Równowaga i cztery nogi stołu, o tym co jest ważne w życiu

Zdrowe życie to życie bez wiecznych zaległości, pośpiechu, stresu i braku czasu. To życie kierujące się zasadą wolniej ale spokojniej i mniej ale lepiej.

Ewa Woydyłło-Osiatyńska

Dzisiaj trudne do wykonania. Bez stresu? Można tylko próbować. Nawet jeśli ktoś z Was lubi życie w szybkim tempie, potrzebuje tego, by dużo się działo, to jednak nam wszystkim potrzebne są również chwile oddechu i zatrzymania. Choćby po to, by sprawdzić czy u nas samych wszystko w porządku i czy to co się wokół dzieje, nam odpowiada.

Na początek równowaga. To słowo klucz, warto byśmy zachowywali balans pomiędzy obowiązkami, rodziną i wypoczynkiem. Pamiętam takie porównanie, że życie powinno mieć co najmniej cztery filary, podobnie jak porządny stół ma 4 solidne nogi, jedna to obowiązki (domowe, praca zawodowa, nauka czy inne, bo różnie nasze życie może wyglądać), druga - rodzina, trzecia – przyjaciele i znajomi czyli szeroko pojęte życie towarzyskie oraz czwarta - czas wolny, wypoczynek, realizacja potrzeb własnych, duchowość i życie wewnętrzne).

W różnych okresach życia te proporcje różnie się rozkładają i tak powinno być, bo każdy etap ma swoje potrzeby. W miarę możliwości warto zadbać, by te cztery nogi były, ponieważ, jeśli jedna z nich się złamie nasz stół wciąż będzie stał. Wiem, że nie zawsze się udaje, ale próbujmy.

Jak już mamy stabilny stół, nieważne ile ma nóg, ważne, że stoi - to pora trochę zwolnić. Pośpiech sprawia, że jesteśmy niecierpliwi, czasem opryskliwi, przegapiamy coś, co może być ważne, nie zauważamy piękna, a najczęściej zaniedbujemy siebie, bo najłatwiej z siebie właśnie zrezygnować. W dodatku żyjąc w pośpiechu działamy w trybie zadaniowym, również wtedy, gdy moglibyśmy zwolnić, na przykład w weekend.

Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj sama logistyka rodzinnego życia pochłania wiele czasu i życie toczy się bardzo szybko. Skorzystajmy jednak z rady Danuty Szaflarskiej:

Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: „Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna”.

Wiele osób pewnie w tej chwili się zastanawia i słusznie, jak zwolnić skoro tyle mam na głowie? Czasem faktycznie się nie da, czasem można, a żeby się dało częściej, musimy się nauczyć odpuszczać. Odpuszczanie to trochę mniejsze angażowanie się w ramach dbania o siebie. Dawanie sobie czasu na zastanowienie się, czy na pewno muszę to zrobić, czy chcę się tym zająć. Może tym razem odpuszczę, nie będę się angażować w tę dyskusję, nie upiekę ciasta na niedzielę, nie będzie dzisiaj dwóch dań i deseru, podzielę się obowiązkami, a zamiast trzech programów informacyjnych obejrzę jeden.

Swoje słowa kieruję szczególnie do tych osób, które czują, że coś muszą lub powinny zrobić, przyglądajcie się temu uważnie i nauczcie się odpuszczać, świat się od tego nie zawali.

Jest pewne ryzyko, jak zaczęłam odpuszczać to okazało się, że sporo sznurków, które trzymałam w rękach mi uciekło, bo dużo było tych rzeczy, których jednak nie musiałam. Nie przerażajcie się tym, później można złapać tylko te sznurki, na których nam zależy.

Warto także zacząć nieco odpuszczać w relacjach międzyludzkich.

Oto krótka lekcja od Szymona Majewskiego, który w jednym ze swoich felietonów opisuje jak nauczył się nie reagować na wyzwiska innych uczestników ruchu drogowego. Pan Szymon z właściwym sobie humorem wyjaśnia, że z racji umiejętności słowotwórczych był w wyzwiskach prawdziwym mistrzem, znał ich wiele, a niektóre nawet sam tworzył. Zaprzestał procederu z chwilą kiedy w samochodowym lusterku ujrzał swoje rozwścieczone oblicze. Podobno wyglądał niczym Hannibal Lektor spod sądów w hondzie z silnikiem 1.4., to tego dnia poprzysiągł sobie, że już nigdy nie da się wkręcić w testosteronowy pojedynek. A jak mu to wyszło:

Otóż w moim aucie od lat jeździ Budda, mnich, mistrz relaksu, kwiat lotosu, coach spokoju, powoli, miarowo, zgodnie z przepisami w czapce na głowie i szaliczku. No może parę razy coś tam sobie zmieliłem pod nosem, ale już na ring nie wejdę, rękawice zawiesiłem na kołku. Możecie mnie prowokować, drażnić, a ja z obranej drogi nie zejdę. Będę jechał godnie przed siebie. No chyba, że… Ale nie, po co.

