Najwyższy czas

Z każdym przeżytym rokiem, upływ czasu nabiera większego znaczenia. Początkowo temat niemal nieobecny, staje się coraz bardziej istotny, w końcu dostrzegamy, że czas biegnie nieubłaganie, a nawet zdaje się przyspieszać.

„Lato bezkresne, jak wszystkie do chwili, gdy człowiek skończy dwadzieścia pięć lat i czas zaczyna się kurczyć do rozmiarów malutkich, coraz szybciej płynących latek, których kolejność zaciera się w pamięci, zachowującej jedynie okresy wyjątkowych susz i upałów.”

Ciała, Annie Ernaux

Pięknie napisane, prawda? A gdyby tak spróbować opowiedzieć swoje życie rok po roku, stan na dzień własnych urodzin, jak w komediodramacie Najwyższy czas. Czytałam różne opinie na temat tego filmu, mnie akurat przypadł do gustu. Ciekawy pomysł na uzmysłowienie sobie, ile po drodze można zgubić i jak nieodwracalne bywają skutki własnych wyborów.

Każdy kolejny dzień urodzin bohatera niczym w soczewce skupia owe skutki. W podobny sposób można opowiedzieć każdą historię życia. Wydawać by się mogło, że dzień do dnia podobny, tymczasem wystarczy, jak w planie wydarzeń, zamiast punktów, użyć liczby lat i wpisać krótki komentarz, a wtedy dokładnie widać, co zgubiliśmy po drodze albo co odebrał czas.

Najwyższy czas jest także filmem o tym, że łatwo o zachłyśnięcie, trudniej o przebudzenie. Dotyka tematu odpowiedzialności za bliskich i w tym kontekście opowiada o obecności lub raczej nieobecności. I w końcu jest filmem o poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co w życiu jest najważniejsze, oczywiście dla bohatera filmu, ale też dla wielu z nas. I choć temat poważny, sposób, w jaki została opowiedziana historia, nie przytłacza, jest zabawnie i interesująco.

Nieraz już wspominałam, że ostatnio straciłam serce do powieści, ale jest parę autorek lub autorów, którym jestem wierna. Należy do nich Valerie Perrin. W jej ostatniej książce Colette czas odgrywa istotną rolę. Jedna z bohaterek zadaje sobie pytanie, czy do samego końca, mimo wielu wspaniałych wspomnień, można domagać się kolejnych? Czy w tym wypadku należy być zachłannym? Sądzę, że tak, wierzę, że niekoniecznie wielkie radosne wydarzenia, ale ilość dobrych chwil, choćby drobnych albo przede wszystkim drobnych, składa się na życiową satysfakcję. I nie muszą o niej lub jej braku decydować wyłącznie złe doświadczenia. Film Najwyższy czas pokazuje, że najważniejsze jest tu i teraz, lepiej nie odkładać niczego na później. Zgadzam się, ale myślę, że przeszłość jest w jakiś sposób istotna, dlatego warto pielęgnować dobre wspomnienia, o czym na początek powinnam przekonać samą siebie. O tym, że czasem lepiej zostawić przeszłość w przeszłości było tu:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/06/czy-mozna-zostawic-przeszosc-w.html

Zbyt często mamy skłonność do myślenia o przeszłości w kontekście życiowych błędów, katastrof i tego, co trudne. Zwłaszcza że każdy ma na koncie nietrafione decyzje, źle ulokowane uczucia czy traumatyczne zdarzenia. I nie da się ich wymazać, nawet nie chciałabym, bo są kamieniami milowymi, które doprowadziły mnie do tego momentu, a co ważniejsze do obecnej mnie, dojrzalszej i bardziej świadomej, choć może odrobinę zgorzkniałej, ale tylko odrobinę. Jednocześnie myślę, że niezwykle trudno musi być tym, którzy w końcu zrozumieli, co dla nich samych jest ważne, ale stało się to za późno.

Wszystko, co wcześniej wymieniłam, składa się na przeszłość, bezwzględnie, tyle że w tej narracji nazbyt często gubimy dobre chwile. Jakimś cudem odciskają mniej wyraźny ślad i łatwiej odebrać im znaczenie. A historię każdego życia można opowiedzieć na wiele sposobów, za pomocą porażek, sukcesów albo mieszanki, która da pełniejszy obraz. Co więcej, tę samą historię różnie opowiadamy na różnych etapach życia, bo jak w filmie Najwyższy czas, to samo będzie czym innym na różnych etapach życia.

I jeszcze jedno, życie zawsze w pewien sposób rozczarowuje, każdy owego rozczarowania kiedyś doświadczy lub już doświadczył, choćby z takiego powodu:

W pewnym wieku – bardzo młodym – przychodzi ci do głowy, że nigdy nie zostaniesz tancerką baletową. Później myślisz, że nigdy nie będziesz tym, nigdy nie będziesz tamtym. Budujesz swoje życie wokół tego co ci zostało, które drzwi się nie zamknęły.

Notatki dla Johna, Joan Didion

Cóż, z pewnością nie będę już tym czy tamtym, trzeba budować z tego, co zostało.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Diagnoza

Obraziłam się na lustra

Jeśli ktoś jest w świątecznym nastroju, lepiej nie czytać

Dlaczego siebie nie lubimy?

Notatki Joan Didion

Całkiem niedawno...

Cytrynowiec