Nostalgia, czyli o tym, co nam zostało z dawnych lat?
Niedawno miałam okazję przeczytać pięknie wydaną i
interesującą książkę Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny Paryż
Belle Epoque, Sekrety Miasta Świateł. Przeniosła mnie w czasy wielkich
wystaw, sztuki, tańca, kabaretów, absyntu, ale też w czasy postępu i nauki
oraz… słynnych kokot i kurtyzan, bo być może wiecie, że były to czasy, w
których:
Posiadanie drogiej utrzymanki nobilitowało
mężczyznę, podobnie jak posiadanie wyjątkowego araba w stajni.
Ale dzisiaj nie będzie o kurtyzanach, tylko o tym, co
było i minęło, a za czym tęsknimy lub wspominamy z nostalgią.
Niektórzy twierdzą, że nostalgia to tęsknota zabarwiona smutkiem. I
chyba tak rzeczywiście jest. Z filmu O północy w Paryżu wiemy,
że każde pokolenie tęskni za minionymi czasami. Po przeczytaniu książki
wyleczyłam się nieco z takiego myślenia, bo choć Belle Epoque, jak
sama nazwa wskazuje była epoką piękną, to życie w niej niekoniecznie należało
do najłatwiejszych. Ale to, co po sobie zostawiła, w postaci słynnych dzieł
impresjonistów, literatury czy secesyjnej architektury wciąż zachwyca.
Cóż, można tylko, powtórzyć za Urszulą Sipińską To
był świat w zupełnie starym stylu.
Co innego, gdy dopadają nas własne wspomnienia, te
miłe oczywiście. Wtedy często pojawia się nostalgia i z rozrzewnieniem
wspominamy, jak to kiedyś było dobrze. I oczywiście, jak wspaniale smakowało.
Zgodzicie się, że niektórych smaków próżno szukać, bo nawet jeśli wciąż pewne
produkty można kupić, to smakują inaczej, a potrawy przygotowywane przez babcię
okazały się niepodrabialne.
Nie sposób się nie rozrzewnić, gdy wspomina się uroczą
historię miłosną znajomego pana, który pokochał w przedszkolu pewną dziewczynę,
bo miała czerwone włosy i kropeczki na nosie, a inny mały amant, także
powodowany silnym uczuciem, w czasie rodzinnych świąt zbierał pieniądze na
sukienkę dla swojej przedszkolnej wybranki. No i mój mąż, który na tym wczesnym
etapie edukacji pokochał pewną Magdę, bo mu wiązała buty, których sam nie
potrafił zawiązać. Przyznam, że jestem nieco zazdrosna, w końcu pierwsza miłość
podobno najsilniejsza. Pewnie macie mnóstwo takich historii.
Nie wiem, który czas wspominacie najchętniej, może najszczęśliwszy był ten, w którym byliśmy dziećmi, bo jeszcze niczego nie
zdążyliśmy zepsuć. Sądzę jednak, że nie wszystkich dotyczy to w tym samym
stopniu, bo choć my sami może nie zdążyliśmy, to jest szansa, że dorośli w tym
względzie wykazali się ogromną skutecznością. Najczęściej jednak chyba
wspominamy młodość.
W filmie O północy w Paryżu, każde pokolenie z tą samą nostalgią wspomina inne czasy. Parę lat temu pojawiła się piosenka Darii Zawiałow i Quebonafide Bubbletea. Pierwszy raz usłyszałam ją jadąc na wakacje. I doznałam pewnego rodzaju szoku, bo okazało się, że za moim, jest już pokolenie, które tęskni za czymś, czego zupełnie nie rozumiem i nie znam, a oni już za tym tęsknią. To oznacza ni mniej ni więcej, że czas szybko płynie i ja już naprawdę jestem, jak elegancko ujmował to mój kolega, w czasie, kiedy problem zupełnie mnie nie dotyczył „panią starszą”. Wtedy było to nawet zabawne, nie wiem, w którym momencie przestało. Oto fragment tekstu:
Tęsknię za poprzednim logo Reeboka
Nowe wygląda jak dla crossfitowców
Tęsknię też za Ligą Plus bo bez Smoka
Ten program nie wygląda już tak samo
Za szóstą odsłoną Pro Evo Soccer Jezu
Ale tam strzelałem Adriano
Za głową pomalowaną na biało
Do tego w sumie zawsze mogę wrócić
Za podzielonym na cztery ekranem
I graniem w te survivale Call of Duty
Sami widzicie, jeśli macie tyle lat co ja, pewnie
rozumiecie, o co mi chodzi, jeśli natomiast jesteście młodsi, rozumiecie tekst
piosenki.
Piosenkę lubię, choć wyraża nie moje tęsknoty, przemawia do mnie natomiast inny fragment:
Tęskniłem za Tobą, nostalgia to błysk
Do którego nocą latają ochoczo takie ćmy jak my
I kolejne znajome zdanie: Co nam zostało z
tych lat? To już inny aspekt tej całej historii o dawnych czasach. Tę
sentymentalną piosenkę dawno temu śpiewał Mieczysław Fogg, ale to profesor
Jerzy Bralczyk w książce 500 zdań polskich celnie wyjaśnia,
czym tak naprawdę jest to pytanie:
Pytanie sentymentalne, rozpoczynające jedną z
najbardziej znanych piosenek kabaretowych, nadaje się do powtarzania
niezliczoną liczbę razy, i to z wiekiem coraz częściej pojawia się, wprost czy
pośrednio, ilekroć przypominamy sobie lub (bo z czasem trudniej) usiłujemy
przypomnieć te lata.
I ostatnia już odsłona naszych wspomnień. Tomasz Sobierajski, w rozmowie z Magdaleną Kuszewską w książce Pokolenia:
W pewnym momencie naszego życia, w jakimś stanie
skupienia czy emocjach, gdy obserwujemy młodsze pokolenia, włącza nam się tryb
strukturalnego sentymentalizmu, który przejawia się w powiedzeniach typu „
Kiedy ja byłam w twoim wieku…” lub „Gdybym ja w dzieciństwie miał to co ty,
to”. Jak łatwo się domyślić, dalej następuje albo kombatancka wyliczanka o tym,
że się miało siedem kilometrów do szkoły, pod górę, a w plecaku nosiło kanki na
mleko, lub opowieść o tym, że gdyby nie czasy, w których się żyło, to zostałoby
się co najmniej prezydentem Stanów Zjednoczonych lub Usainem Boltem.
Podobno faza strukturalnego sentymentalizmu włącza się bezwiednie. Sądzę, że ma zupełnie inne źródło niż to, z którego pochodzi nostalgia. Obiecałam sobie, że nigdy się temu nie poddam i nie będę gnębić moich dzieci opowieściami rozpoczynającymi się od słów „Ja w twoim wieku…”. Czy mi się udało? Nie, ale naprawdę miałam dwa i pół kilometra do szkoły.
To także nam zostało z dawnych lat...
Ale jeśli ktoś wolałby zostawić przeszłość w przeszłości to można zajrzeć tutaj:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/06/czy-mozna-zostawic-przeszosc-w.html
Komentarze
Prześlij komentarz