Dystans i śmiech przez łzy, czyli o tym, jak nie zwariować

Zamykając za sobą drzwi, zastanawia się, czy życie jest tragiczną komedią, czy komiczną tragedią.

Sally Page

Powierniczka opowieści (swoją drogą to książka, która ma mnóstwo tak celnych spostrzeżeń).

Zdarzyło Wam się zareagować pustym śmiechem na to, co przynosi kolejny dzień? Czasem życie nie pozostawia wyboru, zostaje coś na kształt czarnego humoru. Dzień pierwszy, porażka, dzień drugi, koszmar, trzeci przynosi złe wieści, a czwartego strach wstać z łóżka.

Kiedyś zadzwonił do mnie brat i powiedział, że ukradli mu samochód. Nawet początkowo przemknęło mu przez myśl, że może tym razem zaparkował w innym miejscu, w końcu rano człowiek bywa półprzytomny, szybko jednak tę myśl. Ponieważ jego wiadomość była kolejną z tak emocjonujących w ostatnim czasie, zareagowałam prostym pytaniem, czyli dzisiaj rano nie potrzebowałeś kawy? Nie potrzebował…

Przypominam sobie chwile, podczas których wspólnie z przyjaciółką niemal „rechotałyśmy” z bezsilności, no bo co nam zostało? Tu pewnie należałoby podpytać specjalistę, wygląda na jakiś odruch obronny. Tak czy inaczej nie bez powodu w naszym języku znajdują się te wszystkie stwierdzenia: śmiech przez łzy, pusty śmiech, wisielczy humor, śmiać się czy płakać i oczywiście chichot losu.

Co ciekawe ten stan ogarnia nas czasem w najmniej odpowiednim momencie. Pół biedy jeśli rozmówca rozumie konwencję…. Atak śmiechu na mszy? Pamiętam jakby to było dzisiaj, a minęło ze 40 lat.

Inny przykład, pewien znajomy pan rozstał się ostatnio z partnerką, chwilę później miał wypadek na motocyklu, jemu nic się nie stało, co innego motocykl, podsumował krótko:

Jak żegnać się ze starym życiem to z rozmachem.

No i w sytuacji, gdy spotkało mnie coś z czym było mi trudno i zaległam na kanapie, z moim bratem odbywaliśmy taki oto dialog, który wbrew pozorom był wyrazem troski:

Dzień pierwszy:

-Teraz trzeba zadbać o siebie – pisał do mnie.

- Dzisiaj nie jestem w stanie nawet nastawić zmywarki, a co dopiero zadbać o cokolwiek.

Dzień drugi:

- Coś lepiej?

- Tak, załadowałam zmywarkę, na resztę potrzebuję czasu.

I kolejny:

- Zmywarkę ogarnęłaś?

- Nie, dzisiaj leżę na kanapie. Jutro ogarnę. Nie mam apetytu, nie zapełnia się tak szybko.

I tak dalej.

Takie podejście pozwala zachować dystans i nie zwariować. Może być pomocne, gdy trudno jest rozmawiać o tym co nas spotkało. Na to potrzeba czasu, a troskę można wyrazić na różne sposoby.

Okazuje się, że nie jesteśmy jedyni, na przykład tacy Finowie, w sztuce zachowania dystansu osiągnęli naprawdę wysoki poziom. 13 października obchodzą Dzień Porażki, o czym pisze w swojej książce Finlandia. Sisu, sauna i salmiakki, Aleksandra Michta-Juntunen.

Jest to święto własnych pomyłek, kompromitacji i pecha. Pamięć o błędach ma nas powstrzymywać przed ich popełnianiem, ale też pomaga na siebie spojrzeć z dystansem.

I inny przykład z fińskiego podwórka:

W listopadzie 2018 roku policja w Helsinkach postanowiła podejść do sprawy pogody i listopadowych ciemności z dystansem i opublikowała na swoim koncie na Twitterze komunikat o przyjęciu zgłoszenia o zaginionym słońcu! Jak mogliśmy przeczytać w komunikacie, zaginęło ono 10 października 2018 roku około godziny 14 i od tamtej pory nie było widziane.

Finlandia. Sisu, sauna i salmiakki

Aleksandra Michta-Juntunen

I choć Człowiek lubi się śmiać. Z innych. Jak twierdził, i chyba słusznie, Stanisław Jerzy Lec, to czasem warto zachować dystans także w stosunku do siebie.

No bo jak zareagować na taką sytuację:

Jedną z boleśniejszych w życiu dorosłego mężczyzny jest sytuacja, kiedy wstaje rano i pierwszą rzeczą, jaka wpada mu do głowy, jest pytanie „A może zaparzę sobie mięty albo rumianku”.

Artur Andrus Blog osławiony między niewiastami

I co wtedy? Pogrążyć się w rozpaczy czy uśmiechnąć się na tę myśl? A może zatrwożyć?

Jest jeszcze jedna metoda. Przyjąć rzeczywistość taką, jaką ona jest i przestać z nią walczyć:

Telewizję ciocia Ela ogląda rzadko. Tylko reklamy i programy, w których śpiewają piosenki. Czasem coś komentuje . Parę dni temu reklamę jakiegoś kremu czy podkładu, który „sprawia, że wyglądasz o 5 lat młodziej!” skwitowała krótkim: - No już lecę!  Wydać sześćdziesiąt złotych, żeby wyglądać na 82 lata!

Artur Andrus

Blog osławiony między niewiastami

Panie Arturze, uwielbiam ciocię Elę! Jej podejścia do urody szczerze zazdroszczę i oczywiście z przyjemnością przyswoję tę lekcję.

Pozostaje nam sobie życzyć dużo dystansu i jeszcze więcej śmiechu, ale nie takiego przez łzy. Miłego dnia!

 


 Klaun z belgijskiego miasteczka Eupen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce