Czy wciąż musimy się rozwijać?
Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą.
Abraham Lincoln
Z każdej strony słychać, że powinniśmy się rozwijać, podejmować nowe wyzwania i wciąż przeć do przodu. Psycholożka Joanna Fils w wywiadzie dla miesięcznika Pani cytuje wypowiedź Zygmunta Baumana, który twierdził, że różnica pomiędzy nami i poprzednimi pokoleniami, polega na tym, że one wiedziały czego chcą, ale nie wiedziały jak to osiągnąć. My natomiast wierzymy, że możemy wszystko, za to nie wiemy czego chcemy.
Podobno chcieć to móc, możemy wszystko, a szczęście równa się sukces i jeśli się nie rozwijasz to się cofasz. Tylko czy to nie jest pułapka? Czy nie ulegamy nadmiernej presji?
Co się stanie, gdy choć na chwilę się zatrzymamy, po to, by wsłuchać się w swoje potrzeby?
Może wtedy właśnie okaże się, że mamy wszystko, czego potrzebujemy, tylko straciliśmy to z oczu? Albo odkryjemy coś zupełnie nowego? Życie emocjonalne i duchowe to nie tylko zdobywanie nowych umiejętności, ale przede wszystkim pielęgnowanie tego, co posiadamy.
Czy naprawdę potrzebujemy ciągłej zmiany? To zależy wyłącznie od nas, niektórzy tak i to w porządku, inni cenią poczucie bezpieczeństwa i stabilizację.
Marketing związany z rozwojem osobistym za wszelką cenę próbuje nam uświadomić kolejne potrzeby i skłonić do korzystania z nowych narzędzi. Żeby jednak było dobrze, trzeba umieć rozpoznawać własne potrzeby.
Kluczowa jest zgoda na różnorodność, jedni lubią przemieszczać się autostradami, inni po polnych drogach, a pozostali wybierają średniej prędkości ulice. Każda z tych dróg może doprowadzić nas do celu. Wybierając właściwą, gwarantujemy sobie w miarę komfortową podróż przez życie. To oczywiście ma swoją cenę, bo odsuwając się na boczny tor, być może będziemy mieli mniej, ale jest szansa, że to mniej będzie lepsze, lepsze dla nas.
Czy spokojne życie musi być nudne? Jak to zwykle bywa, najlepszy jest umiar. Uzależnienie od zmian, poszukiwanie ciągle nowych wrażeń, może szkodzić tak samo, jak codzienne, bezczynne leżenie na kanapie. Trzeba znaleźć złoty środek, tylko warto pamiętać, że ten środek u każdego jest gdzie indziej. Szwedzi mają na to specjalne słowo: lagom, oznacza złoty środek, idealnie wyważone proporcje, coś w sam raz. I chyba o to w życiu chodzi, o te proporcje.
Kiedy ostatnio pytaliście siebie:
- jak się czuję?
- czego dzisiaj potrzebuję, żeby dobrze się czuć?
- jakie teraz mam usposobienie, czy lubię spokój i ciszę, a może gwar i mnóstwo ludzi wokół siebie?
- jestem spokojna czy szybko się denerwuję, no i co mnie denerwuje?
- czy to czego doświadczam mi służy?
- czy wciąż mój ulubionym kolorem jest niebieski?
- czy nadal lubię cytrynowe lody?
- jak teraz chciałabym spędzać czas?
- kogo lubię, a z kim już nie chcę się spotykać?
Wiedzę o sobie także należy aktualizować.
Czy to konieczne, by nieustannie się rozwijać? Według mnie nie, powinniśmy zmieniać to co nie działa, co nas uwiera, a reszta to kwestia wyboru i potrzeby. Rutyna także może być dobra, o ile nam odpowiada. Choć może być i tak, jak mówi Gabriel Garcia Marquez, rutyna jest jak rdza.
Zbyt często ulegamy presji otoczenia. Gdyby jeszcze otoczenie mówiło jednym głosem. Dobrym przykładem jest temat czytelnictwa w Polsce. Statystyki są bezlitosne, słabo wypadamy na tle Europy. Ja czytam całkiem dużo, bo lubię. Zauważam jednak, jak krzywdzące są opinie na temat czytających. Pierwszy głos mówi, że Polacy nie czytają, że powinniśmy czytać więcej, z pewnością nie zaszkodzi. Drugi głos wyraża niezadowolenie wobec tych, którzy czytają, bo czytają nie to, co powinni. Za dużo literatury obyczajowej, romansów, kryminałów, za mało literatury pięknej. Komunikat jest taki, że nie wystarczy czytać, trzeba jeszcze czytać, co należy.
Jestem zła, gdy słyszę takie wypowiedzi. Wiem z doświadczenia, że żeby czytać wartościowe książki niezależnie od gatunku, trzeba przeczytać dużo średnich, a czasem nawet kiepskich pozycji, bo inaczej skąd mamy wiedzieć, co jest dobre? Może uogólniam, ale odnoszę wrażenie, że uwielbiamy oceniać innych i rzadko jesteśmy z nich zadowoleni.
A może Ci, co nie czytają wiedzą co robią:
Książki są dużo, dużo gorsze od lodów! Szkodzą na głowę. Albo nawet gorzej, na serce.
Spacerujący z książkami, Carsten Henn
Staram się nie oceniać i powtórzę za Mariuszem Szczygłem, że czasem zwyczajnie, potrzebna jest nam książka wypoczynkowa.
Lepiej nie ulegać presji, nauczmy się nie przyjmować bezkrytycznie obiegowych opinii i uważnie przyglądajmy treściom i komunikatom, które do nas docierają.
Czasem, zupełnie bez wyrzutów sumienia, pozwólmy sobie na luz i brak planów.
Tu trochę o poznawaniu siebie:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/07/o-poznawaniu-siebie.html
i zgodzie na siebie, oraz o poczuciu własnej wartości:
https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2023/06/zgoda-na-siebie-i-poczucie-wasnej.html
Z przyjemnością przeczytałam Twoje rozważania. W wielu przypadkach się zgadzam. Na przykład w tym że potrzebny jest umiar.
OdpowiedzUsuńA czytać trzeba dużo... nawet jak inni niewiele czytają.
Wszystkiego dobrego w nowym roku.
Stokrotka
Dziękuję za życzenia i miłe słowa. Co do czytania, to są takie książki, które mogą być zapisywane przez lekarzy jako lekarstwo. Koją duszę. Wszystkiego dobrego dla Ciebie, a dla nas wszystkich wiele ciekawych książek w tym roku.
UsuńUważam, że w dzisiejszych czasach kobiety mocno stawiają na własny rozwój, ale to wynika z ich własnych chęci, a nie tego, że muszą. Kobiety bardzo często potrzebują różnych porad, dlatego warto zerknąć na stronę https://steptop.pl/ . Fajny i kobiecy poradnik.
OdpowiedzUsuńMnie cieszy przede wszystkim to, że chcemy i mamy odwagę się rozwijać, chciałabym tylko, żebyśmy potrafiły także się zatrzymać i korzystać z tego, czego się nauczyłyśmy. Pozdrawiam serdecznie,
Usuń