Jak odzyskać wewnętrzny spokój?

Tym, na co czasem zwracają uwagę osoby, które znają mnie nieco bliżej jest mój spokój. Obawiam się jednak, że rodzina może tego nie potwierdzić. Oni mają sposoby na to, żeby czasem wyprowadzić mnie z równowagi w błyskawicznym tempie. Całusy dla moich bliskich.

To fakt, że jestem dość spokojna, choć czasem tylko z pozoru.

Chciałabym siebie nazwać oazą spokoju, niestety mogę jedynie nad tym pracować.

Mamy w moim wieku mogą pamiętać taką zabawkę o nazwie zelfs. Były to stworki podobne do elfów i każdy w zależności od koloru niósł pewne przesłanie. Mojej córce trafił się jeden ze zdaniem „zachowaj spokój, życie płynie dalej”, M. już dawno nie bawi się zabawkami, ale zdanie ze mną zostało.

Lubię spokój i staram się go sobie zapewnić.

W sytuacjach, w których przyjaciele mówią, że zazdroszczą mi spokoju, zwykle odpowiadam, że jest to także kwestia temperamentu i to prawda, ale nad wewnętrznym spokojem również  pracuję. Nie zawsze było tak jak dzisiaj, czasem w środku przypominałam trzęsącą się galaretę.

Na początek bardzo pomaga dystans do spraw i otoczenia oraz umiejętność odpuszczania. Dzielę sprawy, problemy i to co mnie dotyka na trzy kategorie:

- pierwsza to te, które są mi bliskie, interesują mnie, bezpośrednio dotykają i mam na nie wpływ - to kategoria najważniejsza, nimi się zajmuję i przejmuję,

- drugie to te, które także mnie interesują i mają bezpośredni lub pośredni wpływ na moje życie, ale ja nie mam na nie wpływu, tymi zajmuję się w takim stopniu, żebym była ich świadoma i miała swoje zdanie, ale skoro nie mam wpływu, dystansuję się,

- trzecie to takie, które mogłyby mnie złościć, irytować, ale nie mam na nie zupełnie wpływu i bezpośrednio mnie nie dotyczą, więc odpuszczam.

Jest tu pewna pułapka, jak zaczęłam odpuszczać okazało się, że większość mogę odpuścić, mniej spraw mnie irytuje, rzadziej się denerwuję i znacznie mniej przejmuję, ale nie wszyscy są z tego zadowoleni.

Podam przykład, nie mam potrzeby krzyczenia na telewizor i pokazywane w programach wypowiedzi osób - choć całkiem mi z nimi nie po drodze, nie budzą moich gwałtownych emocji. Są takie postaci, które niezależnie od tego co powiedzą, nie zmienią już mojego stosunku do nich, ani mojego zdania, więc po co się denerwować? Mój mąż jednak ma na ten temat inną opinię i wolałby mieć z kim na ten temat żywo podyskutować, a ja się do tego nie nadaję.

To codzienność, czasem jednak zdarzają się w naszym życiu przykre sytuacje lub problemy. Wtedy staram się skupić na faktach i oddzielić od nich nasuwającą się natychmiast opinię. I znowu przykład:

Pada deszcz, beznadziejny dzień.

Pada deszcz, to fakt,

beznadziejny dzień, to opinia.

Kiedy mam natłok myśli w swojej głowie zadaję sobie pytanie, jaki są fakty.

Paulina Felicja Seidler w książce Po prostu spokój. Jak dobrze żyć po stoicku twierdzi, że:

Myśląc o naszej trudnej sytuacji nadinterpretujemy fakty i widzimy wszystko w czarnych barwach.

I choć filozofia stoicka nie jest w całości dla mnie, to w wielu aspektach jest mi bliska i wiele pożytecznych praktyk z niej zapożyczyłam. Skupienie na faktach umożliwia nam rozmyślanie o problemie w sposób bardziej rzeczowy.

Ale czy to znaczy, że emocje są złe? Nie, emocje są dla nas wskazówką, nie powinniśmy ich lekceważyć, one nam coś mówią. Warto tylko oddzielać je od faktów.

