Zgoda na siebie. Jak odbudować poczucie własnej wartości?

Odbudowa poczucia wartości wymaga akceptacji siebie wraz z rozmaitymi niedoskonałościami. Akceptacja nie opiera się bynajmniej na podziwie i zachwycie, lecz na wyrozumiałym zaprzyjaźnieniu się ze sobą i polubieniu tego co dobre.

Tak problem widzi Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Cytat pochodzi z książki „Droga do siebie”.

Te słowa przyszły do mnie w chwili, kiedy sama zmagałam się z niskim poczuciem wartości. 

W dużej mierze to z dzieciństwa wychodzimy z bazowym poczuciem wartości i miłości własnej. W pakiet startowy wyposażają nas rodzice i nauczyciele. Jeśli jesteśmy akceptowani, kochani i doceniani czujemy się pewniej. Oczywiście kolejne doświadczenia mogą powodować chwilowy kryzys lub dodatkowo wzmacniać to poczucie, jednak ten początek jest istotny. Osoby w moim wieku wychowywały się w czasach, gdy niewiele o tym mówiono.

Wracając do słów Pani Ewy. Często słyszę błędne założenie, że nie można siebie akceptować, bo to jest zgoda na brak pracy nad sobą. Nic bardziej mylnego, chodzi o to, żeby zmieniać to z czym nam jest źle, ale nawet jeśli się to dzisiaj nie uda to i tak jako ludzie zasługujemy na szacunek i swoje miejsce. Akceptacja polega na uświadomieniu sobie, że tacy jacy jesteśmy, jesteśmy w porządku, możemy dokonywać zmian, ale we własnym tempie i w wybranym czasie. Tu znowu zastrzeżenie, nie chodzi o zachowania destrukcyjne lub krzywdzące innych.

Nie znoszę stwierdzenia „należy wziąć się za siebie”, dla mnie to komunikat, że coś z nami jest nie tak i czuję w tym zdaniu silną presję. Raczej wolę łagodne podejście, polegające na braniu odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Chciałabym byśmy akceptowali to z czym nam dobrze, nawet jeśli jest to dalekie od doskonałości, ważne by było wystarczające dla nas. I zmieniali to z czym nam niewygodnie, nie zważając na presję otoczenia, instagramowe standardy i powszechną konieczność bycia najlepszą wersją siebie.

Proponuję, być taką wersją siebie z jaką nam jest dobrze. Jestem kim jestem i to jest ok. Teraz tak do siebie podchodzę, zaprzyjaźniłam się ze sobą. Przyjrzałam się sobie z życzliwością i wiem, że nie jestem ani gorsza, ani lepsza od innych. Oczywiście zajęło mi to sporo czasu. 

Zbyt często nasza wartość zależy od opinii innych, a wtedy życiem kieruje nieustanny lęk przed oceną. Pochodzimy z różnych domów, różnie w nich bywa z akceptacją, a do tego skostniały system edukacji sprawia, że zamiast skrzydeł, mamy ciężki plecak. Otaczająca presja odnoszenia sukcesów, bycia codziennie lepszą, powoduje, że nie ma w nas spójności w kwestii tego, jakie jesteśmy i jakie chciałybyśmy być. W efekcie rzadko bywamy z siebie zadowolone. 

Mnie także to nie ominęło. Poddałam się zbyt mocno ocenie ludzi, chciałam być jak te wszystkie piękne, zaradne, przedsiębiorcze kobiety, które są wspaniałymi matkami, żonami i do tego robią karierę, a do szkoły pieką babeczki. Czy faktycznie byłoby mi z tym dobrze? Mam swoje własne cechy, niedoskonałości, zalety, predyspozycje. Łatwiej było mi myśleć, że nie mogę sprostać, że nie umiem, niż odpowiedzieć sobie czego potrzebuję i co potrafię. Nie umiałam dostrzec, że to co do mnie pasuje także może być całkiem niezłe, a w dodatku spójne z tym czego chcę i mogę, a więc będę sobą. 

