Posty

Czarny kot

Obraz
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z pewnym czarnym kotem, mieszka po sąsiedzku. Przyznam, że nigdy nie miałam kota i niewiele o nich wiem, poza tym, że jak czarny przebiegnie drogę to… No wiadomo nieszczęście, trzy kroki do tyłu, żeby odczynić urok. Jestem dorosła, nawet bardzo dorosła, całkiem wyedukowana i dość świadoma, zatem nie wierzę w przesądy. Tyle teoria, bo jednak gdzieś z tyłu głowy są obecne, no bo dlaczego nie kładę pudełka z nowymi butami na stole, odkąd usłyszałam, że buty na stole to kłótnia w rodzinie. Nie żeby kłótnie w rodzinie były mi obce, bez obuwia na stole także się zdarzają, więc o co chodzi? Zaklinanie rzeczywistości czy raczej przekonania, które ktoś kiedyś nam zaszczepił? A może na wszelki wypadek? Podobnie z czarnym kotem, niby nie wierzę, ale dlaczego jak rudy lub biały przebiegnie drogę, nawet tego nie zauważam, ale czarny… Czarny to zupełnie inna historia, wzbudza niepokój, a przynajmniej daje się zauważyć. Jak silne potrafią być przesądy? Niektóre bardzo,...

Kobieta nieistotna?

Obraz
Mam w sobie pewien rodzaj niezgody. Okazało się, że nie tylko mnie ten problem uwiera, bo pojawiło się ostatnio kilka publikacji dotyczących „nieznaczności” i wartości „zwykłego” życia. Współczesna kultura tak to jakoś urządziła, że miarą życiowej satysfakcji stał się wyłącznie sukces, oczywiście taki, który ma wymiar materialny, choć w cenie jest również popularność i wysoka pozycja na drabinie społecznej. W sukcesie nie ma nic nagannego, zwłaszcza jeśli został okupiony ciężką pracą. Kłopot w tym, że w dzisiejszych realiach ktoś, kto go nie odniósł, automatycznie stał się kimś, kto sobie nie radzi lub osobą nieznaczną, mało istotną, nieatrakcyjną. Media, zwłaszcza społecznościowe proponują wiele szybkich sposobów na sukces i przekonują, że ten jest w zasięgu ręki. Koniecznie należy po niego sięgnąć, najlepiej kupując kolejny poradnik, kurs lub dostęp do wykładu. Sam twórca jest żywym dowodem na to, że jego metoda działa. To pewnie możliwe, ale w ilu przypadkach? Tymczasem świat je...

Mężowie i wakacyjna lektura wypoczynkowa

Obraz
Rzadko ostatnio sięgam po lekkie książki obyczajowe, bo przeczytałam ich już tyle, że trudno o zaskoczenie. Od czasu do czasu jednak wybieram taką „wypoczynkową” literaturę, zazwyczaj w okresie wakacji lub podczas długich zimowych wieczorów, zwykle zwiedziona pozytywną recenzją albo ciekawą okładką. Poszukuję wtedy czegoś świeżego, lekkiego, a najchętniej również zabawnego. Jestem dość przyziemna, pewnie z tego powodu wolę powieści z choć trochę prawdopodobną fabułą, ale ostatnio tak się złożyło, że w moje czytelnicze ręce wpadły zupełnie nierealne historie. Postanowiłam dać im szansę i dobrze, bo całkiem nieźle się bawiłam, a tylko z pozoru błahe perypetie bohaterów, stanowiły pretekst do rozważań na całkiem poważne tematy. Mężowie Holly Gramazio, jest jedną z tych książek. Lekka opowieść o młodej singielce, która pewnej nocy po powrocie do domu, zastaje w nim mężczyznę, podającego się za jej męża. Wraz z pojawieniem się nieznajomego, w otoczeniu zaszły drobne zmiany, a sama Laure...

Wściekam się

Obraz
Wściekam się. Wreszcie. To nie jest dla mnie naturalny stan, jestem grzeczną dziewczynką, tyle że czas, który w moim życiu nastał, powoduje zmiany nastroju, na które chyba nie byłam gotowa. Ich intensywność tylko z pozoru utrudnia życie, bo można je wykorzystać do własnych celów. Na przykład to, że się wściekam, jest znacznie wygodniejsze niż ewentualne użalanie się nad sobą. Wściekam się, kiedy czytam, co kobieta po pięćdziesiątym roku życia powinna i czego nie powinna. Wściekam się z powodu stereotypów dotyczących dojrzałych kobiet. Do białej gorączki doprowadzają mnie infantylne nagłówki: pięćdziesięciolatko łap 50 złotych i biegnij do… Naprawdę? Czy ja się czepiam, czy to naprawdę brzmi lekceważąco? Dlaczego wciąż pozwalamy, żeby ktoś inny decydował o naszej atrakcyjności? Dlaczego atrakcyjność ma zależeć od opinii z zewnątrz lub ogólnie przyjętego kanonu urody? Dlaczego wciąż to przeżywamy? Może pora skorzystać z zasobów, które mamy i zmienić podejście, bo w końcu, czym jest ...

Co słychać dobrego?

Obraz
Zaczęłam sobie uświadamiać, że tym, czego potrzebuję jest dostatecznie dużo dobrych rzeczy. Światło, niebo i balkon były dobre. Koszty życia, Deborah Levy   Bohaterka pewnego serialu mówiła, że nie nad wszystkim można zapanować, zawsze jednak można sprzątnąć w szafie. I to oczywiście prawda, nie na wszystko mamy wpływ. Prawdą jest też, że nawet wtedy, kiedy tkwimy głęboko w czarnej dziurze, przeżywamy słabszy okres lub choćby gorszy humor, wciąż możemy coś dla siebie zrobić, a tym, czego wtedy potrzebujemy najbardziej są pozytywne doświadczenia. Niekoniecznie spektakularne, wyrafinowane czy kosztowne, raczej dość zwyczajne, bezpieczne chwile lub ładne, otulające rzeczy, najchętniej takie, do których mamy dostęp. Mam na myśli wszystko to, co sami możemy siebie podarować.   Już dawno zrozumiałam, że ludzie, choćby nawet najmilsi czy najwrażliwsi nie zawsze będą w stanie zrozumieć, przez co przechodzimy. I nawet jeśli są obok nas, prędzej czy później wrócą do swoich z...

Do diabła z podłogą

Obraz
Dzisiaj będzie o relacjach, brudnej podłodze i raz jeszcze o „Smutkach wszelkiej maści” Mariany Leky, a w zasadzie o jednym z opowiadań. „Świadkinie szczęścia i nieszczęścia” to krótka historia pewnej przyjaźni, nie zdradzę wszystkich szczegółów, na wypadek, gdyby ktoś miał ochotę sięgnąć po książkę. I choć wśród opowiadań autorki przyjaźń pojawia się w wielu odsłonach, mnie ujęła ta właśnie historia. Dlaczego? Ponieważ dotyczy relacji, która przetrwała lata i pewnie niejedną próbę. I choć powodów jej trwania jest wiele, wśród nich znalazł się również ten: Powodem, dla którego nam się ze sobą nie dłuży, jest to, że kiedy jedna odwiedza drugą, nie musi być jedzenia na stole ani wyszorowanej podłogi. Smutki wszelkiej maści,  Mariana Leky Trywialne, a jednak niezwykle prawdziwe. Rozumiem doskonale ten powód, bo mam szczęście mieć taką przyjaźń i wiem, że powyższy opis kryje coś więcej niż tylko nieposprzątane mieszkanie i brak poczęstunku. Pisałam o relacjach do zadań specjalnych, róż...

Kobieta dojrzała i koszty życia

Obraz
Nie ustaję w poszukiwaniach recepty na dobrą dojrzałość, a jeśli jej nie znajdę, przynajmniej chcę więcej rozumieć, choć wierzę, że w efekcie stworzę własny zupełnie zwyczajny przepis, skrojony na moją miarę, bo o to chyba chodzi. Dlatego ostatnio taki, a nie inny dobór lektur. I tu pora się przyznać, że do niektórych musiałam dorosnąć. Deborah Levy napisała książkę o wiele mówiącym tytule „Koszty życia”. Dawno temu uznałabym, że to książka o niczym, pełna refleksji, przemyśleń autorki o własnym życiu i życiu w ogóle, bez literackiej fikcji, bez pełnej napięcia historii. Dzisiaj jest tym, czego potrzebuję, spojrzenia na dojrzałość, kobiecych wniosków i przemyśleń, refleksji. Zwłaszcza że na tę książkę składają się opowieści, napisane przez autorkę w okresie między jej pięćdziesiątymi i sześćdziesiątymi urodzinami, zatem Deborah Levy jest o krok przede mną, bogatsza o kolejną dekadę. Poznajemy pisarkę w momencie życiowych zawirowań, właśnie rozpadło się jej małżeństwo. Wraz z dwoma có...