Mogę to zostawić, czyli sztuka odpuszczania
Odpuszczać
można na różne sposoby i w wielu kontekstach. Odpuszczać, to nie przeć za
wszelką cenę do przeforsowania swojego zdania albo zaprzestać pielęgnowania
urazy lub wycofać się z dyskusji, gdy ta staje się bezcelowa.
Z
tym odpuszczeniem pielęgnowania urazy u mnie niestety nie najlepiej:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/07/dylematy-w-sprawie-wybaczania.html
Można
odpuścić kontrolę i odpuścić komuś, a także odpuścić sobie.
Taki
rodzaj reakcji, która uwzględnia dbanie o siebie.
Od
razu zaznaczę, nie zachęcam do bylejakości, nie przekonuję, że nie musimy się
starać. Chodzi o to, by mądrze wybierać, w co i jak bardzo chcemy się
angażować.
Gdybym
miała w trzech słowach określić, co dla mnie znaczy odpuszczać, użyłabym
słów, mogę to zostawić.
No
bo co właściwie się stanie, jeśli nie doprowadzę tej kłótni do końca? Czy będę
mniej sfrustrowana?
Czy
rozmyślając o przykrych słowach i wałkując je cały wieczór, staną się mniej
bolesne?
Czy
muszę się zająć wszystkim osobiście? Może zaufać innym, że zrobią to równie
dobrze?
Czy
przekonam kogoś, kto nie jest zainteresowany moją opinią?
A
czy kontrolując wszystko i wszystkich, nie tracę zbyt wiele energii?
Może
mogę to zostawić, a tym samym dać sobie i innym spokój? To dotyczy także
emocji:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/08/jak-nie-brac-na-siebie-emocji-innych.html
Co
z tym, co mówią inni na mój temat, czy to także mogę zostawić?
Co
z przeszłością? Może jeśli ją zaakceptuję i odpuszczę, przestanie tak boleć?
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/06/czy-mozna-zostawic-przeszosc-w.html
Czy
muszę brać odpowiedzialność za samopoczucie wszystkich ludzi wokół mnie?
I
czy koniecznie musi być idealnie, może wystarczy dobrze?
Zobaczcie,
ile tego jest, a to tylko kilka przykładów. Jak wyczerpująca może być
codzienność, kiedy nie potrafimy odpuszczać. Wyczerpująca dla nas i dla
otoczenia.
Odpuszczanie
ma też drugą twarz. Często jesteśmy poirytowani tym, że coś poszło nie po
naszej myśli. Jeśli sprawa jest błaha, to lepiej skwitować ją lakonicznym
stwierdzeniem – trudno i pójść dalej. Ileż to razy denerwujemy się czymś, co w
zasadzie jest bez znaczenia.
Odpuszczając
zyskam więcej spokoju. Akceptuję to, że nie na wszystko mam wpływ, a także, że
tego, co się już wydarzyło, nie można cofnąć. Nie forsuję na siłę ani dla
zasady i niczego nie udowadniam, daję sobie czas, a innym prawo do własnego
zdania i zyskuję więcej przestrzeni na to, co dla mnie ważne. Ograniczam
poczucie, że ja sama muszę wszystko i pozwalam, by każdy zajął się swoją
częścią.
Nie
namawiam do odpuszczenia wszystkiego, raczej do sprawdzania, czy nie lepiej
czasem nie odpuścić. A także do tego, żeby być mniej krytycznym wobec siebie, a
przy tym wobec innych.
Odpuszczanie nie oznacza, że już o kogoś nie dbasz. Po
prostu zdajesz sobie sprawę, że jedyną osobą, nad którą naprawdę masz kontrolę,
jesteś ty sam.
Deborah
Reber
To,
czego nie warto odpuszczać, to spraw dla nas ważnych. Bliskich osób też nie
wolno odpuścić. Nie warto odpuszczać siebie, sobie już czasem można, a nawet
należy.
Piszę
dużo o tym, by dbać o siebie, czasem walczyć, stawiać granice, ale nie
chciałabym, byśmy w tym wszystkim stracili z oczu innych ludzi. My jesteśmy
ważni, ludzie, a szczególnie bliscy także są ważni. Podobno asertywność nie
jest dla chamów i egoistów. Nie jestem wielbicielką coraz silniejszej kultury
indywidualizmu, wyrażanej poprzez skupianie uwagi wyłącznie na sobie.
Mogę to zostawić, mam nadzieję,
że to zdanie także Wam się przyda.
Pozdrawiam
serdecznie w ten jesienny dzień.
W nawiązaniu do ważnych dni, w których wspominamy naszych zmarłych bliskich, zdjęcia starych pomników, które mocno mnie poruszyły.
no, właśnie: bazowe pytania brzmi: "kto to w ogóle jest?", a nawet jeśli ktoś dla nas ważny, to "czy mi na pewno zależy na tym, aby tego kogoś do czegoś przekonywać?"... czasem odpowiedź brzmi "tak", ale w gruncie rzeczy nie zdarza się to często... niezłym patentem praktycznym jest przerwać na chwilę dyskurs i udać się "na stronę", nawet jeśli nie ma takiej konieczności, a po powrocie często okazuje się, że świat się zdążył zmienić, a trip, iluzja w której tkwiliśmy zniknęła niczym bańka mydlana nadymana wcześniej naszym nadmiarem myślenia, które tak naprawdę jest puste...
OdpowiedzUsuń...
wielu ludzi uważa, że asertywność to każde "nie", a to nieprawda, bo asertywność to takie "nie", gdy minimalizujemy złe wibracje, które w naturalny sposób "nie" indukuje... to trzeba umieć i nie zawsze się da to zrobić, ale w ogólnym bilansie warto się tego nauczyć...
p.jzns :)
*/errata... nie "brzmi", tylko "brzmią" :)
UsuńWszystko sprowadza się do tego, żeby choć na chwilę się zatrzymać i to chyba z tym mamy największy kłopot. Ja w każdym razie, nie poddaję się i próbuję. Pozdrawiam,
UsuńJa, gdy widzę, że czegoś kurczowo się trzymam i to zauważę, to staram się zadać sobie pytanie: "Czemu mi na tym tak naprawdę zależy?" I wtedy w zależności od tego, na ile powód jest ważny oraz biorąc pod uwagę czy w ogóle mam na coś realny wpływ - walczę o coś dalej albo odpuszczam. A przynajmniej się staram. :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobra podpowiedź, pytanie "dlaczego tak bardzo mi zależy", wykorzystam w swoich zmaganiach. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Usuń