Obraziłam się na lustra
Obraziłam się na lustra. W zasadzie na wszystkie. Na to w korytarzu, bo nie prezentuję się w nim tak, jakbym sobie tego życzyła. Na to do makijażu, bo gdy tylko je odwrócić, zmienia się w lustro powiększające, a co nie wygląda, jakbym sobie życzyła, w powiększeniu jeszcze bardziej nie wygląda albo właśnie wygląda za bardzo. Można spytać, po co je odwracać? Odpowiedź jest dość oczywista, bez okularów nie sposób się umalować, a w okularach niespecjalnie wygodnie maluje się oczy. Nie, żebym się codziennie malowała, już nie, powiedzmy, że pozwalam mojej skórze odpocząć. Tyle wersja oficjalna.
Nie podoba mi się lustro w
łazience, wisi jakoś nie tak i wraz z oświetleniem wyraźnie stawia mnie w
niekorzystnym świetle. Mam pretensje nawet do tego, które wytrwale stoi w moim
wiejskim domku, bo choć to piękna, wiekowa toaletka, jednak odejmuje jakieś 5
kilo. Powiecie, że to chyba dobrze, ale niestety boleśnie przypomina, jak to
było 5 kilo temu i znowu jestem niezadowolona. Denerwują mnie te w
przymierzalniach, z podobnego powodu, tyle że dokładają kolejnych zmartwień, bo
coś, co całkiem nieźle na mnie wyglądało w sklepowym zwierciadle, nie
prezentuje się równie dobrze w domowym. I znowu frustracja. Krótko mówiąc, z
lustrami mi nie po drodze, nawet jeśli właśnie mijam je po drodze. Lustereczko
powiedz przecie… O nie, nawet nie próbuję, czasem lepiej nie wiedzieć.
Skoro w sklepach stacjonarnych
zastawiają pułapki, może sklep internetowy i zakupy online? Oferta wygląda
zachęcająco, nawet bardzo. Niestety one też mnie irytują, niezmiernie, mimo, że
nie korzystam tam z luster. Czuję się trochę oszukana, bo zwiedziona
wizerunkiem modelki, zamawiam wybrany strój i nigdy, naprawdę nigdy nie
zdarzyło się, bym wyglądała w nim jak ona.
Podobnie z fryzurą. Zmieniłam
uczesanie. Wspominałam, że z powodu zmian hormonalnych straciłam połowę włosów,
mam nadzieję, że to chwilowe, choć zauważyłam, że niegdyś chwilowe zmiany, dzisiaj
potrafią się trochę zasiedzieć. Wracając do fryzury. Nie wiem, jak one to
robią, bo obejrzałam kilka, może kilkanaście rolek, poczytałam trochę i wydawało
mi się, że wybrałam odpowiednią fryzurę, taką niby mało kłopotliwą. Pani na
filmie wysuszyła włosy, roztrzepała je palcami i fryzura gotowa, tymczasem u
mnie… No cóż, zdecydowanie coś poszło nie tak.
I tak się zastanawiam, czy ten
rodzaj frustracji będzie mi już towarzyszył zawsze? To prawda, że należy
wymyślić siebie na nowo, bo wszystko, co sprawdzało się do tej pory, z całą
pewnością przestało się sprawdzać. Na przykład czarny kolor, który dotychczas czynił
ze mnie kobietę elegancką, bywało, że wytworną, teraz wyglądam w nim smutno i
żałośnie. W końcu zrozumiałam, dlaczego moje starsze koleżanki z pracy przede
wszystkim stawiały na kolor. Pojęłam też, czemu tym samym koleżankom tak pilnie
potrzebny był kluczyk do zamykanej toalety, na już, bez żadnej zwłoki,
natychmiast. Podobnie, jak to, że sceny w filmach, w których panie przez chwilę
lubią otwartą lodówkę, nie są wcale przesadzone.
Pamiętaj,
że w życiu winieneś się zachowywać jak na biesiadzie. Postawią przed tobą wokół
krążącą misę – wyciągnij rękę i przyzwoicie weź swoją część. Idzie w ruch dalej
- nie zatrzymuj!
Stoicyzm
uliczny
Marcin Fabjański
Zaczynam powątpiewać, czy ta misa
jeszcze wokół mnie w ogóle zakrąży? Nie zatrzymam jej, obiecuję i nie będę
zachłanna, wyciągnę rękę, nie tę, która boli mnie od miesiąca, wezmę
troszeczkę, bo bardzo bym nie chciała, żeby życie składało się już tylko z
rozczarowań, frustracji i dyskomfortów.
Kinga
Dębska w książce Czułe miejsca Reżyserka o sobie, napisała, że lubi
takie starsze panie, które gardzą tym, co zwyczajne, i żyją po swojemu. Taka
właśnie chciałaby kiedyś być. A co robić, jeśli jest się kobietą zupełnie
zwyczajną? Na szczęście zwyczajne też lubią żyć po swojemu, zamierzam, ale
najpierw muszę się przyzwyczaić, tylko nie nadążam, bo zmiany nabrały rozpędu.
I chyba nie sposób przyzwyczaić się do wszystkiego, bo przerw w dostawie
słownictwa nie da się zaakceptować, podobnie rozkojarzenia, które nie pozwala
skupić się w pełni i zmienia normalnie funkcjonującą kobietę w nierozgarniętą
umysłowo, zupełnie obcą mi babę. Irytują kłopoty z pamięcią, bo uderzają w tę
część, która odpowiada za całkiem przydatne rzeczy, natomiast zupełnie nie
dotyka tego, o czym życzyłabym sobie zapomnieć, a znalazłoby się kilka takich
niefortunnych wspomnień. Poczytałam trochę, jest szansa, że minie, choć
prawdopodobnie nie całkiem i raczej nieprędko. Stanowczo protestuję, nie
zamierzam się przyzwyczajać, obiecuję się złościć do czasu, aż nie odpuści. Już
wiem, jak to się dzieje, że niektóre zupełnie miłe osoby zmieniają się w
zgryźliwe staruszki. Mam szansę stać się jedną z nich.
Starości trzeba się nauczyć. Jeśli ktoś wchodzi w nową
sytuację kompletnie nieprzygotowany, to niech się nie skarży, że sobie z nią
nie radzi.
Ewa
Woydyłło, Zakręty życia
Zakładam,
że to jeszcze nie starość, a jednak stwierdzam, że nawet na to nie byłam
przygotowana, choć wiecie, że naprawdę się starałam. Mam dowód, to jeden z
moich pierwszych wpisów na blogu:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/05/gdy-patki-opadaja-wciaz-moze-byc-pieknie.html
Dzisiaj
brakuje mi uważności, o której pisałam, może pora do niej wrócić? Tylko czy w
obecnym stanie ducha owa uważność mnie nie zirytuje? Jest jeszcze nadzieja,
wciąż mam szansę się przygotować, może zdążę, tymczasem poszukam jakiejś tacy.
Komentarze
Prześlij komentarz