W sytuacjach, w których czuję się poirytowana, przepełnia mnie złość albo jestem zdenerwowana staram się robić pauzę pomiędzy emocją i działaniem, zgodnie z zaleceniem filozofii stoickiej. I to naprawdę pomaga, pod wpływem silnych emocji nie mogę myśleć logicznie. I nie mam na myśli wyłącznie swoich emocji. Kiedyś w pracy miałam koleżankę, która swoim temperamentem i sposobem działania wprowadzała dużo zamieszania, podobnie jak dyskutujące z nami rozemocjonowane nastolatki. Wygłaszam wtedy zdanie: proszę nie wprowadzaj mi nerwowej atmosfery, bo nie mogę myśleć.

Stoicyzm rozpoczyna się od zmiany myślenia, uczy uważności i samoobserwacji i dlatego może być w życiu bardzo pomocny. Ponieważ jednak jest wiele ciekawych postaw filozoficznych to ja, jak zawsze po troszeczku biorę dla siebie to co mnie przekonuje, lepiąc tym samym własny, domowy przepis na wystarczająco dobre życie. Dzięki uważności podchodzę do siebie z większą wyrozumiałością i troską, jestem spokojniejsza i lepiej mi ze sobą.

Oczywiście zmiana na poziomie myślenia nie załatwi wszystkich problemów, ani nie zagwarantuje nam spokoju. Należy pamiętać o tym, by o ile to możliwe,  trzymać się z daleka od toksycznych ludzi i sytuacji, które nam szkodzą. Na poziomie emocji natomiast odcinać się od nie swoich spraw, bo czasem lubimy się zaangażować tam, gdzie nie musimy.

Wtrącanie się w zadania innych osób czy branie ich na siebie zamienia życie w nieznośną harówkę. Najpierw naucz się stawiać granice.

Odwaga bycia nielubianym I. Kishimi, F. Koga

I nie chodzi tu o to, żeby wszystko mieć w przysłowiowym nosie, albo jeszcze mniej elegancko. Tylko o to, żeby nie urządzać komuś życia (pewnie wszyscy znamy takie osoby) albo nie brać na siebie emocji innych osób (to ciekawy temat i jeszcze o tym napiszę).

Uogólnienia, to kolejny z problemów, który wpływa na nasz nastrój. Mówimy, to był fatalny dzień. Ale czy na pewno cały był taki, może tylko spotkało nas coś nieprzyjemnego o 14, a cały dzień był co najmniej neutralny? Albo, ludzie są nieżyczliwi, ale czy wszyscy? Jak się zastanowimy, to może parę życzliwych osób się znajdzie. Uogólnienia potrafią zatruć nasze myślenie. Podobnie jak założenia. 

Nie wszyscy musimy być wzorem opanowania ale wszystkim nam dobrze zrobi odrobina dystansu i pauza między emocją i działaniem.

M. miała w szkole koleżankę, z pozoru spokojna, zdradziła M., że jak ktoś ją denerwuje, to w myślach zdejmuje mu głowę jak ludzikowi z lego. Podobno pomaga zachować spokój, choć to dość osobliwa technika. Przytaczam ten przykład, żeby zachęcić Was do szukania własnych sposobów na osiągnięcie wewnętrznego spokoju.

Życzę owocnych poszukiwań i dużo spokoju. 


 

Komentarze

  1. Kiedyś w pracy koleżanka powiedziała mi niesamowity komplement - lubię z tobą porozmawiać, bo udziela mi się twój spokój! dzwoniła zresztą wiele razy z tym samy, gdy już byłam na emeryturze.
    A to właściwie nie jest spokój, tylko wyćwiczone podejście do wielu spraw.
    Nie zawsze jestem spokojna, tez czasami wybucham, ale nauczyłam się odróżniać sprawy ważkie od takich, którymi nie warto się przejmować.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właściwe podejście pomaga nam nie tylko dbać o emocje ale także odcinać się od tego co nam szkodzi. Pozdrawiam,

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce