Dylematy w sprawie wybaczania, czy warto wybaczać?

Jeśli czytaliście moje wpisy to wiecie, że nie jestem profesjonalistką, a moja droga do siebie to poszukiwanie innego punktu widzenia, rozmowy z ludźmi, zastanawianie się czy można inaczej i wypracowywanie własnych metod radzenia sobie z problemami.

Szło mi naprawdę nieźle, czasem zmiana mojego myślenia zajmowała więcej czasu, innym razem „w lot” łapałam nową perspektywę, do czasu, aż życie postawiło przede mną wyzwanie przebaczenia.

Wiecie już, że potrafię odpuszczać, nieźle radzę sobie z akceptacją, lecz przebaczenie to coś więcej.

Wspominałam, że w tym temacie nie jestem prymuską, to było mało powiedziane, jestem w tym naprawdę kiepska, co więcej wciąż nie mam pomysłu na poprawę tego stanu rzeczy.  Musicie wiedzieć, że nie mówię tu o wybaczeniu bliskiej osobie, że zapomniała o moich urodzinach. Nie jestem specjalnie drobiazgowa ani skłonna do obrażania się. Chodzi naprawdę o poważne krzywdy, z powodu których ucierpieli moi bliscy. Coś takiego w życiu zdarzyło mi się dwukrotnie i były to sytuacje, w których sama siebie nie poznawałam. Muszę się przyznać, że nie jestem z tego dumna, ale wtedy poczułam prawdziwą, żywą nienawiść i po raz pierwszy, a później drugi życzyłam komuś jak najgorzej. Te sytuacje spowodowały kryzys w wielu obszarach mojego życia, również konflikt wewnętrzny, bo nie podejrzewałam siebie o takie emocje.

W tym miejscu przypominają mi się słowa Wisławy Szymborskiej „Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono”.

Zatem wybaczenie.

Na co dzień dysponuję nadmiarem empatii, czasem jestem skłonna do rozumienia tych, których rozumieć się nie powinno, łatwo przychodzi mi postawienie się w sytuacji osoby z którą rozmawiam. W pewne tematy się nie zagłębiam, traktuję je powierzchownie, bo ból, który odczuwam jest zbyt duży. Dlatego unikam programów telewizyjnych „o ludzkim nieszczęściu”, jak zwykł określać reportaże z życia wzięte, mąż mojej koleżanki. Jestem realistką, więc widzę kiedy ludzie mają problemy na własne życzenie.

Czytając książki lub oglądając filmy, często jestem rozdarta, bo rozumiem i Bogumiła i Barbarę z Nocy i dni  Marii Dąbrowskiej i obydwojgu serdecznie współczuję.

Zazdroszczę ludziom, którzy widzą mniej odcieni szarości. Nastolatki mają taką skłonność do biało-czarnego widzenia świata, często pytam córkę co sądzi o danej sprawie, bo ona widzi głównie to co słuszne, zło nazywa złem, a dobro dobrem, no i chamstwo chamstwem. Mój syn, którego moglibyśmy określić młodym dorosłym również nie ma z tym problemu.

Kiedy widzę na ekranie lub na kartach książki dylematy moralne bohaterów zwykle wiem co powinni zrobić, często uważam, że powinni wybaczyć, bo wszyscy popełniamy błędy. Niestety, nijak ma się to do mojego życia.

Podobno wybaczenie to decyzja, która służy nam samym. Pewnie służy, ale czy decyzja? Podejmowałam próby podjęcia takiej decyzji, niestety bez skutku. Skłaniam się ku opinii, że jednak nie jest to decyzja, to proces, gotowość do przebaczenia powinna się pojawić, kiedy jesteśmy naprawdę gotowi.

To pewne, że do wybaczenia potrzebny jest czas.

Jak odpuścimy przeszłość i zaakceptujemy fakt, że coś nam się przytrafiło cierpimy mniej, do tego etapu potrafię się przygotować, ale to wciąż nie wystarczy, żeby wybaczyć.

Nie bez znaczenia dla wybaczenia jest postawa osoby lub osób, które wyrządziły nam krzywdę. Łatwiej mierzyć się z wyzwaniem, gdy winny bierze na siebie odpowiedzialność, przeprasza i stara się zadośćuczynić. To może całkowicie zmienić stanowisko w sprawie.

Dobrze rozumiem, że wybaczenie nie jest równoznaczne z zapomnieniem, są sprawy, o których lepiej nie zapominać, to bagaż naszych doświadczeń, który z czasem zmienia się w życiową mądrość.

W poszukiwaniu recepty natknęłam się na stwierdzenie, że wybaczenie to rezygnacja z pielęgnowania urazy. Ja już ten etap mam za sobą, nie pielęgnuję urazy, zaakceptowałam sam fakt, że to mnie spotkało.  Wybaczenie widzę raczej jako nieodczuwanie urazy. Może tu właśnie tkwi błąd?

Według słownika języka polskiego wybaczenie to darowanie komuś winy, czyli jednak decyzja?

Wybaczyć to nie żywić niedobrych emocji do ludzi, których uczynek poruszył nas tak dalece, że jednak je poczuliśmy.

Iwona Majewska - Opiełka

Trener osobisty

Ta definicja chyba jest mi najbliższa, ale czy tak potrafię? Jeszcze nie. Moja córka M. twierdzi, że są sprawy, których nie można wybaczyć i rozgrzesza mnie z moich dylematów w kwestii odczuwania urazy. Twierdzi, że ma to związek ze sprawiedliwością, winą i karą oraz oczekiwaniem, że karma wraca.

Może to właśnie jest prawda?

Co o tym sądzicie, czym dla Was jest wybaczenie?


 PS To zdanie przyszło do mnie już po tym, jak opublikowałam swój post:

"Nie chodzi o wybaczenie, lecz zrozumienie przeszłości i uwolnienie się od niej." 

Lisa Brennan-Jobs

Może to właściwa droga?

Komentarze

  1. Twoje rozumienie jest bliskie mojemu.
    Niektórzy kojarzą brak wybaczenia z chęcią zemsty, a to przecież dwie różne sprawy.
    Jestem za tym, by dla własnego spokoju umieć zapanować nad uczuciem nienawiści, niechęci czy jak to nazwać, ale nie potrafiłabym przejść do porządku dziennego w stosunkach z osoba, która mnie zraniła, zdradziła, oszukała.
    Kubek rozbity można skleić, ale nie da się z niego pić...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój głos w sprawie wybaczania. Pozdrawiam serdecznie,

      Usuń
  2. Wybaczenie to chyba najtrudniejsza kwestia wśród różnych ludzkich niedociągnięć. Czytając proponowane przez Ciebie cytaty, nie poczułam, by były one w pełni zgodne z moimi odczuciami. Jak przeczytałam ostatni cytat, to dopiero to poczułam. Jednak czy można powiedzieć, że wybaczyliśmy komuś, gdy sprawiamy, że "odrywamy się" od jakiejś sprawy? Może tak jest... Może właśnie zajęcie się sobą jest kluczem do tego, by wybaczyć? Są rany, które dotykają bardzo głęboko. Chyba jedynie miłość jest w stanie uśmierzyć ten ból, przyczynić się do zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczenie to trudny temat do przepracowania, ja wciąż sobie z nim różnie radzę, ale szukam podpowiedzi i różnych perspektyw. A czasem chyba zwyczajnie nie da się wybaczyć, można odpuścić ale nie wybaczyć. Obyśmy jak najrzadziej doświadczały sytuacji, w których trzeba myśleć o tym jak wybaczyć. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Myślę, że przebaczenie może być bardzo skomplikowanym procesem, bo wpływa na niego zbyt wiele zmiennych. Ponoć czas leczy rany. Na pewno pozwala przepracować emocje i spojrzeć na pewne kwestie z dystansu. Bywają sytuacje, które wywracają nasze życie o 360 stopni i rozbijają je na tysiąc drobnych kawałków. Na pewno warto mieć wtedy obok siebie kogoś, kto będzie dla nas wsparciem, z kim można będzie porozmawiać, podzielić się myślami, uczuciami, lękami. Warto wtedy słuchać siebie. Warto być czułym na swoje potrzeby. Warto dać sobie czas...

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym temacie, ja wciąż w procesie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce