O życiowych rolach, matka, żona….
To jasne, że wszyscy przyjmujemy na siebie
określone role, czasem narzuca nam je życie, innym razem sami się na nie
decydujemy. Ja jestem Anną Kobietą Zwyczajną, Anną matką, Anną żoną,
przyjaciółką, znajomą, córką itd. Każdy z nas jest kimś innym, w zależności od
kontekstu, bo przecież inaczej zachowuje się Anna żona, a inaczej Anna,
pracownica określonej instytucji.
Co więcej, nasze zachowanie zmienia się w obecności innych
ludzi. Niedawno przeczytałam, że każdy, kto nas zna, zna tak naprawdę inną
osobę. Zaczęłam się temu przyglądać i wyszło mi, że faktycznie, żartobliwy
dialog, który odbywałyśmy z koleżanką, ma zastosowanie także w sprawie
zachowania.
W. mówiła, wyglądasz dobrze, wcale nie jesteś gruba, a ja
odpowiadałam, to zależy, obok kogo stanę, prawda?
I w tym wypadku jest podobnie. Bywam rozgadana, ale jeśli
jestem w towarzystwie osób, które dużo mówią, staję się milcząca. Jako kobieta
zwyczajna jestem troskliwa i współczująca, ale jako matka potrafię dać się we
znaki moim własnym dzieciom. Jako żona, no cóż… zacytuję Janinę Bąk:
Wraz z chwilą, w której objęłam stanowisko
żony, posiadłam niezwykłą umiejętność, która polega na tym, że wiem wszystko na
każdy temat, a mój mąż to nawet uważa, że ja wiem zawsze wszystko najlepiej,
choć z jakiegoś powodu twierdzi też, że to nie jest komplement.
Janina Bąk, Statystycznie rzecz biorąc. Czyli ile trzeba zjeść
czekolady, żeby dostać Nobla
Żony zwykle wiedzą lepiej, prawda? Ponieważ z wiekiem
zyskałam nieco świadomości, sama siebie strofuję, gdy łapię się na tym, żeznowu
wiem lepiej. Mówię wtedy: zajmij się sobą, to nie twoja sprawa, kierowca w
samochodzie jest tylko jeden itd. Ale i z tymi mamrotanymi pod nosem
uwagami trzeba uważać. Mogą zostać źle odebrane.
Pamiętam awanturę z powodu rad udzielanych nie komu innemu
jak właśnie sobie. Przekonana, że maż nie wyjedzie z miejsca parkingowego, bo
dogodny wyjazd przyblokował inny użytkownika ruchu drogowego, pospieszyłam z
dobrą, i z pewnością niepotrzebną mężowi radą. Szybko jednak zorientowałam się,
co robię, więc udzieliłam sobie reprymendy, przecież to nie Ty będziesz
wyjeżdżać z tego parkingu. Naprawdę nie miałam złych intencji, mąż jednak
nieprzyzwyczajony jeszcze do moich rozmów ze sobą, odebrał to jako krytyczną
uwagę (jeśli ktoś twierdzi, że żony zawsze wszystko wiedzą lepiej, to ja
twierdzę, że niezwykle łatwo urazić mężowskie ego).
Tak, bywam okropną żoną, staram się, naprawdę, ale nie
zawsze wychodzi. No i czasem to jest tak, że ma się taką żonę, na jaką się
zasłużyło, prawda?
A teraz poważnie. Myślę, że tak głęboko i zupełnie
nieświadomie wchodzimy w role, że ludzie, którzy znają nas tylko z pracy,
obserwując nasze zachowanie w domu, mogliby być zaskoczeni. I nie chodzi wcale
o to, że te role gramy, tylko raczej o to, jak wpływają na nas okoliczności czy
towarzystwo, w którym się znajdujemy. To tak, jakby były w nas różne osoby.
A jednocześnie pewne schematy i doświadczenia są na tyle
głęboko zakorzenione, że jeśli nad tym nie zapanujemy, natychmiast ustawiają
nas w określonej pozycji. Pracowałam kiedyś w szkolnej administracji.
Dyrektorką była doświadczona nauczycielka, taka ze starej szkoły, w której
nauczyciel z założenia miał być autorytetem. Emanowała pewnością siebie,
decyzyjnością i belferską postawą. Nie mogłam w to uwierzyć, miałam 40 lat, a
znowu czułam się jak uczennica. W tym wypadku najwyraźniej do głosu doszła uczennica
Ania.
Jest też Anna córka, wciąż lubię, kiedy mama gotuje moją
ulubioną zupę. Mimo zaawansowanej dorosłości czasem miło znowu poczuć się
dzieckiem swojej mamy, choć opadają mi ręce, gdy pyta, czy założyłam rajstopy
pod spodnie.
Warto poprzyglądać się tym wszystkim rolom, bo tam
znajdziemy również odpowiedź na to, czy osoba, z którą się spotykamy
nam służy. Bo dlaczego przy K. czuję się tak swobodnie, a przy B. jestem
wiecznie skrępowana?
Sami ze sobą też pewnie jesteśmy inni, niż widzi nas
otaczający świat.
Oby nie tak bardzo inni:
Modli się pod figurą - a diabła ma za
skórą.
Jan
Sztaudynger
Miłego dnia.
Dokładnie,zgadzam się z każdym słowem :) Ale jedno jest spójne dla tych wszystkich ról,trzeba mieć do siebie dystans choćby niewiadomo kim się było.Czego u Ciebie widac nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i zostaje :)
Bardzo się cieszę, dziękuję. A z tym dystansem to jest tak, że raczej mam kij w... i dlatego nie zawsze mi to łatwo przychodzi, pracuję nad tym. Ale faktycznie, dystans bardzo pomaga.
Usuń