Mija rok...

Rok temu rozpoczęłam swoją przygodę z blogowaniem. Przez ten czas leczyłam swoją duszę, poszukiwałam ukojenia i dobrych, mądrych słów. Robiłam wszystko, żeby zastosować się do rady Pani Agnieszki i nie zapominać, że życie powinno być dobre. Do tego samego chciałam nakłonić także Was. Nieczęsto się do mnie odzywaliście, ale z blogowych statystyk wiem, że zaglądaliście. Dzisiaj chciałabym Wam podziękować, za to, że byliście, że mi towarzyszyliście, a także za to, że część z Was mi zaufała i przy tej, czy innej okazji opowiedziała swoją historię. Przytulam Was bardzo mocno.

 

Jaki był ten rok?

 

Jacek Walkiewicz, specjalista od spełniania marzeń, mówi o tym, że każde marzenie jest jak góra, na którą trzeba się wspiąć. Są takie, na które wbiegamy szybko i bez zadyszki, inne są nieco bardziej wymagające i co ważne, na niektórych szczytach zostajemy dłużej, z innych schodzimy, żeby wspinać się na następne. Tak było ze mną. Marzyłam, żeby podzielić się tym, czego się nauczyłam, a także podzielić się dobrem, które sama otrzymałam. W tym roku robiłam to na różne sposoby, udzielając się na portalu pomocowym i pisząc bloga, w którym starałam się podpowiadać, jak myśleć o niektórych sprawach, by życie było choć trochę lepsze. W ten sposób „spotkałam” wiele ciekawych i mądrych osób, poznałam wiele historii i mam nadzieję, że choć kilku osobom w jakiś sposób pomogłam. Dziękuję Wam, że dopuściliście mnie do swojego życia.

 

Pisanie bloga, było dla mnie formą porządkowania i utrwalania tego, czego sama się uczę, i co w związku z tym czuję. Muszę się przyznać, że po kryzysie, którego doświadczyłam, miałam taką potrzebę i jednocześnie możliwość, by trochę ukryć się przed życiem. Dowiedziałam się jednocześnie, że życie, jeśli tylko będzie chciało, samo nas znajdzie, a nawet dopadnie. Ostatnie lata były dla mnie tymi najtrudniejszymi. 

 

Teraz, gdy spoglądam wstecz, zdumiewające jest, że po prostu nie miałam pojęcia, co się dzieje.

Elizabeth Strout, Lucy i morze

 

Czy dzisiaj moje życie jest lepsze? Mam nadzieję. Czuję się dojrzalsza i odpowiedzialna za siebie. Jednocześnie czuję, że jestem na jakimś zakręcie, dlatego planuję urlop, by móc się w tym rozeznać. I choć pomysłów mam mnóstwo, przygotowanych wpisów także, na jakiś czas Was zostawię. Ale nie tak, że zupełnie z niczym, bo dzisiaj, korzystając z tej szczególnej okazji przypomnę, jak myśleć w kryzysie,  żeby choć trochę siebie ukoić.

 

Nie walcz z emocjami.

 

Niezależnie od tego, jak silne są emocje, jak trudne do zniesienia, nie warto z nimi walczyć, trzeba je zaakceptować i przeżyć. Dobrze jest je nazywać po imieniu. Czuję… smutek, żal, jest mi trudno, czuję ból, jest mi źle, bardzo cierpię. A wszystko po to, by te emocje się wypaliły, by choć trochę osłabły. Gwarantuję, że nieprzepracowane, wepchnięte w kąt, wrócą. Zawsze wracają.

Szukajmy życzliwych słów i mówmy je sobie: to normalne, że tak się czuję, spotkało mnie coś, co sprawiło ten ból.

Na początku, zwłaszcza po traumatycznych przeżyciach, ból przejmuje kontrolę nad nami, a przykre wspomnienia nad pamięcią.  Zaakceptujmy, że są w nas, a następnie przywracajmy się do teraźniejszości: teraz jestem bezpieczna, jest spokojnie, to przeszłość.

 

Wszystko to sytuacja przejściowa, minie.

 

Znacie to straszne uczucie, gdy wydaje się, że już nigdy nie będzie dobrze, że to (czymkolwiek jest), nigdy się nie skończy? Dwa słowa, które przychodzą na myśl: zawsze i nigdy.

Lub taka sytuacja:

Myśli Janice znowu zataczają kręgi i nie widać, by na horyzoncie rysowały się jakieś rozwiązania.

Sally Page, Powierniczka opowieści

Dobrze jest nauczyć się korygować te myśli, powtarzać sobie, że to sytuacja przejściowa, nie wiemy ile potrwa, ale minie.

Próbuję myśleć w ten sposób, gdy mam kłopoty, a także wtedy, gdy dopada mnie zły nastrój, to lepsze niż zatapianie się w użalaniu nad sobą, w czym akurat jestem naprawdę świetna.

 

Nie zajmuj się problemami, zajmuj się rozwiązaniami.

 

Słowa Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej, pomagają przekierować myślenie na to, co mogę zrobić, pozwalają ruszyć do przodu, w chwili, w której mamy poczucie, że utknęliśmy. Trzeba pomyśleć o tym, co się zdarzyło, wyciągnąć wnioski, ale nie rozpamiętywać, przynajmniej próbujmy szukać rozwiązań.

 

W życiu nie wszystko musi się udać.

 

Im szybciej to zaakceptujemy tym łatwiej będzie odzyskać spokój. Na tym polega życie, niesie ze sobą także trudności. Jedyne, co można zrobić to starać się je pokonywać.

 

Dobrych ludzi także spotykają złe rzeczy.

 

To dla mnie ważne zdanie, bo są zdarzenia, kłopoty, przykrości, które na nas spadają i nie mamy na nie wpływu, lub też tylko taki, że możemy się zastanowić nad tym, co dalej. Zadajemy sobie te wszystkie pytania, dlaczego właśnie ja… Nie omija nas poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Wiem, że to proste wyjaśnienie, może nawet zbyt proste, ale niestety tak właśnie się zdarza i nie ma na to innego wyjaśnienia.

 

Myśl etapami i stawiaj krok za krokiem.

 

Działa zawsze, ale najlepiej w kryzysie, bo wtedy myślenie o przyszłości może przytłaczać, dlatego trzy kroki naprzód, nie więcej, a czasem tylko jeden.

 

O tym co się zdarzyło możemy myśleć na różne sposoby.

 

Możemy myśleć o bolesnych i trudnych doświadczeniach, jako o czymś, co nam się zdarzyło, możemy wyciągnąć z tego lekcję, wykorzystać bolesne zdarzenia, ważne, by po tym wszystkim zwracać się do przyszłości. Nie przywiązujmy się do jednego sposobu oceny sytuacji, sprawdzajmy, czy można myśleć inaczej. I nie chodzi wcale o przereklamowane pozytywne myślenie, chyba, że potraficie. Ja z doświadczenia wiem, że bywają sytuacje, w których to zwyczajnie niemożliwe.

 

Nie mam wpływu na to, czy ktoś będzie próbował mnie skrzywdzić, ale często mam wpływ na to jak bardzo dam się skrzywdzić.

 

To oczywiście w myśl zasady, że od nas zależy, co zrobimy z tym, co nam się przydarzyło.

 

Uziemienie.

 

Hasło, które w obliczu kryzysu pozwala mi przywrócić się do teraźniejszości, moment, w którym nie radzę sobie z emocjami lub moje myśli zawędrują gdzieś, gdzie nie chciałabym zostać, tę technikę opisywałam w jednym z  wpisów:

https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/08/zwyczajne-metody-na-opanowanie-stresu.html

W moim przypadku techniki uziemiające okazały się bardzo pomocne, ale oczywiście każdy musi znaleźć swoje. Jak wszystko. Nie jestem ekspertem, występuję w roli siostrzanego wsparcia i tylko tak należy to traktować. Jeśli jednak macie kłopot, nie bójcie się sięgnąć po pomoc ludzi, którzy taką pomocą zajmują się profesjonalnie.

 

Pamiętajcie też, że odpowiadamy tylko za własne czyny, dlatego jeśli ktoś Was w jakikolwiek sposób skrzywdzi, nie dajcie dobie wmówić, że to Wasza wina.

 

Co jeszcze może pomóc w wyjściu z kryzysu? Nasze przekonania i wartości, ludzie wokół nas i czas, który być może nie uleczy ran ale złagodzi ból.

 

Kochani, dziękuję Wam za ten rok i życzę wszystkiego dobrego.

 


Komentarze

  1. Aniu bardzo Ci dziękuję za to, że jesteś. Ty wiesz, że dosyć regularnie czytałam Twoje przemyślenia chociaż rzadko komentowałam. Dzięki Tobie często wracałam do równowagi psychicznej, która czasami bywała zachwiana. Ty za mnie czytałaś różne mądre książki i podawałaś na tacy trafne i dobre rozwiązania na różnego rodzaju problemy. Bardzo Co dziękuję za ten rok i życzę udanego „urlopu”. Serdeczne uściski Agnieszka K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko bardzo Ci dziękuję za to, że ze mną byłaś. Buziaki.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Co nas gubi?

Okresowe przeglądy życia