No dobrze, udało się wygospodarować kilka minut, warto zatem nauczyć się robić coś wyłącznie dla siebie. Jeśli macie małe dzieci nie mylcie czasu spędzonego z rodziną z wypoczynkiem, trudno odpocząć w nadmorskim kurorcie pełnym ludzi z kilkulatkiem u boku. Czas z rodziną to czas z rodziną, gdy mamy starsze dzieci wyjazd z nimi może być wypoczynkiem jeśli zignorujemy pytania rodem z filmu Shrek, daleko jeszcze?, lub stwierdzenia w stylu nieśmiertelnego nudzi mi się. Z maluchami raczej ledwie stoimy na nogach, a wtedy potrzebujemy wypoczynku skrojonego na naszą miarę.

Bolączką współczesności są próby sprostania otoczeniu i porównywanie się. Dlatego jedziemy na zagraniczne wakacje, mimo, że podróże nas męczą, staramy się odwiedzić wiele miejsc, ale nie mamy siły żeby się skupić na tym co wokół, stoimy w kolejkach zamiast robić coś, co faktycznie nam służy.

Zadawajmy sobie pytania co ja lubię, czego dzisiaj potrzebuję, jeśli jedziemy z rodziną, wybierajmy formy, które umożliwią dobrą zabawę całej rodzinie. Nie rozglądajmy się wokół, zajrzyjmy do środka i miejmy odwagę nie brać udziału w tym wyścigu. Zwłaszcza, że każdy z nas potrzebuje innego wypoczynku. Są tacy, którzy bardzo chcą do ludzi, bo zajmują się sadownictwem i brakuje im tłocznych miejsc, inni jeżdżą co roku w to samo miejsce, bo tylko tam mogą odzyskać równowagę. Znam osoby, których pasją są podróże i nie czują się nimi utrudzeni i takie, które mogą wypocząć wyłącznie we własnym domu. Każdy sposób jest dobry, pod warunkiem, że odpowiada naszym potrzebom.

Lubię spokój, brak pośpiechu, czas na doświadczanie i przemawia do mnie to zdanie:

I są ludzie, którzy mają ogromną potrzebę, żeby własna dusza w końcu ich dogoniła. A może to zrobić tylko wtedy, kiedy będzie wiedziała, gdzie oni się dokładnie znajdują, czyli kiedy przestaną biec, w dodatku we wszystkich kierunkach naraz. Na co dzień w natłoku różnych zadań nie ma szans za nimi nadążyć.

Bartłomiej Dobroczyński

Czując. Rozmowy o emocjach Agnieszka Jucewicz

Na co dzień warto znaleźć choć chwilę na ulubione zajęcia, drzemkę, kilka stron książki lub minutkę albo dwie na pielęgnację, znowu według potrzeb, bo długotrwałe zmęczenie nie tylko nie sprzyja zdrowiu, ale rodzi frustrację, a od niej już o krok do kłopotów.

Starajmy się sprawić, by w czasie wykonywania codziennych zajęć zrobić coś, co nas z nich choć na chwilę wytrąca. 

Poszukuję ciekawych sposobów na wybicie się z codzienności, oto kilka z nich:

Hannah Jane Parkinson, dziennikarka i autorka książki Drobne przyjemności, czyli z czego się cieszyć, gdy życie nie rozpieszcza proponuje, by w trakcie codziennego pieszego przemieszczania się, od czasu do czasu spoglądać do góry. Autorka znajduje tam ciekawe detale, niewidoczne przy patrzeniu tylko przed siebie.

Autorzy książki Spacer po lesie. Kubusiowe lekcje uważności, Joseph Parent i Nancy Parent zachęcają do bezcelowego wędrowania.

Mariusz Szczygieł lubi zwiedzać czeską Pragę wysiadając na przypadkowej stacji metra i spacerując po okolicy.

Ja zaglądam za każdy róg i w najmniejszą uliczkę, muszę też wiedzieć co jest za zakrętem, często kryją się tam wspaniałe widoki. Jeżdżąc autobusem lub tramwajem słucham audiobooków, czytane książki towarzyszą mi także przy nudnych czynnościach jak sprzątanie lub prasowanie. 

Jeśli Wy też tego potrzebujecie, życzę Wam, by również po wakacjach było nieco wolniej i spokojniej.

 


 

 

 

Komentarze

  1. Warto patrzeć w niebo, ale i pod nogi.
    Mam tak jak Ty, rozglądam się, zerkam, tyle ciekawostek jest w każdej uliczce, tylu ciekawych ludzi można spotkać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. No i zawsze lepiej wiedzieć co czai się za rogiem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce