O codziennych lękach i zamartwianiu się

Przeżyłem wiele okropnych rzeczy – na szczęście większość z nich nigdy się nie zdarzyła.

Mark Twain

W tym byłam świetna, wychodziło mi to naprawdę dobrze, ale ponieważ trochę mi przeszkadzało w życiu postanowiłam się tematem zainteresować. Jestem dużą dziewczynką, nie powinnam wciąż się zamartwiać, zwłaszcza, że chodzi o martwienie się na zapas. Nie mogę powiedzieć, że już tego nie robię, zdarza się, ale jestem znacznie spokojniejsza i świadomie podchodzę do tematu. Oczywiście nie mówimy o lękach, które są oznaką choroby, tu konieczna jest interwencja specjalisty, ja o bardziej przyziemnych sprawach. Jeśli Wam się zdarzyło martwić na zapas to wiecie o czym mówię.

Nie jestem specjalnie towarzyska, kto czytał moją listę wsparcia z księgarni pewnie już podejrzewa mnie o introwertyczną naturę. Wbrew obiegowym opiniom to nie oznacza, że nie lubię ludzi. Jeśli o mnie chodzi to lubię, wolę jednak kameralne spotkania od masowych imprez, wąskie ale sprawdzone grono przyjaciół i potrzebuję czasem pobyć w ciszy i spokoju. Koleżanki, które odprowadzałam do „numeru”, wiedzą, że potrafię się również dobrze bawić. Jednak były okresy w moim życiu, w których chowałam się przed ludźmi. Kompetencje społeczne bywały tak osłabione, że nawet załatwianie zwykłych spraw stanowiło stres. Teraz mam zwyczaj przeprowadzania ze sobą rozmów wychowawczych, przyglądam się temu, czego naprawdę się obawiam.

Jest wiele sytuacji, w których musimy się czemuś poddać, ale jest też wiele takich, kiedy wydaje nam się, że musimy, są też te, co do których mamy wybór.

Warto to sprawdzić i zadać sobie pytanie, czy to co mamy w planach jest konieczne, a jeśli nie to czy chcemy lub powinniśmy to zrobić.

Czasem mimo, że czegoś się boimy, chcemy się temu poddać, ważne, żeby to była nasza decyzja. Warto też racjonalizować obawy i zadawać sobie pytania:

- czego się boję,

- co najgorszego się stanie, jeśli się nie uda,

- co wtedy mogę zrobić.

Zwykle okazuje się, że problem nie jest aż tak poważny jak na początku się wydawało.

A co jeśli jest?  

Mnie najbardziej pomaga uświadomienie sobie, że życie w lęku nie spowoduje, że coś się nie wydarzy, lęk przed niczym mnie nie uchroni, wolę myśleć, że jeżeli to nastąpi, poradzę sobie. Tyle razy już sobie radziłam, teraz też sobie poradzę. Zajmę się tym, jak już się wydarzy, jeśli się wydarzy.

Lęk można pokonywać przez działanie, nie przez unikanie, ale trzeba być na to gotowym. Powtarzane doświadczenia osłabiają nasze lęki, warto sobie zdawać z tego sprawę i czasem pomyśleć, ok. będzie trudno, stresująco, ale jak dam radę to kolejny raz będzie łatwiejszy.

W przypadku ciągłych obaw, kiedy to boimy się czegoś co może nastąpić, czasem warto przypomnieć sobie stwierdzenie „lepszy koniec strachu, niż strach bez końca”, albo zastosować bardzo polską filozofię „jakoś to będzie”. Z ulicznych filozofii dobra jest też ta, którą wyznaje mój ojciec "jak trzeba to trzeba”. No właśnie, czasem zwyczajnie trzeba.

Zdarza się, że jest też druga strona medalu, jeśli coś się stanie, czego od jakiegoś czasu się obawiamy to czasem jest to wybawienie albo podjęcie decyzji za nas, może przynieść ulgę.

Warto również skupiać się na faktach, co nie jest łatwe, bo raczej mamy tendencję, do interpretowania zdarzeń.

Można spróbować myśleć o niektórych kwestiach, jako o sprawach do załatwienia, a nie o kłopocie. Mieszkając w obcym kraju dostrzegam, że my Polacy mamy tendencję do narzekania, czasem aż strach zapytać co słychać. Ale jak już się o tym wszystkim pomyśli „na spokojnie”, jak mawiała moja koleżanka, która niczego nie robiła na spokojnie, to okazuje się, że duża część problemów to sprawy do załatwienia, wiadomo, nie chce się, ale jak trzeba to trzeba.

