O tym, co ja na to i trochę o stylu w dojrzałości

Viki, bohaterka argentyńskiego serialu "Zazdrosna" uczęszcza na terapię, która ma jej pomóc w rozwiązaniu problemów. Sceny z gabinetu psycholożki pojawiają się w każdym odcinku i choć całość ma lekki, komediowy charakter, doskonale obrazuje jak trudno zaakceptować bolesną prawdę o sobie. W rozmowach obu pań pojawia się notorycznie powracający wątek, który myślę, dotyczy nie tylko bohaterki serialu. Na wiele pytań odnoszących się do niej samej, Viki informuje, jak tę sprawę widział partner, matka lub przyjaciółka. Terapeutka z uporem wraca do pytania, a ty, co ty o tym sądzisz, czego ty chciałaś, co o tym myślałaś, zostawmy X, to jego sprawa, to jego opinia, a jak z tobą?

Szybko okazuje się, że Viki nie do końca uświadamia sobie własne potrzeby, bo w życiu kieruje się chęcią sprostania pewnym standardom, wyobrażeniom i oczekiwaniom, dodam, że za wszelką cenę.

Tak sobie myślę, że ja także, zapytana, dlaczego coś zrobiłam lub wybrałam, niejednokrotnie podam powód zewnętrzny. Kobiety chyba nieco częściej niż mężczyźni zajmują się tym, co ktoś sądzi o danej sprawie, częściej też zapominają o sobie. W konsekwencji podobnie jak Viki nie do końca znamy siebie i nie zawsze potrafimy usłyszeć własny głos. Naturalnie nie jest tak, że można całkowicie ignorować otoczenie, bo żyjemy wśród ludzi, a jednak ich zdanie nie musi determinować dokonywanych wyborów. Całkowite odrzucenie opinii czy oczekiwań nie jest możliwe i wiąże się z konkretną ceną, brakiem akceptacji, co doskonale podsumowują autorki książki Paryż Belle Epoque:

Nie miejmy jednak złudzeń: życie nieliczące się z konwenansem bywa tak samo tragiczne, jak to w jego ramach. Różnica polega jedynie na tym, czego się później żałuje…

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Marta Orzeszyna

Faktycznie zbyt mało znamy siebie, czy raczej nie mamy odwagi, by żyć po swojemu? Nie mówię o wielkich sprawach, bardziej o szarej codzienności. Nie mam też na myśli tego, co kryje się pod stwierdzeniem, co ludzie powiedzą. Chodzi o zdanie bliskich osób i o to, czy nie tracimy z oczu własnej opinii.

Możliwe, że mnie brakuje odwagi, bo całkiem nieźle znam siebie, a jednak nazbyt często zastanawiam się nad tym, co ktoś o tym sądzi, czymkolwiek to jest. Wiem o tym, dlatego regularnie pytam siebie, a ty, co o tym myślisz? Chodzi o tę pierwszą reakcję. Nie muszę się upierać przy swoim, ale warto, żebym brała pod uwagę własne odczucia.

Wiem od Pani B., że zmęczyło ją farbowanie włosów, coraz częściej myśli o porzuceniu koloryzacji, ale jej mąż nie jest na to gotowy. Sprawa dość trywialna, prawda? A jednak dla Pani B. to problem, co w zasadzie jest zrozumiałe. Pani B. rozpoznała swoje potrzeby, wie, że chciałaby przestać farbować włosy, ale chciałaby także podobać się mężowi, choć podejrzewam, że może bardziej obawia się jego krytycznych uwag, tak czy inaczej pozostaje w konflikcie wewnętrznym. Tan konflikt B. musi rozwiązać sama, odpowiadając na pytanie, na czym bardziej jej zależy.

Dlatego wspomniałam o codzienności, bo na tym poziomie najczęściej popadamy w konflikty, o ile oczywiście w ogóle pytamy siebie o zdanie.

Swoją drogą w Belgii większość dojrzałych kobiet ma naturalne włosy, nie wiem jak w innych krajach, ale w Polsce jest jakiś szczególny rodzaj presji dotyczącej wyglądu. Moja koleżanka M. od kilku lat nosi twarzową, siwą fryzurkę, nie zapytałam, czy w związku z tym była w jakimś konflikcie, muszę spytać, ale wiem, że nie obyło się bez komentarzy, a najbardziej krytyczna okazała się jej mama. Sama myślę, że to musi być decyzja zainteresowanej, bo i jedna i druga opcja są w porządku, o ile dobrze się z nią czujemy.

Jeśli już poruszamy temat wyglądu ludzi dojrzałych, to ostatnio zaskoczył mnie Tomasz Raczek, bo przy okazji recenzji kolejnej części filmu Bridget Jones, skomentował temat, a nawet udzielił pewnej porady.

Pan Tomasz przestrzega przed poszukiwaniem siebie i swojego stylu w przeszłości. Proponuje, by wykorzystać czas dojrzałości na wymyślenie siebie na nowo. Próba utrzymania młodości za wszelką cenę prowadzi do frustracji i goryczy. Zaleca też, żeby to nowe nie dotyczyło wyłącznie wyglądu, a wie, co mówi, w końcu ma już pewne doświadczenie.

Chyba faktycznie dobrze jest spojrzeć na siebie nieco łagodniej, przygotować się jakoś na tę nową fazę w życiu, a nawet docenić i to z prostego, choć mało optymistycznego powodu. Filozof Kieran Setiya przestrzega, będzie gorzej.

Popatrzcie w lustro i wyobraźcie sobie, jak za dziesięć albo 20 lat będziecie myśleli o tej twarzy, o tym ciele. Może być gorzej – i będzie.

Kryzys wieku średniego, Kieran Setiya

Całkiem jak wtedy, kiedy oglądamy swoje zdjęcia sprzed 20 lat i zastanawiamy się, co ja od siebie chciałam, tylko niestety odwrotnie.

Krótkie pytanie, co o tym sądzę, może okazać się pomocne w tej przemianie, zwłaszcza jeśli na wcześniejszych etapach nie zawsze siebie słyszeliśmy.

Więcej o życiu w zgodzie ze sobą było tu:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/07/zycie-w-zgodzie-ze-soba.html



Komentarze

  1. Droga Anno bardzo się cieszę, że jednak wróciłaś w to miejsce (i wcale nie chodzi o te czekoladki 😀), bo masz do pisania lekką rękę,choc tematy nie są łatwe . Przeczytałam wszystkie nowe wpisy i niektóre mnie poruszyły. Co do kobiety 50+ i dojrzałości ,to osobiście uważam,że mimo tego ,że nie jest sielankowo a problemy wyskakują z każdego kąta jest to bardzo fajny moment mojego życia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co ze mną nie tak?

Wiek dojrzały?

Kłopoty

Kobieta zawiedziona

Przeprowadzka

Zmagam się...