Cytrynowiec
Obejrzałam wczoraj włoski film „Cytrynowiec”.
Dość prosta historia, a jednak w jakiś sposób otulająca, jesienna, nie tylko w
kontekście pory roku, film bowiem świetnie wpisuje się w moją kolekcję
filmowych obrazów o dojrzałości. Było o tym tutaj:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2025/05/filmowa-wersja-dojrzaosci.html
Pasuje też do mojego obecnego stanu
ducha.
Nostalgiczna, klimatyczna, niespieszna opowieść o nieoczywistej przyjaźni i odkrywaniu siebie na nowo. O potrzebie
zatrzymania się. Eleonora, bohaterka historii mówi do męża, że przez cały czas starała
się biec, biegła, biegła, ale już nie ma na to siły. U mojej mamy parę dni temu
zdiagnozowano chorobę Alzheimera. Dużo o tym myślę. Poza ogromnym smutkiem,
który czuję, lękiem i przygnębieniem, myślę, że ona nigdy nie przestała biec.
Biegła do końca, nadal biegnie, bo nie potrafi inaczej. Jednocześnie nie
opuszcza mnie straszna myśl, że można przestać żyć, na długo przed tym, zanim
się umrze. Na różne sposoby.
W filmie Eleonora wraca do swojej porzuconej
przed laty pasji. To jedna z tych dobrych stron dojrzałego wieku. Pojawia się
przestrzeń na coś nowego. W niektórych przypadkach trzeba tylko „dotrwać” do
momentu, aż dzieci dorosną. Często nie mamy pojęcia, co mogłoby być tą nową
pasją, bo przez lata nie było czasu i siły, żeby o tym myśleć. Wszystko przed
nami, mam nadzieję.
Kasia Nosowska, kobieta półwieczna, jak
ja, postanowiła nauczyć się francuskiego, kaligrafii i garncarstwa. Ja
skończyłam kurs historii sztuki, oglądam lekcje o filozofii, piszę posty na
bloga, robię zdjęcia, odnawiam stary dom, nauczyłam się robić powidła, pracuję
w ogrodzie i zastanawiam się, co by tu jeszcze? Nieważne co robimy, ważne, że w
końcu coś wyłącznie dla siebie, z potrzeby.
O dziwo początki były trudne.
Dotychczas trochę w trybie chomika, chciałam jak najlepiej wykorzystywać czas, być
może dlatego byłam przekonana, że wszystko, co robię, powinno być pożyteczne, a
jeśli tak nie było, czułam, że ten czas marnuję. Towarzyszyło mi poczucie winy.
Podobnie jak wtedy, gdy nie robiłam nic. Trzeba i należy, to były
podstawowe słowa organizujące dzień. Z czasem przyzwyczaiłam się do „marnowania”
czasu i robienia czegoś wyłącznie dla własnej satysfakcji. W końcu matka też
człowiek.
Proszę moją mamę, żeby się nie spieszyła,
bo pośpiech powoduje u niej stres. Odpowiada mi, że tak się
nauczyła. Wiem, że nie przekonam jej już, żeby zwolniła, zatroszczyła się o
siebie, ale przeglądam się w niej i wyciągam wnioski. Być może to kiedyś będę
ja, w końcu to bardzo prawdopodobne. Trudna lekcja.
W tym wszystkim przecież nie chodzi o
to, żeby koniecznie wywracać swoje życie do góry nogami, a raczej o to, żeby się
zatrzymać i pomyśleć, czego dzisiaj potrzebuję, co mogłoby mi sprawić radość,
czego chciałabym spróbować. I o odwagę. Odwagę próbowania. Nie za wszelką cenę
naturalnie. Moja koleżanka zapisała się na taniec brzucha. Aż tyle odwagi nie
mam, nie z moim brzuchem. A tak naprawdę, to nie moje, bo chodzi przede
wszystkim o to, żeby czerpać satysfakcję, a nie walczyć ze sobą.
Iwona Opiełka Majewska zapytana o dojrzałość
odpowiedziała, że rzecz w akceptacji, a ta zaczyna się wtedy, kiedy zamiast
liczyć zmarszczki liczymy chwile, które nas cieszą. Dodałabym,
że dobrze by było również tworzyć te chwile. Może to drugie jest nawet
ważniejsze?
Choroba
mamy paradoksalnie otwiera mnie na życie. Na tę delikatną część, w której jest
troska, uważność, bliskość. Sama też tego dzisiaj potrzebuję. Być może dlatego
film Cytrynowiec ze swoją niespieszną fabułą, skoncentrowaną na
uczuciach i emocjach tak dobrze mi się oglądało. Jest w tym filmie jakiś rodzaj
tkliwości.
Reżyserka Kinga Dębska kończy swoją
biografię słowami, które ja także zostawiłam dzisiaj na koniec. Bardzo bym
chciała, żebyśmy nie zostawały w przedpokoju.
Taka myśl, która ostatnio
często mi towarzyszy. Otóż zbyt często zostajemy w przedpokoju naszego własnego
życia. Z lęku, strachu, co to będzie, z wygody i przyzwyczajenia. Ja chyba już weszłam
do dużego pokoju swojego życia i zastałam tam zupełnie inną siebie. Wam też to
radzę, wejdźcie, zaryzykujcie. Albo chociaż zastanówcie się nad tym.
Kinga
Dębska, Czułe miejsca Reżyserka o sobie
Komentarze
Prześlij komentarz