Pozwól im i pozwól sobie

Nie tak dawno na naszym czytelniczym rynku pojawiła się książka Mel Robbins „Teoria POZWÓL IM” i dość szybko zdobyła popularność. Dużo się mówiło zarówno o książce, jak i o teorii w niej zawartej. Prawdę mówiąc, mnie publikacja nie zachwyciła, choć samo podejście do problemu jest ciekawe. Niestety, w moim odczuciu pozycja nieco zbyt amerykańska, zbyt łopatologiczna i zbyt optymistyczna, o czym świadczy choćby taki fragment:

Możesz wieść życie, jakiego zawsze pragnąłeś. Możesz być milionerem. 

Mimo to myślę, że niektóre pomysły zawarte w książce można, a nawet warto zastosować, ale niewiele pomogą bez wcześniejszego przepracowania własnych problemów. Ponieważ jednak uważam, że wszystko dobre, co pomaga, każdy zainteresowany musi sam ocenić publikację i absolutnie nie nakłaniam do kierowania się moją opinią.

Na uwagę zasługuje „reguła 5 sekund”, to dzięki niej Mel Robbins przekonała się, że wyjście z pułapki polega wyłącznie na działaniu. Jak zwykle łatwo napisać, trudniej zrobić, bo często właśnie do działania najtrudniej się zmusić. Już wielokrotnie pisałam, że oczywiście można czekać aż coś się wydarzy, coś, co rozwiąże problem i czasem faktycznie się wydarzy, częściej jednak na czekaniu się zakończy. To dość oczywiste, że wtedy, kiedy jesteśmy załamani, brakuje nam motywacji, odwagi albo chęci do działania. Zwłaszcza, że chyba każdy odnajdzie w sobie większe lub mniejsze leniwe i/lub strachliwe stworzenie, które z uporem maniaka bojkotuje wszelkie pomysły, wiążące się z jakimkolwiek ryzykiem czy wysiłkiem. W dodatku wspomniane stworzenie wykazuje niezwykłą wręcz skuteczność w odbieraniu chęci i niszczeniu wiary w siebie. Mel Robbins jest w ocenie radykalna, twierdzi, że:

Czekanie, aż poczujesz chęć zrobienia czegoś, oznacza, że nigdy się za to nie zabierzesz.

Autorka upatruje szansy w małych krokach, każdego dnia, pomimo braku ochoty, co zdecydowanie jest mi bliskie:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/05/krok-za-krokiem.html

W jej przekonaniu nawet niewielkie, lecz konsekwentne działania przynoszą efekt. Znalazła własną receptę, w jaki sposób do owych działań przystąpić.

Nazwałam tę metodę „regułą 5 sekund”. Jest bardzo prosta: w chwili, gdy chcesz podjąć jakieś działanie, musisz w ciąg u pięciu sekund fizycznie się ruszyć, bo w przeciwnym razie mózg ci to wyperswaduje. Po prostu zacznij odliczać: 5… 4… 3… 2… 1… i rusz się. Zadziałaj zanim osaczą cię wątpliwości.

Dlaczego tylko 5 sekund? Ponieważ w ciągu tego czasu nasz usłużny i zdecydowanie lubiący pójście na łatwiznę mózg, nie zdąży zbojkotować podjętej decyzji.

Autorka opisuje metodę dokładnie, wyjaśnia powody skuteczności i podaje konkretne przykłady sytuacji, w których okazała się znakomitym rozwiązaniem nie tylko dla niej.

Tytułowe słowa pozwól im są określeniem innej, całkiem skutecznej metody, dzięki której łatwiej uwolnić się od nadmiernej potrzeby kontroli, przejmowania się opiniami ludzi, których opinie w najmniejszym stopniu nie powinny nas interesować i angażowania w sprawy, w które niekoniecznie musimy się angażować. Innymi słowy, rzecz o odpuszczaniu i puszczaniu sznurków, o czym było tu:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/11/moge-to-zostawic-czyli-sztuka.html

Mel Robbins zachęca do stosowania słów pozwól im, a przy tym do „pozwalania” innym na ich myśli, wypowiedzi i działania w sytuacji, w której i tak nie mamy na nie wpływu lub sprawa zwyczajnie nas nie dotyczy. Krótko mówiąc, to nie są moje wielbłądy. Proponowane podejście można stosować niezależnie od powagi sprawy, bo sprawdza się w przypadku ślamazarnej kasjerki, nastolatka, który w upalny dzień postanowił założyć ciepłą bluzę i naburmuszonej koleżanki przy sąsiednim biurku. Będzie skuteczna, kiedy będziemy mieli nieodpartą potrzebę zmieniania lub ratowania ludzi, którzy nie chcą się zmieniać, ale też wtedy, gdy partner lub partnerka postanowią od samego rana złorzeczyć na cały świat.

Na tym jednak M. Robbins nie poprzestaje, bo jej metoda lepiej działa wtedy, kiedy nauczymy się wypowiadać podobne słowa także do siebie, pozwól sobie… No właśnie, pozwól sobie odetchnąć, przestać się nadmiernie przejmować, pozwól sobie odpoczywać i pozwól sobie żyć swoim życiem.

To oczywiście skrót dwóch proponowanych przez autorkę rozwiązań. W obu propozycjach tkwią pułapki i konieczne są określone warunki do spełnienia, by proponowane rozwiązania mogły być skuteczne.

Może zacznę od dzisiaj, muszę się tylko zastanowić, na co sobie i innym pozwolić, a później 5…4…3…2…1…


Tak sobie myślę, że to pozwalanie powinno jednak mieć granice, tylko są trudne przypadki, które nic sobie nie robią ze stanowczego nie pozwalam.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesienna chandra

Gadają, gadają, gadają...

Dlaczego siebie nie lubimy?

Poświęcenie to ponura afera

Pora przyjrzeć się zakupom

Życzliwość, a raczej jej brak

Moc zwykłych rzeczy