Jak już jesteśmy przy sprawach do załatwieniu to wielu ludzi w związku z tym odczuwa stres i obawę. Na myśl o pani urzędniczce występującej z pozycji władzy lub strasznie ważnym panu urzędniku, niektórzy z nas odczuwają nie tylko lęk ale prawdziwy strach. Nie poddawajmy się temu, nie przymilajmy, traktujmy to tak, że mamy prawo tu być, mamy prawo zostać kompetentnie obsłużeni i dostosowujmy sposób komunikacji do osoby, która nas obsługuje. Na szczęście to zdarza się coraz rzadziej, ale pamiętam swoje wizyty w Urzędzie Skarbowym, nie napiszę którym, może przez ten czas coś się zmieniło i panie są miłe i uprzejme?

Dbajmy o swoje granice. To także doda nam siły i pewności.

Nie piszę tego wyłącznie teoretycznie, teraz już potrafię grzecznie poprosić o zmianę tonu lub sposobu rozmowy, wtedy niestety tego nie umiałam. Na potwierdzenie swoich słów powiem, że całkiem niedawno, poprosiłam lekarkę, o to, by rozmawiała ze mną w inny sposób, domyślacie się, że dalsza część wizyty przebiegła w atmosferze chłodnej uprzejmości i że więcej się nie spotkamy. Nie żałuję, bo nie miałam po wizycie tego przykrego uczucia, że znowu dałam się źle potraktować i nie zareagowałam. To również zmniejsza nasz lęk, bo mamy świadomość, że w przypadku złego traktowania potrafimy zareagować grzecznie ale stanowczo.

A na koniec intuicja, mam nową umiejętność, potrafię zaufać własnej intuicji, tej, o której przez lata mówiłam, że jej nie posiadam. A ona była na miejscu, głośno krzyczała tylko ja zagłuszałam ją spełniając oczekiwania innych, robiąc to co powinnam, albo to co wydawało mi się, że powinnam, jak to dziewczynka z ciasnym warkoczykiem. Przyzwyczajona do tego, że wmawiano mi przesadę, ignorowałam ten głos. Okazuje się, że to był rozsądny głos, czasem obawy to przeczucia i intuicja podpowiada to wyraźnie. Nie ignorujcie tego głosu, jeśli coś Was uwiera przyjrzyjcie się temu „na spokojnie”.

Jak już w naszej głowie wybierzemy się w podróż do przyszłości spróbujmy przywołać się do teraźniejszości. Bo to w teraźniejszości, w chwili, gdy to czytacie jesteście bezpieczni, a może nawet obok stoi kubek z kawą, a u tych którzy mają naprawdę dobry dzień jakieś ciasteczko? Może muzyka umila czas i może tu i teraz jest dobrze? A jutro? Jutro będzie jutro, poradzimy sobie.

Jeśli jednak zmagacie się dzisiaj z poważnym problemem, to przytulam Was mocno.

Czy Wy macie jakieś swoje sposoby na lęk i zamartwianie się?

 

                     Tu i teraz ☺

Komentarze

  1. Dzisiaj u mnie była kawa z „ciasteczkiem” - mega beza na pół z mężem. Czytam wspaniałe wpisy Ani i będę piekła chleb, co uwielbiam robić. Dzisiaj jest cudownie, a jutro będzie jutro. Dziękuję Ci Aniu. Koleżanka z numeru 😉.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnaczwartek, 08 czerwca, 2023

      Bardzo dziękuję, ale nie musiałaś pisać, że będziesz piekła chleb, wiesz, że uwielbiam Twój chleb,a tylko obejdę się smakiem. Całusy.

      Usuń
  2. Chyba każdy miewa podobne lęki. Zbiegiem okoliczności mam zagwozdkę właśnie , bo muszę zdecydować, czy przenieść się do innego miasta, bliżej syna.
    Robię listę za i przeciw, dyskutujemy z mężem o sytuacji, rozważamy różne scenariusze.
    Kiedyś przeczytałam hasło - nie martw się na zapas, po co martwic się dwa razy!
    I jeszcze - jeśli ma rozwiązania na jakiś problem, to znaczy, że nie ma problemu:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Kobieta Zwyczajnapiątek, 09 czerwca, 2023

      Dziękuję, że przeczytałaś mój wpis. Trudna decyzja do podjęcia przed Wami. U mnie także nie brakowało ostatnio trudnych decyzji. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Co nas gubi?