Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Wieczorem strzelam focha, przy śniadaniu jestem niełaskawa, a w ciągu dnia zwracam uwagę na każdy drobiazg. Uwaga, mąż na cenzurowanym. Przecież tylko nie odstawił szklanki albo coś równie błahego. Można w to brnąć, taki rodzaj ukrytej agresji. Lepiej jednak się zatrzymać i zapytać samą siebie, co jest pod spodem?

Zwykle coś jest. I nie chodzi o to, że się czepiam (jak sądzi małżonek), nie o to, że wstałam lewą nogą (chyba, że o to), i nie o to, że każda nieodstawiona szklanka budzi we mnie tak silne emocje.

Taki przykład, padło na męża, ale to mógł być ktokolwiek.

Nauczyłam się zaglądać, co jest pod spodem, sprawdzać, o co naprawdę mi chodzi. I wiecie co? Najczęściej chodzi o coś niewypowiedzianego. Warto rozbrajać te bomby, bo jeśli niewypowiedzianego jest dużo, wtedy naprawdę już nie wiadomo o co chodzi. Relacja przypomina węzeł gordyjski, a my popadamy w coraz większe niezadowolenie i frustrację.

W najlepszym razie, jak już uzbiera się cała góra niewypowiedzianego, wybucha awantura, która ma szansę oczyścić atmosferę, choć niesie wiele zagrożeń, bo właśnie wtedy wykrzykujemy wszystko, co zalega od miesięcy. Dlaczego w najlepszym? Ponieważ w tym gorszym odkłada się  latami, powoduje coraz większy dyskomfort, albo chęć podłożenia nogi partnerowi, gdy przechodzi obok. Jeśli partner budzi w nas mordercze instynkty, to znaczy, że być może jest już za późno…

Co więc bywa pod spodem? Różne zranienia. Może wczoraj partner powiedział coś przykrego, albo zrobił coś, z czym się nie zgadzam, może mnie nie wysłuchał? Jeśli od dłuższego czasu bliska osoba jest na cenzurowanym i niemal na wszystko, co robi, reagujemy nadmiarowo, to pora na listę przewinień i dłuuugą rozmowę.

Kłopot w tym, że najpierw samemu należy się rozeznać w sprawie, trudne zadanie, trzeba się dowiedzieć, o co nam chodzi. Niestety, nie może być tak prosto, nie zawsze jest to oczywiste. Niechęć jest objawem. Zbyt ostra reakcja także.

Warto na bieżąco reagować na niewygody, spokojnie i adekwatnie do sytuacji, o ile oczywiście mamy do kogo reagować. Najgorzej jest, gdy po drugiej stronie stoi ktoś, kto nie chce słuchać, ani rozumieć. Tomasz Zieliński twierdzi, że nie ma ludzi zamkniętych, są tylko niewysłuchani. I coś w tym jest.

Skrajny przykład z zawodowego podwórka, kolega z pracy nie przykłada wagi do higieny osobistej, to mało powiedziane. Szef nie reaguje, bo ma swój gabinet. Pozostali, mili i kulturalni, nie mają odwagi lub nie znają sposobu, by z panem porozmawiać. Wyobraźcie to sobie, ja nie muszę, doświadczyłam na własnej skórze. Sytuacja jest krępująca, atmosfera gęstnieje, kolegę omijamy i coraz mniej miło go traktujemy. Napięcie narasta. Aż do możliwego rozwiązania sytuacji.

I choć z bliskimi jest inaczej, bo dzieli nas krótszy dystans, możemy sobie pozwolić na większą szczerość i zwykle jednak dbają o higienę, to i tak nie zawsze reagujemy od razu. Oczywiście reagować można różnie i to także ma znaczenie.

Zdarzają się osoby, które nie liczą się z niczyimi uczuciami i mówią wszystko, „co ślina na język przyniesie”, a bliskich traktują niczym swoją własność, jak dwie mamusie z książki Olgi Rudnickiej, miały skrupuły wyłącznie w przypadku obcych, wtedy zwykły mawiać:

To nie jest nasz mężczyzna, nie możemy nim dyrygować.

Czasem wolimy przemilczeć, lecz przemilczane, zostaje w nas. Dobrym sposobem jest odpuścić, tyle, że nie wszystko mamy ochotę odpuszczać, no bo niby dlaczego? Gdyby jednak ktoś chciał, podpowiedź tutaj:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/11/moge-to-zostawic-czyli-sztuka.html

Tak czy inaczej, zostawione samo sobie, czymkolwiek jest, panoszy się w nas, rośnie i prowadzi do biernej agresji.

Bierna agresja to oznaka niedojrzałości, zdarza się, gdy nie potrafimy rozładować emocji w dojrzały sposób.

Joanna Flis

Dlatego ja będę się upierać przy konieczności zaglądania, co "siedzi" pod spodem, wyjaśniania i rozmawiania, sprzątania na bieżąco.

Jeszcze jedna uwaga, nawet, kiedy po drugiej stronie znajduje się osoba, która nie słucha i tak warto zareagować. Mamy prawo mówić o tym, czego nie chcemy lub nie lubimy. Nie mamy natomiast wpływu na to, co inni z tym zrobią. I oczywiście, jeśli to Wy jesteście na cenzurowanym pytajcie partnerów, o co tak naprawdę im chodzi?

Mój mąż jeszcze nie wie, ale przed nami rozmowa… Mam nadzieję, że to będzie rozmowa.

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Co nas gubi?