Kobieca samotność

Jest taka książka, do której bardzo lubię wracać. Napisała ją Ewa Woydyłło, nosi tytuł Sekrety kobiet. Dlaczego lubię do niej wracać? Bo rozumie mnie jak nikt inny. I jestem pewna, że każda z nas odnajdzie w niej siebie.

Wspominam o niej, bo w rozdziale Być kobietą, Pani Ewa pisze o kobiecych łzach i samotności, nie tej oczywistej, ale tej odczuwanej pośród bliskich, a o tym właśnie chciałam napisać. Opis kobiecej samotności jest dla mnie bardzo przejmujący. Porusza mnie, bo jestem niemal pewna, że każda kobieta, na jakimś etapie życia doświadczyła tego rodzaju samotności. Pani Ewa pisze tak:

Samotność. Kiedy cały świat wydaje się wirować w tańcu albo kręcić się jak przysłowiowa karuzela, a ty stoisz z boku i nikt cię nie dostrzega, jakby ciebie w ogóle nie było. Samotność najgorsza bywa wtedy, gdy coś boli, lecz nikogo to nie interesuje. (…) Samotność w oczekiwaniu dziecka, które przecież jest wasze, ale tak naprawdę staje się tylko twoje, bo partner uważa, że teraz to już nie jego sprawa. Samotność z tym dzieckiem  ramionach, kiedy w bujanym fotelu wyczekujesz godzinami, aż on wróci do domu ze swego świata – jeżeli w ogóle miewa ten kaprys, by czasem wracać. I ta samotność, kiedy on wraca, ale do siebie, nie do ciebie. Wraca na gorącą kolację, porcję należnego mu seksu, po uprasowaną koszulę i czyste skarpetki. Samotność, w której wiesz, że obchodzą go te skarpetki, nie ty. I podobna samotność, kiedy twoje dzieci zaczynają tak samo jak on wracać do domu tak naprawdę nie do ciebie tylko po uprasowane koszule, na obiady, kolacje. Upieczone przez ciebie ciasta i ulubione naleśniki z grzybami. Twoją samotność najtrudniej zrozumieć w głośnych pozorach rodzinnej wspólnoty, kiedy wszyscy mają pełne usta przysmaku i kolejnych roszczeń lub żądań, a ty nawet nie wiesz, czego byś sama pragnęła, gdybyś odważyła się pragnąć.

Sekrety kobiet

Nie każda z nas doświadcza tej samotności w tym samym stopniu, bo każda samotność jest inna, a jednak są do siebie podobne. Dlaczego tak jest? Bo zapominamy o sobie. Magda Mołek w rozmowie z Aliną Gutek (sierpniowy numer Zwierciadła) mówi, że romantyzujemy relacje, bywamy naiwne i nie myślimy o tym, żeby się zabezpieczyć. W naszym pokoleniu wciąż zbyt często zdarza się, że panowie myślą o sobie, swojej karierze, swoim czasie, a my myślimy o nich i o naszych dzieciach. Ile razy czytałam na forach, poświeciłam dla niego wszystko, tak bardzo się starałam, a on i tak odszedł? Dlaczego poświęcamy wszystko? Wyręczamy partnerów, zdejmujemy im z głowy domowe obowiązki i prasujemy te nieszczęsne koszule, jakby sami nie mieli rąk. Koszule to oczywiście tylko przykład. Na szczęście nie wszystkie prasujemy, ale i tak dajemy z siebie zbyt wiele, często kosztem siebie. Rodzina jest najważniejsza, kobieta powinna…, kobiecie nie wypada…, kobieta nie powinna….

Nie chcę oczywiście nikogo buntować, raczej nakłonić do większej dbałości o siebie, partner to nie dziecko, dorosły człowiek, a dorosły człowiek powinien umieć o siebie zadbać. W tym samym wywiadzie Magda Mołek przytacza słowa Julii Roberts:

Kobiety, nie jesteście centrum rehabilitacyjnym dla źle wychowanych mężczyzn. To nie wasze zadanie zmieniać ich, wychowywać czy im matkować. Potrzebujecie partnera, nie projektu.

Trzeba sobie pomagać, współpracować, ale nie wolno wykorzystywać. Pewne rzeczy robimy dla domu, dla wszystkich, ale o porządek w pokoju każdy może zadbać sam, prawda?

Niestety wciąż u nas jest tak, że nieuprasowana koszula męża świadczy o kobiecie, a z całą pewnością powinna o nim.

Mam prawie 50 lat i wiem jak takie historie mogą (na szczęście nie muszą) się zakończyć. Pani J. poświęciła wiele, były już mąż mieszka teraz z nową partnerką, nie wiem czy prasuje mu koszule, Pani J. prasowała. Na szczęście zadbała o swoje życie zawodowe, jest w stanie się utrzymać. Rozstanie było bolesne ale Pani J. dała radę. 

Pani S. nie miała w sobie tyle zapobiegliwości, trzeba też uczciwie przyznać, że miała raczej ograniczone możliwości, dzisiaj ma 70 lat i żyje pod jednym dachem z mężem alkoholikiem i minimalną emeryturą, wciąż prasuje koszule. 

Panią B. mąż zdradził, ale ona aktualnie nie pracuje, więc jest z nim nadal, choć nie jest pewna czy byłaby, gdyby jej sytuacja była inna, koszule prasuje już tylko swoje. 

Pani M. doświadcza psychicznej przemocy, ale nigdy nie szukała pomocy, po latach, nawet nie przychodzi jej do głowy, że w ogóle można się temu jakoś przeciwstawić, i że można nie prasować koszul.

I znowu, nie chodzi mi o koszule, ani o to, że są tylko złe zakończenia, są także dobre, ale te złe mogą się zdarzyć i wtedy warto mieć wybór. Moim zdaniem w życiu właśnie chodzi o wybór, nie o poświęcenie. 

Prasować czy nie prasować? Nie prasować, partner też ma ręce, chyba, że robi dla nas coś w ramach zdrowej wymiany. Albo chcemy to robić, a partner docenia naszą troskę, kluczowe słowo: chcemy, a nie czujemy, że powinnyśmy. Nie powinnyśmy.

No i koniecznie trzeba pamiętać, że za związek i rodzinę odpowiadają dwie osoby. Niestety wciąż zbyt często to właśnie kobieta ma dodatkowy etat w domu. Dlaczego? Ponieważ zapomniała o siebie zadbać, zajmując się wszystkimi przestała zajmować się sobą. A do tego stanowczo za często swoje samopoczucie uzależnia od relacji z partnerem. Mąż Pani D. ma zwyczaj wychodzić z kolegami, wraca późno, nie zawsze trzeźwy, za to bardzo rozmowny, poza domem dobrze się bawi, ale Pani D. w tym czasie obgryza paznokcie, martwi się i wylewa łzy, bo ma złe doświadczenia, a powinna zająć się sobą.

Miłość to tylko część życia. Dlatego w opozycji do funkcjonujących w społeczeństwie przekonań dzisiaj napiszę, że tak, kobieta nie powinna… brać na siebie wyłącznej odpowiedzialności za związek. Tak, kobieta powinna… umieć się sobą zaopiekować i o siebie zadbać. I nie, kobiecie nie wypada… wyręczać partnera. Dzieci też lepiej nie, szybko się do tego przyzwyczają. I nawet jeśli sprawy zabrnęły za daleko, z pewnością można nieco skorygować kurs, do czego gorąco zachęcam. A jeśli o siebie również zadbamy, rzadziej będziemy doświadczać tego rodzaju samotności. Jeśli jednak prasujecie, chociaż dzisiaj tego nie róbcie. Dobrego dnia!


 

Komentarze

  1. Niby XXI wiek, niby równouprawnienie, a nadal mam wrażenie, że od kobiet wymaga się znacznie więcej niż od mężczyzn. Społeczeństwo też łatwiej im wybacza ich niedoskonałości i przewinienia. Wydaje mi się, że nadal są na nieco uprzywilejowanej pozycji.

    Dziękuję za ten wpis i fragment książki. Bardzo mnie nią zainteresowałaś, a jako że kocham czytać, poszukam jej w swojej bibliotece. Mieszkam w Irlandii, ale mam to szczęście, że moja lokalna biblioteka jest prawdziwą skarbnicą wiedzy, to taki mój prywatny sezam. Dziś Połówek przywiózł mi z niej dwie polskie pozycje, już zacieram rączki na myśl o ich czytaniu. A aura wybitnie sprzyjająca siedzeniu w fotelu, pod kocem i z książką. Wczoraj było bardzo ładnie, suszyłam pranie na świeżym powietrzu, dziś pada. Równowaga musi być zachowana :)

    Ja akurat prasuję. Ale to tylko i wyłącznie przejaw mojej dobrej woli, nikt mnie do tego nie zmusza. Moim językiem miłości jest troska o bliskich. Prasuję, robię domowe obiadki, wiję przytulne gniazdko, bo CHCĘ. Mój wybranek robi z kolei wiele innych rzeczy, których ja nie lubię, bądź nie chcę robić, i to jest fajne. Partnerstwo, nie wyzysk.

    I masz rację. Myślę, że wiele kobiet czuje się właśnie tak, jak jest to opisane w cytacie. Tylko nie każda mówi o tym głośno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaniedziela, 21 lipca, 2024

      Bardzo dziękuję za Twój komentarz. I za to, że napisałaś, że prasujesz, bo chcesz. Właśnie o to mi chodziło, żeby każda z nas pomyślała o tym co robi, bo chce, a co robi, bo tego się od nas wymaga. Troska o bliskich jest naturalna i piękna, dopóki bliscy odpowiadają tym samym, myślę, że problem zaczyna się, gdy ta troska jest jednostronna. Co do pogody, to w Belgii mam podobnie, jest tu wiele deszczowych dni, które sprzyjają siedzeniu w fotelu, pod kocem i z książką, o każdej porze roku. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    2. A ja dziękuję Ci bardzo, Aniu, że poświęciłaś swój czas i odpowiedziałaś na mój komentarz. Takie zachowanie może się wydawać całkowicie naturalne, ale wciąż mamy sporo blogów w sieci, których autorzy nie wdają się w żadne interakcje z komentatorami, nawet jeśli tych komentarzy nie ma zbyt dużo. Przyznam, że zawsze mnie to zniechęca do pisania, bo właściwie po co to robić? Po co komentować, jeśli autor bloga nie odpowiada? Szkoda czasu ;)

      Mam wrażenie, że dziś, zwłaszcza w związkach (bardzo) młodych ludzi, panuje moda na "każdy sobie rzepkę skrobie" (tak jakby społeczeństwo poszło od jednego ekstremum, czyli wyzysku, do drugiego - nicnierobienia) i ta troska o bliskich wcale nie jest taka oczywista i praktykowana. Zauważyłam też, że w Internecie mężczyźni często narzekają na swoje dziewczyny i żony - że nie dbają o nich należycie ;) Ale to temat do dłuższej dyskusji pod tytułem "co znaczy dbać o kogoś należycie?", i czy druga strona aby na pewno odwdzięcza się troską, czy może oczekuje królewskiego traktowania za nic? W końcu wiadomo, że każdy medal ma dwie strony.

      Miłej niedzieli Ci życzę :)

      Usuń
    3. Anna Kobieta Zwyczajnaniedziela, 21 lipca, 2024

      Cieszę się, że zajrzałaś na moją stronę. Trochę Ci zazdroszczę tych irlandzkich owieczek, koniczynek i kolorowych drzwi w domach, a także pięknych widoków. Tylko pogody nie. Miałam kiedyś okazję odwiedzić Irlandię, był maj, 13 stopni i deszcz siedem razy w ciągu dnia. Może tak trafiłam, ale na 5 dni tylko jeden był słoneczny.

      Usuń
    4. Ale mnie zaskoczyłaś tą informacją! A pamiętasz może, jakie atrakcje odwiedziłaś? Podobało Ci się tutaj? Zawsze mnie to interesuje, ciekawa jestem, jak inni ludzie odbierają ten kraj :)

      Jeśli jesteś miłośniczką wysokich temperatur, to pewnie nie byłabyś zadowolona. Ja akurat nie cierpię upałów, więc irlandzka aura zazwyczaj mi nie przeszkadza. Dwadzieścia parę stopni spokojnie mi wystarcza. A lata mamy różne. Tegoroczne zdecydowanie nie jest upalne, ale w przeszłości mieliśmy też takie gorące dni, kiedy nie szło spać w nocy, bo człowiek się pocił, mimo że spał nago ;)
      Myślę więc, że miałaś pecha :( Parę lat temu pod koniec kwietnia mieliśmy ponad 26 stopni i dzieci znajomych z lubością pluskały się w dmuchanym basenie w swoim ogródku :) Poza tym powiem Ci, że jak na taki mały kraj, to mamy tu spore różnice w temperaturze i pogodzie. Ja akurat mieszkam w dość ciepłej części kraju, u mnie lata zawsze są cieplejsze o kilka stopni w porównaniu z temperaturami nad morzem bądź oceanem. Na północnym zachodzie jest przeważnie najzimniej, i też bardziej deszczowo z uwagi na Atlantyk.

      Ach, no i prawdą jest, że pogoda jest bardzo zmienna, czasem w ciągu dnia mamy trzy pory roku ;) Dziś np. poranek był niewyraźny, po południu było bardzo ciepło (zrobiłam dwa prania i obydwa wysuszyłam na świeżym powietrzu), a teraz akurat leje jak z cebra!
      Generalnie to mi tu bardzo dobrze, uwielbiam ten kraj, ale niestety na przestrzeni tych 18 lat (tyle tu mieszkam), zaszły w nim bardzo negatywne, i chyba też nieodwracalne, zmiany. Jak prawie w całej Europie :(

      Usuń
    5. Moje wrażenia z kraju, który uwielbiasz są bardzo pozytywne. Miałam okazję zwiedzać Dublin, w którym właśnie podobały mi się kolorowe drzwi, ogromne wrażenie wywarła na mnie biblioteka uniwersytecka i piękne kamienne kościoły. Jednak w prawdziwy zachwyt wpadłam właśnie nad oceanem, przy brzegu wzgórza porośnięte pięknymi żółtymi krzewami, błękitna woda, wspaniałe widoki, nawet trasa nad ocean była piękna. I w podobnym zachwycie byłam spacerując po Glendalough i Wicklow.

      Usuń
    6. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało :) Teraz mam pojęcie, gdzie byłaś i co widziałaś. A te żółte krzaki to pewnie "gorse" - wszędobylski kolcolist zachodni, taki mały znak rozpoznawczy Irlandii :)