Zgoda na siebie, a jeśli ktoś ma problem, że jesteśmy nie dość, to na szczęście już nie nasz problem.

Temat, z którym nie do końca sobie jeszcze poradziłam, a wzorem w tej kwestii jest dla mnie moja przyjaciółka Maja, to lęk przed wygłaszanymi głośno uwagami. Komentarze w stylu, trochę przytyłaś, ale dobrze Ci z tym, czynią mnie bezradną. Czuję, że naruszają moje granice, ale dopiero uczę się, że wtedy mogę zareagować. A nawet powinnam reagować, bo jeśli tego nie zrobię, pozostaję z dyskomfortem. 

Sama staram się być taktowna, jeśli mam coś dobrego do powiedzenia, chętnie to robię, ale jeśli mam wygłosić krytyczną uwagę to wolę nic nie powiedzieć. Nie wiem z czym zmaga się dzisiaj ta osoba, nie chcę jej skrzywdzić, nie lubię oceniać innych i nie lubię być oceniana. Brakuje mi dystansu do takich uwag. Mam jak Barbara Niechcic z powieści Marii Dąbrowskiej "Noce i dnie", gdy leżę w łóżku i myślę o tym, co usłyszałam zwykle nasuwa mi się mnóstwo odpowiedzi, tylko nie mam ich już komu wygłosić. Może Wy macie jakieś pomocne metody?

Warto być dla siebie łagodniejszym, bo ludziom stale z siebie niezadowolonym trudniej przychodzi odczuwanie radości, a swoją frustrację często przelewają na innych.

Uspokajam osoby sceptyczne, w akceptacji nie chodzi o usprawiedliwianie własnych słabości, raczej o zrozumienie i akceptowanie siebie wraz z tymi słabościami. Krótko mówiąc najlepiej nam zrobi, jeśli rozpoznamy nasze mocne strony, sprawdzimy z czym czujemy się dobrze i zaakceptujemy ograniczenia. Nie ma nic złego w posiadaniu ograniczeń. Nie chcę nawet wyobrażać sobie świata, w którym wszyscy są jednakowi lub doskonali.

Tu przypomnę cytowane już zdanie: nie jesteśmy po to, by inni byli z nas zadowoleni.

Dlatego dajmy sobie spokój, nie porównujmy się, nie czujmy się gorsi od innych tylko różni, nie bądźmy dla siebie tak bardzo krytyczni, dostrzegajmy dobre strony, nie pozwalajmy, by inni nas źle traktowali, reagujmy, nie sugerujmy się opiniami innych tylko pytajmy siebie, co ja na to, nie przejmujmy się tym co inni o nas mówią lub myślą, to nasze życie, my ponosimy konsekwencje. I co ważne, otaczajmy się ludźmi, którzy nam nie szkodzą.

Na koniec przytoczę moje ulubione porównanie, którego użył w swoim wykładzie Wojciech Eichelberger. Gdy poobserwujemy koty, to zobaczymy, jak absurdalne są ludzkie nawyki. Kiedy kotu nie uda się upolować myszy, nie siada i nie myśli, ale ze mnie do dupy kot, tylko powoli i spokojne wyrusza na kolejne polowanie. W dodatku kot, kiedy nie poluje, dużo odpoczywa, czego i nam wszystkim życzę.

 

Nie mam kota, więc zamieściłam zdjęcie spotkanego po drodze lemura i myślę, że on także nie rozważa jaki z niego do dupy lemur.
 


 

Komentarze

  1. Hej, przyszłam tutaj z twojego polecenia i bardzo się cieszę, że tutaj jestem. Wszystko co napisałaś w swoim poście, to prawda. Sama wiele razy przeżywałam czyjeś niepochlebne komentarze na mój temat. Jednak też po pewnym czasie uświadomiłam sobie z czego to wynikało. Takie osoby nie potrafią poradzić sobie z własnym życiem lub problemami i właśnie w taki sposób się wyżywają albo odreagowują. Też jestem zdania, że trzeba być dla siebie wyrozumiałym, nawet dla swoich słabości. Jednak to nie znaczy, żeby z tymi słabościami nie walczyć! Bardzo spodobało mi się zakończenie tego wpisu, dużo mi to dało do myślenia 😁 Trzeba być czasami jak koty, które się niczym nie przejmują 😁 Pozdrawiam Cię cieplutko Aniu 💖 (ps. Mam tak samo na imię jak Twoja przyjaciółka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaniedziela, 04 czerwca, 2023

      Bardzo dziękuję za komentarz, ale także za to, że skorzystałaś z mojego zaproszenia. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Poczucie wartości jest chyba kluczowe w wielu sferach życia, choć na swoim przykładzie widziałam, że nie zawsze miłość i dowartościowanie ze strony bliskich gwarantuje dobre mniemanie o sobie, może to cechy wrodzone obniżają nam to poczucie wartości?
    Polubienie siebie powoduje, że możemy pozwolić sobie na luksus przyjmowania różnych uwag o sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaniedziela, 04 czerwca, 2023

      Bardzo miło mi Cię powitać Jotka, pamiętam, że na blogu Magdy http://belgianasznowydom.blogspot.com/ wpisywałam swój komentarz pod Twoim. Dziękuję, że przeczytałaś moje wpisy i dziękuję, że do mnie zajrzałaś. To prawda, że fajny dom także niczego nie gwarantuje, po drodze mamy wiele innych doświadczeń, które na nas wpływają, ale jak napisałaś, polubienie siebie pozwala na pewien luksus.

      Usuń
  3. Dobrze się czyta Twoje przemyślenia. W wielu kwestiach się zgadzam, co do detali mam trochę odmienne zdaniem, ale nie mam czasu na dyskucje komentarzowe ;-)
    Widać, że dużo Ci się uzbierało tego, co masz światu do powiedzenia, bo sporo napisałaś w krótkim czasie. I git. Cieszę sie za każdym razem, gdy spotykam ludzi, którzy jeszcze potrafią pisać, opowiadać, samodzielnie myśleć i analizować rzeczywistość i siebie samego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaponiedziałek, 05 czerwca, 2023

      Mnie właśnie o to chodzi, żeby każdy miał swoje zdanie i poszukiwał własnych rozwiązań i żeby inni to szanowali. Bardzo Ci dziękuję, że do mnie zaglądasz. Przedstawiam autorkę bloga Belgia nasz dom http://belgianasznowydom.blogspot.com/, o tym dlaczego spotkanie z nią w sieci było dla mnie ważne, w kolejnym wpisie.

      Usuń
  4. Również jak moje poprzedniczki weszłam tu z Twojego polecenia i co dużo pisać... utożsamiam się trochę z sytuacją gdzie się znalazłaś i jak bardzo język może ograniczać nas a co dopiero nieprzychylność innych ludzi. Jestem zadowolona i poruszona ze mogłam to przeczytać. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa, trzymam za Ciebie kciuki.

      Usuń
  5. Odkąd siebie pamiętam,taką świadomą i myślącą,rozkminiam czy światem i zyciem kierują przypadki czy też wszystko jest gdzieś zapisane i nic nie dzieje się bez powodu.Dlaczego o tym wspominam? Bo niedawno zaczęłam pisać post o moim trudnym starcie w życie i właśnie o zaniżonym poczuciu wartośći .Postanowiłam opublikować post niedopracowany,niedociągnięty (chyba jest to jedyna droga,żeby cokolwiek publikować,choć z założenia mam do niego wracać i uzupełniać -taka praca nad sobą ) po czym weszłam na Twojego bloga i wyświetliił mi sie ten post w propozycjach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ nie byłaś ze mną od początku to podsyłam, o trudnych startach i zgodzie na siebie pisałam tu: https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/05/kobieta-w-kryzysie.html i tu: https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/06/czy-mozna-zostawic-przeszosc-w.html , a jak będziesz miała więcej czasu to: https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/05/banan-nigdy-nie-bedzie-pomarancza.html

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Co nas gubi?