Zdeterminowana, dumna i wrażliwa

Małżeństwo to jedyny zawód kobiecy. Jest i będzie zawsze coś, czego kobieta nie dosięgnie nigdy, a tym jest mózg mężczyzny.

Roman Bierzyński

Jeszcze słówko o kobiecie, s.n., Warszawa 1878

 

Z usprawiedliwionym sceptycyzmem witamy nazwiska kobiece na wystawie sztuk pięknych.

Witold Bunikiewicz

Kronika artystyczna. Dwie wystawy kobiece, „Kurier Warszawski” 1922, nr 276

 

Te dwie opinie cytuje Sylwia Zientek na pierwszych stronach swojej książki Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn Muter, Rajecka, Szapocznikow, Bilińska, Kobro i inne. Ja powtarzam je za autorką z konkretnego powodu. 

 

Najpierw jednak krótkie wyjaśnienie. Poza tym, że Belgia jest stolicą piwa i czekolady jest także stolicą surrealizmu. Belgowie kochają ten nurt w sztuce i szczycą się wspaniałymi artystami. Najsłynniejszym twórcą surrealizmu w malarstwie belgijskim był Rene Magritte, symbole z jego prac są widoczne w całym mieście, zwłaszcza w tym roku. Bruksela właśnie obchodzi 100-lecie surrealizmu belgijskiego, co świętuje dwoma interesującymi wystawami. Jedną z nich odwiedziłam dzisiaj. Historie de ne pas rire. Surrealizm w Belgii, w Brukselskim Bozar. Wystawę promuje oczywiście obraz Rene Magritte Kryształowa kąpiel.

 

Zdjęcie pochodzi ze strony https://www.bozar.be/en/calendar/histoire-de-ne-pas-rire-surrealism-belgium

W sprawie samego surrealizmu, to nie jestem znawcą, dopiero się go uczę i jedne prace przekonują mnie bardziej, inne wcale. Jednak wystawa mnie poruszyła. Z kilku powodów. Jednym z nich było to, że pośród tak wielu dzieł, tak niewiele zostało namalowanych przez kobiety, a to ich przekaz trafił do mnie najbardziej. Na marginesie dodam, znowu powtarzając za Sylwią Zientek, w Muzeum Narodowym w Warszawie zaledwie 4% wszystkich prac stanowią te, wykonane przez kobiety, ale to już inny temat.

 

Dlaczego o tym piszę i w jaki sposób łączy się to z tematyką mojego bloga? Jak wspomniałam, z wystawy wyszłam poruszona, czego powodem były dzieła belgijskiej malarki Jane Graverol. Artystka żyła w latach 1905-1984, jej prace nadal są zdumiewająco aktualne. I choć nie wszyscy dadzą się przekonać do surrealizmu, co zrozumiałe, to jednak w przypadku tej malarki każdy łatwo zrozumie przekaz, zwłaszcza, że Graverol przedstawiała zdeterminowaną, dumną, a jednocześnie wrażliwą kobiecą postawę. W przeciwieństwie do malarzy surrealistów płci męskiej, co niestety na wystawie było aż nazbyt widoczne. Panom postać kobieca raczej kojarzyła się z bierną, najczęściej nagą muzą. Zapewniam, że nie chodzi tu wcale o odesłanie panów do narożnika, potrzeba obu perspektyw, choć nie da się nie zauważyć, że przekaz niektórych prac nie wytrzymał próby czasu. Inaczej jest z obrazami Jane.

 

Jane Graverol, Klatka, obraz namalowany lata temu, a my wciąż w nich tkwimy, co więcej klatka jest otwarta, a jednak kobieta nie potrafi z niej wyjść. Znajome uczucie? Pewnie tak. A może jednak ta otwarta klatka to jakaś nadzieja? 


Zdjęcie pochodzi ze strony https://www.bozar.be/en/calendar/histoire-de-ne-pas-rire-surrealism-belgium 

 

Jane Graverol, Nowa melancholia

 

Czy można trafniej ująć stan melancholii? 

 

 

Jane Graverol, Niebiańskie więzienie 

 

Szczególnie aktualne przesłanie, bo można żyć w złotej klatce, ale można też samemu ją sobie zbudować, czasem w imię przyszłego nieba. Czy trzeba być aniołem zawsze? Czy nie jest tak, że same się ograniczamy nakładając na siebie tak wiele powinności i ulegając wciąż nowej presji? A na domiar złego nadal zdarza się, że to ktoś za nas decyduje, zwłaszcza w kontekście kobiecych praw. Zawsze też znajdzie się jakiś święty obrońca naszej moralności, ale dlaczego to wyłącznie do kobiet zwykle kieruje swój przekaz?

 

 

Rachel Baes Wywiad retrospektywny


To już praca innej przedstawicielki surrealizmu belgijskiego, namalowana w 1950 r. i wciąż aktualna, choć nieco upiorna, bo czy nie urywamy sobie głowy myśląc o przeszłości i nie przemawiamy do siebie pełnym pretensji wewnętrznym głosem? Może ta myśl skłoni nas do łagodniejszego traktowania siebie?

 

Bardzo żałuję, że kobiecego głosu w sztuce brakowało przez lata. To zupełnie inny przekaz i inna wrażliwość. A przecież to nie tak, że artystek nie było, były, tyle, że spotykały się z lekceważeniem i za swoją pracę i pasję musiały płacić wysoką cenę. Odnoszę jednak wrażenie, że nadal jesteśmy przez niektórych odsyłane do przysłowiowej kuchni? Nie dajmy się, a jeśli lubimy gotować, same znamy drogę.

Co do Jane Graverol, to jej prace na szczęście przeżywają prawdziwy renesans.

 

Wieczny powrót, Jane Graverol, jeden z moich ulubionych obrazów artystki, czy to wieczny powrót Wenus? Interpretację pozostawiam Wam. 

 

 

Zdeterminowana, dumna, a jednocześnie wrażliwa postawa, to coś dla nas, prawda?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce