Kobieta dojrzała i koszty życia

Nie ustaję w poszukiwaniach recepty na dobrą dojrzałość, a jeśli jej nie znajdę, przynajmniej chcę więcej rozumieć, choć wierzę, że w efekcie stworzę własny zupełnie zwyczajny przepis, skrojony na moją miarę, bo o to chyba chodzi. Dlatego ostatnio taki, a nie inny dobór lektur. I tu pora się przyznać, że do niektórych musiałam dorosnąć. Deborah Levy napisała książkę o wiele mówiącym tytule „Koszty życia”. Dawno temu uznałabym, że to książka o niczym, pełna refleksji, przemyśleń autorki o własnym życiu i życiu w ogóle, bez literackiej fikcji, bez pełnej napięcia historii. Dzisiaj jest tym, czego potrzebuję, spojrzenia na dojrzałość, kobiecych wniosków i przemyśleń, refleksji. Zwłaszcza że na tę książkę składają się opowieści, napisane przez autorkę w okresie między jej pięćdziesiątymi i sześćdziesiątymi urodzinami, zatem Deborah Levy jest o krok przede mną, bogatsza o kolejną dekadę.

Poznajemy pisarkę w momencie życiowych zawirowań, właśnie rozpadło się jej małżeństwo. Wraz z dwoma córkami, zamieszkała w nowym miejscu, a to dopiero początek zmian.

Autorka ma ważne spostrzeżenia, to nimi chciałabym się dzisiaj podzielić oraz własną krótką refleksją. Czas dojrzałości, czy jak wolą niektórzy początku starości, w życiu każdej kobiety jest szczególny, bo niesie ze sobą wiele zmian niemal we wszystkich obszarach. Odsłania krajobraz namalowany przez życie lub przez nas same. I czasem wygląda on tak:

Po zerwaniu bajkowej tapety w Domu Rodziny, gdzie komfort i szczęście mężczyzn oraz dzieci były dotąd priorytetem, ukazuje się niedoceniona, zaniedbana, wyczerpana kobieta. Potrzeba umiejętności, czasu, oddania i empatii, by stworzyć dom, w którym wszystkim jest dobrze, i który dobrze funkcjonuje.

Deborah Levy, Koszty życia

Teraz nadchodzi czas tej właśnie kobiety, moment, w którym powinna zadbać również o własne potrzeby. I zająć się czymś, na co nie miała siły, czasu lub życiowej przestrzeni, najlepiej sztuką i to nie byle jaką, bo autorka zauważa, że spośród wszystkich sztuk prawdopodobnie najważniejsza jest sztuka życia. Na przykład praktykowana w ten sposób, dostępny dla każdej z nas, o ile zamienimy spożywcze składniki, bo zielone pomidory i pieprzna szmaragdowa oliwa nie stoją w Polsce na każdym stole, ale od czego jest własna inwencja?

Czasami posypywałam solą morską kawałek kwaśnego zielonego pomidora i zanurzałam go w pieprznej szmaragdowej oliwie. Czułam się, jakbym odkryła coś dobrego, co było w moim zasięgu.

Deborah Levy, Koszty życia

Twórczyni przekonuje, że w pisaniu chodzi o przyglądanie się i znajdowanie nowych rzeczy, a czasem chodzi o dostrzeganie rzeczy nowych i starych. Czytając tę myśl, przyszło mi do głowy, że przecież o to samo chodzi w życiu.

Jestem przekonana, że czas dojrzałości daje zupełnie inne możliwości, dlatego godząc się ze stratami, próbuję otworzyć się na nowe. I zamierzam odkrywać również siebie, bo nie zawsze wiem, co lubię i co mi pasuje, teraz mam na to przestrzeń. Co do samego godzenia się ze stratami, to nie ma innego wyjścia, bezlitośnie zauważa znacznie starsza od autorki przyjaciółka.

Powtarzałam jej, że mam pięćdziesiąt dziewięć, że na horyzoncie majaczy sześćdziesiątka. Zastanawiałam się na głos, czy zdołam się pogodzić z przejściem na tę część plaży. Celia oznajmiła, że nie mam innego wyjścia, więc nie jest to kwestia pogodzenia się.

Deborah Levy, Koszty życia

Skoro nie jest, to nie zamierzam walczyć, akceptuję, będzie łatwiej. Jest też trudniej, bo to czas refleksji, a te nie zawsze są pogodne. Deborah wciąż zadaje sobie pytania, bardzo trafne i bardzo ważne, a tym samym niezwykle potrzebne. Nieco inne niż tylko dotyczące osiągnięć, które można udokumentować. Raczej stanowią bilans najważniejszych potrzeb i emocji. Robi to wzruszająco i pięknie:

Rozmyślałam o istnieniu. I o tym, co ono ostatecznie oznacza. Czy dobrze się spisałam? Kto to ocenia? Czy było wystarczająco dużo szczęśliwych lat, czy było wystarczająco dużo miłości i kochania? Czy moje książki, te, które napisałam, były wystarczająco dobre? Czy dostatecznie troszczyłam się o innych? Czy byłam naprawdę szczęśliwa żyjąc sama?

Deborah Levy, Koszty życia

I chyba to właśnie jest najważniejsze, bo składa się na poczucie życiowej satysfakcji lub jej braku. W tym ostatnim przypadku należy pamiętać, że to jeszcze nie koniec, jakby powiedział Wojciech Młynarski, Jeszcze w zielone gramy.

Jest też małe posumowanie i pełne zdumienia powitanie, wzruszający moment dostrzeżenia samej siebie:

Szósta dekada mojego życia była okresem zmian i turbulencji, energetyzującym i ekscytującym. Czasem szacunku dla siebie samej i być może rodzajem powrotu do domu. Więc w końcu jesteś! Gdzie się podziewałaś przez te wszystkie lata.

Deborah Levy, Koszty życia

I jeszcze taki plan autorki, dobry dla wszystkich, prawda?

Powinnam bardziej o siebie dbać. Bardziej o siebie dbać po dekadach dbania o innych.

Stosując się do zalecenia, chciałabym pamiętać o wspomnianym przez pisarkę szacunku do siebie.

Nie ustaję w poszukiwaniach i jestem bardzo ciekawa, czy wnioski kobiet dojrzałych, które dopuściły czytelników do swoich refleksji, w jakiś sposób się pokryją. Jeśli macie ochotę dołączyć do poszukiwań, serdecznie zapraszam, w miłym towarzystwie nie tylko raźniej, ale też przyjemniej. Bardzo dziękuję za to, że do mnie zaglądacie.


Fragment obrazu autorstwa mojej córki M. Dziękuję Kochanie 💙💚💛


Więcej o dojrzałości było tu:


 

Komentarze

  1. Oczywiśćie nie chodzi tylko o wiek,ale też doświadczenia.Różnie życie nas doświadcza,każdy przeżywa sprawy na swój indywidualny sposób i wyciąga wnioski czy lekcje.Można więc zestarzeć się młodo,albo być wiecznym lekkoduchem.:) Zupełnie zgadzam się z tym,że liczy się przede wszystkim satysfakcja z życia,które nie jest lekkie i chociażby mała przewaga plusów nad minusami powinna nas bardzo cieszyć.Ale wiadomo,mamy różne standardy.
    Sedecznie pozdrawiam.Simera

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą, że standardy mają wpływ na poczucie życiowej satysfakcji, bo ktoś wiecznie niezadowolony nie ma szans na dostrzeżenie owych plusów. Muszę przyznać, że doszłam do takiego życiowego etapu, w którym cieszą mnie wszelkie plusy, a nawet malutkie plusiki, no bo kiedy, jak nie teraz? Ja również pozdrawiam i dziękuję za Twój komentarz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Życzliwość, a raczej jej brak

Kobieca samotność

Kobieta zawiedziona

Wiek dojrzały?

Co ze mną nie tak?

Zmagam się...

Kryzys wieku średniego?