Państwo Obrażalscy, jak radzić sobie z kimś, kto się często obraża?

Mogłabym napisać o tym jak się nie obrażać, wolę jednak przyjrzeć się tym, którzy nieustannie to robią, bo ich zachowanie stanowi kłopot dla otoczenia. Powody są różne, błahe, poważne, nieistotne, wszystkie jednak godzą w obrażającego się z taką samą siłą, bo ma taki mechanizm reagowania. To rodzaj manipulacji i szantażu emocjonalnego, który często nieświadomie stosuje, inaczej nie potrafi lub nie chce, ponieważ obrana strategia działa. Spotkaliście takie osoby? Jeśli tak, wiecie jak nieznośni mogą być i jakie emocje potrafią wywołać. Dobrze jest przerwać ten zaklęty krąg, w którym za każdym razem ulegamy presji niezadowolenia.

Największym wyzwaniem jest bliska relacja z osobą skłonną do obrażania się, mam na myśli nie tylko partnera lub partnerkę, bo chyba najgorsza z możliwych wersji to obrażalski rodzic. To musi być dla dziecka ogromnym obciążeniem niezależnie od jego wieku. Dlatego ja nie obrażam się na swoje dzieci, czasem proszę o kilka minut, staram się mówić otwarcie co mnie dotknęło, uważam jednak, że obrażanie się jest karaniem kogoś, kogo uznaliśmy za winnego i strategią obliczoną na wywołanie poczucia winy.

Dla jasności, nie mam na myśli poważnych powodów i zdarzeń, które są  bolesne i sprawiają, że nie chcemy już więcej mieć do czynienia z osobą, która wyrządziła nam krzywdę, mamy do tego prawo. Nie chodzi także o chwilowy foch prezentowany w sytuacji, gdy coś nas dotyka.

Ten wpis dotyczy osób, które świadomie lub nie, karzą swoje otoczenie częstym obrażaniem się.

Na początek podstawowy wniosek. Pan Obrażalski lub Pani Obrażalska obraża się dopóki jest to skuteczne. Skoro działa, nawet nie zastanawia się nad zmianą, my natomiast gramy w tę grę i staramy się naprawić sytuację lub mamy poczucie winy.

Znam obrażalskich, którzy z powodu drobnej uwagi potrafią się nie odzywać przez wiele tygodni, to rodzaj kary. Od takich osób najlepiej byłoby się trzymać z daleka, co jednak gdy tą osobą jest nasz partner, rodzic lub przyjaciel albo koleżanka z pracy?

Na początek przestańmy się tym przejmować, pamiętacie wpis o niebraniu na siebie emocji innych ludzi? 

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/08/jak-nie-brac-na-siebie-emocji-innych.html

No właśnie, te emocje nie są nasze, zajmijmy się swoimi. Chyba, że są, bo zawiniliśmy, to przeprośmy. Obrażalscy „sadzą” obrazę w ogródku nienawiści, pielęgnują ją z przekonaniem i nawet przez chwilę nie myślą o tym, że w ten sposób szkodzą także sobie. Dlatego obrażoną minę lepiej zignorować.

Najgorsze co można zrobić to zabiegać o względy obrażalskich, bo otrzymują komunikat, że dajemy im przyzwolenie. Zanim się obejrzymy będziemy tymi, którzy zawsze starają się naprawić sytuację, a obrażalski lub obrażalska będą coraz bardziej nieprzejednani. Pokażmy więc, że na nas to nie działa.

Warto nadmienić, że owszem widzimy, że pan lub pani są obrażeni, ale wolelibyśmy inny sposób załatwienia tej sprawy, na przykład rozmowę i wspólne znalezienie wyjścia z sytuacji.

Jeśli taka strategia nie skutkuje należy przejść nad tym do porządku dziennego. Na początku może być trudno, wszak dotychczas działaliśmy w inny sposób. Z czasem jednak poczujemy ulgę, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że w tej sytuacji powinniśmy się raczej zająć swoimi emocjami. Emocje obrażalskich, jak już ustaliliśmy, są ich i zakładając, ze są dorośli, muszą sobie ze swoim niezadowoleniem poradzić.

Nie ma sensu stosować odwetu i również się obrażać, warto zająć się swoimi sprawami, nie poświęcać obrażalskim nadmiernej uwagi, nie komentować i nie przymilać się.

Ponieważ zwykle wtedy sami potrzebujemy chwili oddechu i przestrzeni, postarajmy się sobie ją zapewnić i dajmy także przestrzeń osobie obrażonej.

To jedyna droga do pokazania, że metoda jest nieskuteczna i muszą poszukać innej formy wyrażenia swojego niezadowolenia.

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wszystkim, jak najmniej kontaktów z obrażalskimi.

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Co nas gubi?