Kontrola, która zatruwa życie

Potrzeba kontroli, dlaczego się pojawia? Kontrola daje poczucie bezpieczeństwa, wrażenie, że „trzymając rękę na pulsie” sprawimy, że będzie dobrze. Problem zaczyna się wtedy, kiedy kontrola jest nadmierna. Nie wiem czy w gorszej sytuacji znajduje się osoba kontrolująca czy też kontrolowana, pewne jest jednak, że w obu przypadkach ludzie cierpią.

Wszędzie tam, gdzie w partnerskie relacje wkracza forma władzy czy nadmiernej kontroli, niknie piękno. Ludzie stają się smutni, pozbawieni nadziei, nieważni dla siebie i innych, przestraszeni. Powiem za Bogdanem dr Barbaro – tyle miłości, ile wolności.

Dr Andrzej Wiśniewski

Żyj wystarczająco dobrze, Agnieszka Jucewicz, Grzegorz Sroczyński

 

Zdarzają się sytuacje, które powodują, że tracimy do innych zaufanie i wtedy zwykle rodzi się potrzeba sprawdzania drugiej osoby. Niektórzy z nas mają z kontrolą problem od zawsze i kontrolują prewencyjnie, nie potrzebują specjalnych okazji. Co więcej, często nie zdają sobie sprawy, że są kontrolujący.

Sprawdzamy bliskich ze strachu o nich lub z ze strachu, że zrobią coś, co nas zrani, albo dlatego, że znikają z oczu, a my mamy kłopot z zaufaniem. Kontrolujemy dzieci, bo się o nie boimy. To może przybierać formę przemocy, ale gdzie jest granica pomiędzy nadmierną kontrolą, a dbaniem o ich bezpieczeństwo? Czy ktoś wie to na pewno? Raczej w każdym przypadku przebiega gdzie indziej.

Ważne jednak, co i jak robimy. Niektórzy przeglądają telefony, komputery, śledzą, podsłuchują czy karygodnie naruszają prywatność czytając pamiętniki. Inni oczekują że rodzina się do nich dostosuje. Taka osoba nieustannie strofuje bliskich, rozstawia ich po kątach i zwraca na wszystko uwagę. Domowy tyran i dyktator w jednym.

Mam koleżankę, której ojciec sprawdzał prace domowe nawet, gdy była w szkole średniej i niestety na ich przeglądaniu się nie kończyło. To bardzo smutne. Decydował również z kim będzie utrzymywała kontakty i kto będzie ją odwiedzał.

 

Co do partnerów, rozmawiałam niedawno z dziewczyną, którą zdradził mąż. To uruchomiło w niej przymus kontrolowania małżonka. A najtrudniej jest oddzielić kontrolę od zaufania.

Starałam się ją przekonać, że jedyne, co może zrobić to odpuścić, bo w pewnym momencie będzie się czuła, jakby dostawała paranoi. Jeśli się tego nie przerwie na początku, może stać się obsesją. Kontrolowanie niszczy przede wszystkim ją. Chciałam jej uświadomić, że to nie uchroni jej przed niczym. Jeśli mąż zechce ją zdradzić i tak to zrobi, a ona prędzej czy później się o tym dowie. Jeśli odpuści i pomyśli, że niestety nie ma wpływu na wybory męża i żadna kontrola tego nie zmieni, odzyska spokój.

Wiem, że to naturalny odruch, wiem, że odczuwa lęk, ale w tym wypadku, potrzeba kontrolowania odbiera jej spokój. Pora sobie powiedzieć, że szkodzę przede wszystkim sobie, nie muszę się już tym zajmować, to nie należy do mnie. Powinnam zająć się sobą. To młoda dziewczyna, wspaniała, dzielna, mądra, a teraz bardzo cierpi.

Zdaję sobie sprawę jak trudne może być powstrzymanie się od kontroli w przypadku utraty zaufania. Trzeba próbować, w pewnym momencie się uda. Oczywiście odpuszczenie kontrolowania nie oznacza zaufania, póki co, jej mąż udowodnił, że nie można mu ufać.

 

Jeśli uświadomimy sobie, że partner jest ze mną, bo chce tu być, ale gdy już nie będzie chciał, to także będę potrafiła bez niego żyć, pojawi się spokój. Kontrola daje jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa. Niestety nie na wszystko mamy wpływ i warto przekierować swoją uwagę na to, na co ten wpływ mamy.

 

Kontrola może mieć zupełnie inny wymiar, nie fizyczny, tylko emocjonalny. Oczywiście pod tą potrzebą ukryty jest lęk. Dlatego czasem dobrze jest przy tym się zatrzymać i zastanowić czy naprawdę mamy powody do niepokoju. Czy to już nas spotkało i obawiamy się, że się powtórzy? Czy to zagrożenie jest realne czy raczej jest wytworem naszej wyobraźni i lęku. A jeśli tak, to przed czym?

W tych chwilach trzeba się sobą zaopiekować, a jeśli sami nie możemy sobie poradzić, należy szukać pomocy.

 

Znam pana, dodam, że bez przyjemności, który kontroluje swoją żonę za pomocą manipulacji. Uzyskuje pożądany efekt wzbudzając w niej poczucie winy. I póki co, to działa, niestety. W tym wypadku kontrola stanowi również element władzy. Ów pan kontroluje swoją żonę na różne sposoby. Panem nie chcę się zajmować, ale co do pani, to także cierpi, bo jest kontrolowana.

Są takie przejawy toksycznej relacji, które nie wydają się oczywiste, jak izolowanie od bliskich, ciągłe krytykowanie, lekceważenie czy wywoływanie poczucia winy. Jeśli ktoś utknął w takim związku powinien szukać pomocy, trzeba przynajmniej próbować coś zmienić.

 

Jak we wszystkim, kluczem do zmiany jest uświadomienie sobie, że jesteśmy kontrolowani albo nadmiernie kontrolujący.

 

Andrzej Poniedzielski w wierszu Czasem, tak człowieka kusi pisze:

 

Czasem, tak człowieka kusi

by wytrzymać

dużo więcej niźli musi…

 

Ale może jednak nie w tym przypadku?

 


 

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam osobiście podobny przypadek,On kontroler-toksyk, i choć nie jestem specjalistą to myśle,że nie na wyrost można by go nazwać także narcyzem -manipulantem.Jest już w drugim małżenstwie i niestety jestem świadkiem jak niszczy kolejną kobiete,dzieci,jak zabija swoją rodzine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już poziom zaawansowany, niestety sama wiem, że mikrokontrolą potrafię uprzykrzyć życie moim bliskim, choć oczywiście bardzo się staram, żeby nie, uściski dla nich i pozdrowienia dla Ciebie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce