Co nas gubi?

Co sprawia, że gorzej się czujemy? Komu wierzymy? Co wpływa na nasze życie i postrzeganie świata? Wreszcie jakie popełniamy błędy i dlaczego?

Te i wiele innych pytań, wciąż sobie zadaję. Poszukuję odpowiedzi, żeby ponownie nie wpadać w stare pułapki. Z tego zastanawiania wyszło mi, że:

1.  Zbyt często, opinię o sobie czerpiemy z tego, co ktoś do nas powiedział. W zasadzie to normalne, że ważne jest dla nas, co mówią bliscy nam ludzie, a czasem nawet to, co mówią trochę dalsi. Ich uwagi nas dotykają, a słowa z nami zostają. Dlaczego tak często przyjmujemy je bezkrytycznie? Wierzymy w słowa, które słyszymy, a przecież powinniśmy je poddawać w wątpliwość. Może samemu poprzeglądać się „w lustrze”, zastanowić się, czy tak naprawdę jest, a jeśli jest, to co nam to robi? Czy faktycznie mamy problem, i czy nam to przeszkadza, bo inaczej pozostajemy uwięzieni w słowach, które ktoś wypowiedział, a one niepostrzeżenie stają się naszą własną opinią o sobie.

2.    Rozdźwięk pomiędzy tym kim jesteśmy, a kim chcielibyśmy być. Powodem niezadowolenia lub nawet udręki bywa myśl, że jesteśmy nie dość, powinniśmy więcej, inaczej. A to dlatego, że mamy pewne wyobrażenie o sobie, o tym jacy powinniśmy być (lub czasem jacy chcielibyśmy być). Powinnam, powinnam, powinnam…. Może nawet faktycznie powinnam, tyle, że to nie jest moje i nie potrafię. Ileż łatwiej się żyje, gdy odpowiemy sobie na pytanie: co mogę, na czym mi zależy i jaka naprawdę jestem. I co ważniejsze, że taka właśnie mogę być, bo jest też tak, że to, co chciałabym zmienić, nie zawsze jest tym, co zmienić mogę.

3.   Brak wewnętrznej zgody na siebie, z czym wiążą się dwie sprawy: poszukujemy aprobaty i staramy się za wszelką cenę udowodnić swoją wartość, tyle, że to niekończąca się historia. To się nigdy nie wydarzy, będzie ciągłym niedosytem, bo nie można raz na zawsze zostać uznanym, zwłaszcza, jeśli ten dar poddaje się w wątpliwość. Zaklęty krąg, bo tę dziurę możemy zasypać tylko sami. Jeśli coś robimy z przekonaniem, dla siebie i mamy poczucie, że robimy to dobrze, jesteśmy w porządku, nie będziemy musieli niczego, nikomu udowadniać. W skrócie chodzi o odwrócenie myślenia, nie patrzmy wyłącznie na to, co ktoś sądzi, za to częściej pytajmy siebie "co ja na to ?".

4.     I te nieustanne wątpliwości, nie zajmuję ważnych stanowisk, nie robię kariery, może nie znam języków, nie jeżdżę samochodem, albo to czas, kiedy „siedzę” w domu (nie mylić z siedzeniem), nie biegam lub nie potrafię gotować, może nie jestem dobrą matką, może sztuka jest mi obca, czy też nie czuję się swobodnie wśród ludzi, nie wyglądam jak królewna, nie jestem dość wykształcona itd., wątpliwości, które można mnożyć, to tylko kilka przykładów, każdy pewnie coś dla siebie znajdzie. Tylko zapominamy, że na świecie potrzebni są bardzo różni ludzie, oraz ich talenty i predyspozycje. I nie musi to być talent oczywisty. Może nie umiecie malować ale potraficie słuchać, uśmiechacie się co rano do swoich dzieci, malujecie kamienie w cudowne wzory, lub trzymacie kogoś za rękę, opiekujecie się czyimiś dziećmi albo dbacie o dom… Dlaczego stało się tak, że te ważne sprawy przestały mieć znaczenie? I czy my sami nie powinniśmy nadać im wartości i znaczenia? A może spróbujmy pomyśleć przez chwilę, co pożytecznego dla siebie i innych robimy i samemu to docenić?

5.    Słowa, które do siebie wypowiadamy. Wspomniałam już o „powinnam”, ja nadużywałam słowa „staram się” (ciągle się starałam, biorąc wszystko na siebie, dzisiaj staram się o wiele mniej). Ale chodzi też o słowa, które do siebie dopuszczamy, bo wiadomo, że siedzi w naszych głowach wiele głosów, które koniecznie "chcą dojść do głosu". Nie warto wszystkich dopuszczać, niektórym już podziękujmy.

6.     Kolejna z nieoczywistych spraw, empatia. Zwykle mówi się o niej w kontekście braku, a przecież są wśród nas osoby, które ta empatia, (a właściwie jej nadmiar) gubi. Sprawia, że mamy w sobie nieustanną gotowość do rozumienia, wsparcia i pomocy innym, a nie dostrzegamy, że jesteśmy wykorzystywani, albo, że pomagamy kosztem siebie, a może nawet z tego powodu, sami potrzebujemy pomocy, tyle, że wszyscy przywykli, że to my wspieramy. Jeśli, jak ja, macie ten kłopot, wyłączajcie guzik nadmiernej empatii. Czasem zamykajcie w szafie wewnętrzną anielicę lub anioła i zanim znowu wystąpicie przed szereg, pomyślcie, czy to dla Was dobre i jaka będzie cena. W tym wypadku ratujcie się przed sobą.

7.   Brak uśmiechu, taka prosta sprawa. Dostrzegłam to w Belgii, nie lubię generalizować, ale czasem, jak jakaś pani popatrzy na mnie nieżyczliwie lub warczy pod nosem, zastanawiam się, czy to przypadkiem nie Polka, zbyt często moje podejrzenia okazują się słuszne. Tutaj ludzie nie zawsze są mili i uprzejmi, ale znacznie częściej uśmiechają się do siebie bez powodu. Na spacerze, mąż czasem pyta czy znam tę panią, bo wymieniłyśmy się uśmiechami. A syn, który przyjechał niedawno w odwiedziny, stwierdził, że czuje się niekomfortowo, gdy ludzie tak się do nas uśmiechają, bo nie jest do tego przyzwyczajony i trochę zbija go to z tropu. Ja szybko przywykłam i bardzo lubię te uśmiechy. Naturalnie nic na siłę, ale może któregoś dnia, gdy tylko będziecie mieli ochotę, uśmiechniecie się bez powodu do nieznajomych, albo chociaż do bliskich?

8.  Sztywność, poprawność i akuratność. Bardzo cenię ludzi kulturalnych, uprzejmych, potrafiących się zachować. Czuję się przy nich bezpiecznie, są przewidywalni i stosują się do ogólnie przyjętych norm społecznych, sama także staram się (zauważyliście? znowu się staram) taka być. Jednak ważne jest, w jaki sposób została nam wpojona poprawność, bo często za pomocą „tresury”: stój prosto, nie kręć się, nie biegaj, nie hałasuj, bądź grzeczny, uśmiechnij się do cioci, daj babci buziaka, bo będzie jej przykro, nie dotykaj, potłuczesz…. Straszne. Dlaczego? Ponieważ zostaje w człowieku, po latach człowiek faktycznie jest wytresowany, ale też zestresowany, niepewny i skrępowany. A myśl o jakiejkolwiek wpadce, jest koszmarem. Obserwuję ludzi i robi mi się smutno, gdy widzę, jak wiele osób ma w sobie ten rodzaj lęku, ja też go mam.

To tylko kilka wybranych powodów, które uprzykrzają nam życie. Lista jest bardzo długa. Byłoby wspaniale, gdybyśmy sami ją sobie trochę poskracali.

A ja uśmiecham się do Was cieplutko, zupełnie bez powodu☺



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czego uczą mnie ludzie

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Jak radzić sobie z toksycznymi osobami?