Związek w kryzysie i brak współpracy, czyli trochę o życiu obok

Dzisiaj kolejny z małżeńskich lub partnerskich tematów. Będzie smutno. Obiecuję, że następny wpis będzie pogodniejszy.

Nie ma związku, który na przestrzeni lat nie doznałby mniejszego lub większego kryzysu, to jasne. Związek tworzy dwójka ludzi, zdarza się, że mają różne potrzeby. Gubią nas zaniedbania, pośpiech, czasem działania destrukcyjne, nasze drogi się rozchodzą, ale najbardziej chyba dotkliwy jest brak współpracy.

To wyjątkowo trudny moment, kiedy jedno z partnerów sygnalizuje potrzebę zmian, a ktoś, z kim żyjemy odmawia współpracy. Wiem, że bywa jeszcze gorzej, są sytuacje, kiedy związek właściwie się rozpadł, a mimo to małżonkowie lub partnerzy muszą żyć pod jednym dachem, a nawet prowadzić wspólne gospodarstwo. To bardzo trudne i wyczerpujące. Pół biedy jeśli partner nie jest specjalnie toksyczny, nie bywa złośliwy, nie stosuje przemocy i nie jest uzależniony.

Są też takie związki, w których ludzie tkwią, z różnych powodów, przyzwyczajenia, obawy samotności, lęku o przyszłość i żyją we wzajemnej wrogości, niechęci, żalu i frustracji. To jedyne co znają, więc pozostają razem, a jednak osobno.

Zawsze nakłaniam do szukania profesjonalnej pomocy lub skorzystania z grup wsparcia, bo w takim związku najbardziej dojmująca jest samotność. 

Znacie moje zdanie na temat przemocy, tu nie ma miejsca na kompromisy, dlatego o tym pisać nie będę.

Nie lubię nikogo oceniać i jak najdalsza jestem od udzielania rad w stylu, jeśli jest źle to natychmiast trzeba się rozstać, bo wiem, że zdarzają się sytuacje, choćby czasowe, kiedy to jest niemożliwe. To Wy najlepiej wiecie w jakiej sytuacji się znajdujecie. Wierzę jednak, że niemal zawsze da się ją nieco poprawić, a czasem trochę to już bardzo wiele.

Najważniejsze jest, by nie rezygnować z siebie, warto nauczyć się żyć pomimo, tworzyć własny świat, o ile to możliwe zająć się sobą. W takiej sytuacji należy pamiętać, że wpływ mamy tylko na siebie, nie jesteście w stanie zmienić osoby z którą żyjecie i nie możecie zmusić jej do miłości, możecie jednak zadbać o siebie, a jeśli macie dzieci, również o nie i to im należy pokazać, że zamiast godzić się na wszystko można o siebie walczyć.

Wiem, że to trudne, wydaje się nawet niemożliwe, wymaga czasu, przewartościowania pewnych spraw i nauczenia się innego myślenia o sobie, ale warto. Małymi kroczkami naprzód.

Sami musicie wybrać co Wam pasuje, szukać rozwiązań, na początek jednak warto przekierować myślenie na to, co ja o tym sądzę? Nie partner, ja, co ja bym zrobiła, gdybym była sama, czego potrzebuję, co ja na to?

Warto tez oddać odpowiedzialność za samopoczucie partnera, partnerowi. Jeśli jest niezadowolony to trudno, nie pielęgnować złych emocji, nie nadskakiwać, nie wyjaśniać zbyt wiele. Jego czy jej emocje należą do nich.  I najważniejsze, nie uzależniać swojego samopoczucia od tej relacji. To moment, w którym zamiast brać odpowiedzialność za partnera, bierzecie odpowiedzialność za siebie.

Jeśli nie widzicie dzisiaj szansy na poprawę i spróbowaliście wszystkiego można powolutku zacząć budować swoje życie z uwzględnieniem tej wiedzy, zaakceptować fakt, że dzisiaj tak właśnie jest. Skupić się na określeniu jak jest, jaki jest rzeczywisty obraz tego związku. Lepiej nie koncentrować się na tym, że chcielibyśmy, żeby było inaczej, bo to uruchamia ogromny żal, przytłacza i odbiera siły. Dzisiaj jest tak. To trochę uczenie się życia obok.

Nie warto wdawać się w żadne dyskusje, przepychanki czy kłótnie. Zawsze jednak należy reagować, jeśli na coś się nie zgadzacie. Mamy prawo do reakcji, jeśli z niego nie korzystamy, pozostaje dyskomfort.

W przypadku, gdy odbywacie ciągłe rozmowy, które kończą się płaczem, odpuśćcie. Nie zmusicie drugiej strony do przyjęcia Waszego punktu widzenia. Nieustanna walka, awantury tylko pogarszają sytuację. Można skupić się na tym, by komunikować pewne sprawy, ale nie wdawać się w dyskusję.

Niestety w rodzinie nie wszystko zależy od nas. To także wybór drugiej strony na ile uczestniczy w Waszym życiu. Każdy z nas sam odpowiada za swoje zaangażowanie i wkład, budowanie relacji z bliskimi także. Oddajmy więc tę część odpowiedzialności.

Dla wyciszenia atmosfery warto postawić na uprzejmość, choćby chłodną i lepiej stronić od ogólnych ocen, one nam szkodzą, skupiajmy się raczej na konkretnej sytuacji.

Kiedyś przeczytałam, że barometrem związku jest zupełnie trywialna sprawa, samochód partnera lub partnerki przed domem. Jeśli wracacie z pracy i cieszycie się, że stoi, jest w porządku. Jeśli natomiast zaczynacie się denerwować, nie wygląda to dobrze. Wiem, że to uproszczenie, ale chyba coś w nim jest.

Szukajcie własnego miejsca i pamiętajcie, Wasze uczucia są ważne i Wy jesteście ważni. Chcę podkreślić, że to nie oznacza, ze inni nie są ważni, po prostu nie zapominajcie o sobie, o siebie zawsze warto o siebie walczyć.

 

Niewielkie troski mówią, ogromne – milczą zdrętwiałe.

Seneka 

 

Nie milczcie, szukajcie osób, z którymi możecie się swoimi troskami dzielić. To może się wydawać nieoczywiste, ale jest trochę ludzi, którzy są gotowi nas wesprzeć.

 

Myślę o Was cieplutko i bardzo, bardzo chciałabym dodać Wam siły jeśli jej teraz potrzebujecie.

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Zgoda na siebie. Jak odbudować poczucie własnej wartości?