Jak odpuścić własnej matce? Relacje z rodzicami

Na początek krótkie wyjaśnienie, wiem, że są matki, którym odpuścić się nie da i to nie będzie wpis o nich, wiem też, że żal może być tak głęboki, że w tym momencie to niemożliwe, i że każdy musi do tego dojść lub nie, sam.

Moja mama dokonała życiowych wyborów, które doprowadziły ją do tego miejsca w życiu. Były to wybory trudne, bo mój ojciec jest alkoholikiem. Długo nie zdawałam sobie sprawy, że z moim domem jest coś nie tak. Kiedy to sobie uświadomiłam miałam do niej żal. Dlaczego nie do ojca? Chyba dlatego, że co do niego moje uczucia były jasne, chciałam, żeby zniknął z naszego życia. Mimo to, na swój sposób próbowałam go zadowolić, typowe prawda?.

Wracając do mamy, miałam żal o to, że go nie zostawiła, daje się tak traktować, wciąż znajduje dla siebie usprawiedliwienia, żal o to, że nadal emocjonalnie przy nim jest i tak się dla niego stara. Z punktu widzenia nastolatki, kiedy świat jest raczej czarno-biały ta sytuacja była prosta.

Miała pretensje do mnie, że się odcinam, że obiad jem w swoim pokoju, a ja do niej, że zmusza mnie do tego, żebym udawała. Kłóciłam się ze swoim ojcem głośno i zajadle, trzeba mu oddać, że mi na to pozwalał, mama nigdy się nie wtrącała, nie stawała w mojej obronie, nie przychodziła zapytać jak się mam, gdy płakałam w pokoju, była z nim. Tak to odbierałam.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego dzisiaj on leży pijany na podłodze, a kolejnego dnia idą pod rękę na spacer.

Gdy opuściłam dom dostrzegłam, że dużo dla nas zrobiła, prościej byłoby usiąść z nim i pić, a ona na swoich barkach dźwigała tę rodzinę. Całymi dniami dorabiała, żeby wystarczyło nam na chleb. Kto jest z rodziny alkoholowej ten wie, że w ten sposób stwarzała mu także dobre warunki do picia, ale ona tego nie wiedziała. Nigdy nie sięgnęła po profesjonalne wsparcie.

Kolejny etap był taki, że próbowałam ją usprawiedliwiać, takie były czasy, nie miała wsparcia, bała się, że sobie nie poradzi itd.

Dzisiaj odpuszczam, daję jej spokój. Rozumiem, że funkcjonowała w rzeczywistości, o której nie wszystko wiem, dała mi to, co umiała dać, chciała dla mnie jak najlepiej, a że czegoś nie potrafiła to dlatego, że jej też nikt tego nie nauczył. Wywiązała się ze swojej matczynej powinności, na tyle na ile mogła, zawsze mnie akceptowała i jestem przekonana, że bardzo nas kochała. To nie była matka kwoka, ale to była dobra matka.

Warto przyglądać się dzieciństwu i relacjom z rodzicami, zagłębić się w to co dał i zrobił nam nasz dom i nasi rodzice, ale po to, żeby lepiej rozumieć siebie i nie popełniać tych samych błędów. Tego już nie zmienimy, to się wydarzyło, było jak było. Odpuszczenie jest uwalniające. A ja sama biorę odpowiedzialność za swoje dorosłe życie i nie obwiniam za nie rodziców.

Wczoraj w Dniu Matki w rozmowie ze swoją mamą powiedziałam, że dziękuję jej za to, że jest moją mamą i że ją kocham. Nie mogłam jej odwiedzić, dlatego wysłałam jej ulubioną kawę i czekoladki, bo bardzo chcę, żeby miała w życiu trochę radości i miłych chwil.

Wiem, że jako mama również popełniam błędy.

Mój dorosły już syn, chyba też mi trochę odpuścił, bo w ubiegłym roku, przy okazji Dnia Matki powiedział Dobra z Ciebie Mama. Córka jest jeszcze nastolatką, ale w tej burzy hormonów także ma dla mnie wiele ciepłych słów. Ja też im ich nie szczędzę.

Co do ojca, to jemu też odpuściłam, ale Dnia Ojca nie obchodzę.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mija rok...

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Okresowe przeglądy życia

Człowiek w kanapce