      Usuń
  2. Ważny wpis. Wiele, zbyt wiele kobiet jeszcze żyje w ten sposób, że są niewolnicami swoich rodzin. Czasem trafiam w sieci na wpisy na ten temat i dziesiątki czy nawet setki komentarzy kobiet żyjących w takich związkach, takich rodzinach, gdzie czują się samotne, zniewolone, gdzie są całkowicie zależne od partnera i przez niego zdominowane... Smutno mi wtedy i złość mnie bierze... Te kobiety zwykle też wychowują dzieci wedle tego wzorca, bo nie potrafiai inaczej, nie wiedzą że można... tzn dziewczynki uczą sprzątać, gotować, prasować, a chłopcy mogą grać w piłkę... Czytając tego typu wpisy, tym bardziej doceniam mojego Partnera, Moje Dzieci i Nasz Dom, w którym każdy o każdego się troszczy, każdy umie gotować, sprzątać, czy prać i każdy robi to, co umie najlepiej i najbardziej lubi, dzięki czemu wszystko jest zrobione, a jak nie jest, bo akurat nikomu się nie chce, to też git. Prasować u nas to może z raz na rok się zdarzy od jakiegoś wielkiego dzwonu, bo tego akurat nikt z nas nie lubi robić ale też nikt nie potrzebuje, więc nosimy pomięte ubrania i nikomu nic do tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaniedziela, 21 lipca, 2024

      Ja mam to samo, też czuję złość na takie sytuacje. Również wtedy, gdy słyszę takie zdanie, w końcu jesteś dziewczynką, dziewczynka nie powinna mieć bałaganu w pokoju. Albo inne, taki zabiedzony jesteś, pewnie żona o Ciebie nie dba. To fajny podział, żeby każdy robił to co lubi i co wychodzi mu najlepiej, tylko do tego potrzeba zaangażowania w domowe sprawy. Pozdrawiam serdecznie,

      Usuń
    2. O tak, "dziewczynka powinna mieć czysto w pokoju i o siebie dbać" (bo chłopak wiadomo, może śmierdzieć i w stajni mieszkać). W tej kwestii bardzo ważne jest też podkreślanie na każdym kroku podziału na kobiety i mężczyzn, dziewczynki i chłopców, co zaczyna się jeszcze przed urodzeniem. Te wszystkie durne różowe i niebieskie gadżety, jakby posiadanie cipki czy penisa definiowało człowieka. Potem dziewczynki dostają do zabawy lalki, zestawy garnków, odkurzacze i żelazka, a chłopcy piłki, wiertarki i samochody i tak zaczyna się pranie mózgu... co niestety rodzice dzieciom robią, a potem baba nie potrafi nawet głupiego gwoździa wbić czy szafki z Ikei poskładać, natomiast facet nie umie włączyć pralki i nie wie, gdzie w domu odkurzacz stoi. No ale to temat rzeka :-)

      Usuń
    3. Anna Kobieta Zwyczajnaponiedziałek, 22 lipca, 2024

      To wszystko prawda, a najgorsze jest to, że czasem, całkiem z tyłu głowy to człowiekowi zostaje. Ostatnio w ramach przeglądu kominowego odwiedziły mnie dwie panie kominiarki. Zła byłam na siebie, bo kierując się stereotypem, zdziwiłam się (nie głośno na szczęście), że to kobiety, całkiem jakby ten penis był konieczny do wyczyszczenia komina. A dziewczyny były super.

      Usuń
  3. Niestety,ale ciężko znaleźć złoty środek.Sama nie potrafię wyliczyć w którym momencie powinam stawiać granicę między tym co chcę a powinnam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że trudno znaleźć złoty środek, ja również wciąż go poszukuję, kiedyś nawet usłyszałam opinię, że czegoś takiego nie ma i może coś w tym być. Dlatego wszystko co możemy zrobić to uznać, że granica zaczyna się tam gdzie pojawia się dyskomfort. Może chodzi o to, że poszukując tego środka zwracamy większą uwagę na to co czujemy i dzięki temu reagujemy? A czasem to zwyczajnie niemożliwe, bo to czego chcemy i co powinnyśmy wzajemnie się wyklucza. Tak czy inaczej warto się temu przyglądać i zapewniam Cię nie jesteś w tym osamotniona.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Życzliwość, a raczej jej brak

Co zgubiliśmy po drodze?

Mogę to zostawić, czyli sztuka odpuszczania

Toksyczni, kim są?

Jest coś jeszcze...