Mężowie i wakacyjna lektura wypoczynkowa

Rzadko ostatnio sięgam po lekkie książki obyczajowe, bo przeczytałam ich już tyle, że trudno o zaskoczenie. Od czasu do czasu jednak wybieram taką „wypoczynkową” literaturę, zazwyczaj w okresie wakacji lub podczas długich zimowych wieczorów, zwykle zwiedziona pozytywną recenzją albo ciekawą okładką. Poszukuję wtedy czegoś świeżego, lekkiego, a najchętniej również zabawnego.

Jestem dość przyziemna, pewnie z tego powodu wolę powieści z choć trochę prawdopodobną fabułą, ale ostatnio tak się złożyło, że w moje czytelnicze ręce wpadły zupełnie nierealne historie. Postanowiłam dać im szansę i dobrze, bo całkiem nieźle się bawiłam, a tylko z pozoru błahe perypetie bohaterów, stanowiły pretekst do rozważań na całkiem poważne tematy.

Mężowie Holly Gramazio, jest jedną z tych książek. Lekka opowieść o młodej singielce, która pewnej nocy po powrocie do domu, zastaje w nim mężczyznę, podającego się za jej męża. Wraz z pojawieniem się nieznajomego, w otoczeniu zaszły drobne zmiany, a sama Lauren, co oczywiste, jest przerażona i kompletnie zdezorientowana. Dość szybko orientuje się, że jej własny strych ma coś wspólnego z pojawieniem się nowego partnera, bo właśnie po wizycie na strychu ten nowy mąż znika i zastępuje go… nowy mąż. Lauren testuje pojawiających się partnerów, a tym samym różne wersje własnego życia. Co ciekawe, wraz ze zniknięciem męża, znikają również konsekwencje decyzji, podejmowanych w okresie wspólnego życia. Następuje pewnego rodzaju reset. Więcej oczywiście nie zdradzę, napiszę za to o pewnych wnioskach, które nasunęły mi się po przeczytaniu książki.

Lauren nie zawsze lubi nowe wersje siebie, ale przynajmniej pomagają jej zrozumieć kim mogłaby być.

Mężowie, Holly Gramazio

Wydawać by się mogło, że kogo jak kogo, ale siebie znamy aż za dobrze, tymczasem historia Lauren dobitnie pokazuje, jak wiele zależy od okoliczności. Jesteśmy kim jesteśmy ponieważ kształtują nas okoliczności, napotkani ludzie i dokonane wybory. Może lepiej nie wiedzieć, do czego tak naprawdę jesteśmy zdolni?

Pewnie każdy czasem zastanawia się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy dokonali nieco innych życiowych wyborów. W fikcyjnym świecie Lauren miała okazję się o tym przekonać, w realnym możemy jedynie przypuszczać, a w zasadzie snuć pewne scenariusze, czyli tylko zgadywać. Nigdy oczywiście nie poznamy odpowiedzi, bo w życiowej układance jest zbyt wiele zmiennych. Czy faktycznie byłoby lepiej? Może, a może wcale nie. Na pewno byłoby inaczej. I na pewno nieidealnie, bo idealne życie nie istnieje, prawda?

Miała tyle różnych żyć – kilka złych i bardzo dużo dobrych. Być może nie istnieje wśród nich ta jedyna, idealna ścieżka, którą powinna podążać.

Mężowie, Holly Gramazio

Jestem przekonana, że idealna ścieżka również nie istnieje, podobnie jak idealny partner. Czy w tej sprawie wyobrażenia i oczekiwania w ogóle mają jakiś sens? Czy lista życzeń, jak w jakiejś ankiecie rodem z biura matrymonialnego, może nas przybliżyć do znalezienia prawie idealnego partnera? Jeśli tak, to dlaczego dziewczyna gustująca w wysokich, niebieskookich blondynach, zakochuje się bez pamięci w niskim brunecie o pięknym uśmiechu? Próby znalezienia idealnej partnerki podjął się bohater innej książki, która również świetnie nadaje się na wakacyjną lekturę, Projekt Rosie autorstwa Graeme Simsion. Tej książki nie przeczytałam, wysłuchałam w wersji audio i nie żałuję, bo  interpretacja Borysa Szyca dodawała całej historii uroku.

Sądzę, że ważniejsza od listy życzeń, jaki ma być partner lub partnerka, jest lista z punktami, jaki ma nie być. Wszystko dlatego, że dobry związek powinien opierać się na akceptacji, usilne zmiany partnera są frustrujące dla obu stron i nie mają sensu, a przecież nie wszystko chcemy zaakceptować.  

Co do samych mężów, przypomina mi się historia mojej koleżanki. We wczesnej młodości zakochała się w pewnym chłopaku, był przystojny, czarujący, zabawny, ale też mocno rozrywkowy i nie do końca wobec niej uczciwy. Ją natomiast do szczerze i mocno kochał inny chłopak, miły, dobry, sympatyczny, mogła na nim polegać. Bardzo go lubiła i lubiła z nim spędzać czas, tyle że, jak sama określiła, wyglądał jak żul spod budki z piwem. Koniec końców jej życie tak się ułożyło, że wyszła za kogoś zupełnie innego. Kiedy opowiadała mi tę historię, naszła ją refleksja, że gdyby ostatecznie musiała dokonać wyboru, wtedy wybrałaby tego przystojniaka, dzisiaj gościa o wyglądzie pana spod budki, bo na obecnym etapie życia zupełnie czego innego szuka w partnerze. Ponieważ jednak życie pisze własne scenariusze, ostatecznie nie musiała wybierać. Wyszła za mąż „z rozsądku”, dziecko było w drodze, a rodzina nie przyjmowała innej wersji wydarzeń.

To jasne, że nie istnieją również idealne pary, są tylko te całkiem dobre.

Nie ma czegoś takiego jak para idealna, kłótnie są nieuniknione. Pozostaje tylko kwestia wyboru, z kim chcesz się kłócić.

Do takiej konkluzji doszli bohaterowie filmu Zanim się rozstaniemy.

Drugą z przeczytanych niedawno książek z nierealną fabułą jest Miara życia Nikki Erlic. Historia nieco bardziej „życiowa”, bo jednak są okoliczności, w których podobna wersja zdarzeń w realnym życiu jest uprawniona, choć oczywiście nie są to dobre okoliczności. Opowieść o kilku osobach, których losy splotły się za sprawą sznurków, znalezionych pewnego dnia pod drzwiami domu. Miały różną długość i to właśnie one miały stanowić miarę długości życia. Tylko od właściciela sznurka zależało, czy zechce otworzyć pudełko i przekonać się, ile czasu mu jeszcze pozostało. Ciekawy dylemat. Z książki można się dowiedzieć, jak poradzili sobie z nim bohaterowie. Raczej słodko-gorzka lektura, już nie tak typowo wakacyjna, choć czyta się dobrze.

Z obyczajowych propozycji książkowych spodobały mi się również klimatyczna Powierniczka opowieści Sally Page i debiut pisarski Valerie Perrin Życie Violett. Każda z tych książek jest inna, na swój sposób interesująca, bo nie powiela tych samych, mocno eksploatowanych schematów. W ramach literatury wypoczynkowej mam też swoje ulubione serie kryminalne, niektórym jestem wierna od lat. Mój czytelniczy świat ewoluuje, to dobrze, bo to coraz ciekawszy świat.


Ci trzej panowie to oczywiście dzieło mojej córki M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kobieca samotność

Życzliwość, a raczej jej brak

Kobieta zawiedziona

Wiek dojrzały?

Jest coś jeszcze...

Co ze mną nie tak?

Zmagam się...