Jak można się sobą zaopiekować?

W swoich poszukiwaniach często napotykałam to zdanie, zaopiekuj się sobą. Dzisiaj wiem, że jest ono ważne, nie bez przyczyny rada pojawia się przy okazji tematu dotyczącego wsparcia w kryzysie. Troska o siebie to nie tylko forma opieki, ale także odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Dzięki niej możemy coś zmienić nie czekając aż ktoś odmieni nasz los i uczyni życie lepszym. 

Żaden książę na białym koniu, ani dobra wróżka nie będą nam do tego potrzebne. To my musimy odzyskać sprawczość.

Jak ja rozumiem troskę o siebie?

Na początek proponuję dać sobie prawo do odczuwania i przeżywania emocji. Do tego, by nie walczyć z nimi tylko im się uważniej przyglądać.

Warto zadawać sobie pytania, co ja właściwie w tej chwili czuję? Dlaczego tak się czuję? Co mi to robi? Czasem można coś z tym zrobić, często już sama rozmowa ze sobą pomaga, bo porządkuje myśli. Niekiedy trzeba się poddać i zaakceptować to, że dzisiaj jest źle i możemy tak się czuć. Warto dać sobie czas. Czas jest szczególnie ważny po przebytej traumie i trudnych wydarzeniach.

A jak to zrobić?

Na początek nie dokładać sobie. Przez większość swojego życia, w trudnych sytuacjach myślałam o tym, jaka jestem beznadziejna. Głęboko w to wierzyłam. Kryzys był potwierdzeniem. Ta narracja potęgowała moje złe samopoczucie, wpędzała w poczucie winy.

Dzisiaj, gdy mam zły dzień, a moja głowa podpowiada mi, że jestem beznadziejna, zatrzymuję się na chwilę i już nie schematycznie, ale świadomie myślę, że wcale tak nie jest. Mam zły dzień, coś mi się nie udało, albo coś mnie przykrego spotkało, może mam złe samopoczucie, albo zwykłego doła, ale to wcale nie znaczy, że jestem beznadziejna. Nie uogólniam, tylko nazywam to, co czuję.

Zapytałam moją nastoletnią córkę, nazwijmy ją M.,

- Kochanie, co dla Ciebie oznacza zaopiekować się sobą? Jak Ty się sobą opiekujesz, gdy masz zły dzień?

Prawie bez namysłu odpowiedziała:

- Mówię sobie, że jestem fajnym człowiekiem, robię coś dobrego do jedzenia, czasem maseczkę na twarz lub inną pielęgnację, zakładam miękkie ubrania i otulam się ciepłym kocykiem i włączam ulubioną muzykę.

To przepis M. na zaopiekowanie się sobą. Wie o tym więcej niż ja wiedziałam mając 40 lat.

Każdy musi znaleźć własną receptę, ale na początek pierwsze przykazanie, nie dokładajmy sobie. Życie to życie, czasem jest fajnie, czasem daje w kość, my same już tego nie róbmy. I co w takiej sytuacji powiedziałybyśmy innym? Raczej nie to, że są beznadziejni, dlaczego zatem mówimy to sobie?

Gdy mamy uczucie, że nie możemy czemuś sprostać, zastanówmy się czy musimy, a jeśli tak, to dlaczego musimy. Bo same tego chcemy? Czy może spełniamy czyjeś oczekiwania? Albo realizujemy własne przekonania, że należy, trzeba, wypada? Co się stanie, jeśli jednak nie sprostamy? Może nic? Może wystarczy być dość dobrym człowiekiem, dość dobrym rodzicem, dość dobrym pracownikiem czy studentem. Może wcale nie trzeba być najlepszym. I kto decyduje o tym, czy jesteśmy świetni?

Nie lubię ciśnienia pod tytułem „bądź najlepszą wersją siebie”. Nie zgadzam się na przymus nieustannego rozwoju osobistego. Chcę być sobą i mieć prawo do tego, by nie być najlepszą wersją, tylko tą prawdziwą, taką na jaką dzisiaj się czuję. Nie ma sposobu, żeby człowiek zawsze czuł się świetnie, może natomiast czuć się dobrze ze sobą.

Co z moim sposobem na zaopiekowanie się sobą?

Staram się sobą zająć. Wiem, że czasem trudno jest znaleźć czas.
Macie dzieci, obowiązki, rodziców, pracę, szkołę lub inne ważne sprawy. Ja mam ten komfort, że moje dzieci już dorosły i czasu dla siebie mam zdecydowanie więcej. Chodzi jednak o znalezienie chwili. Na początek po to, by uporządkować swoje myśli i zadać sobie te wszystkie pytania.

Odkryłam, że tym, co pomaga uporządkować myśli jest pisanie, ale wiem, że nie wszystkim to odpowiada. Szukajmy swoich własnych metod, piszmy, rozmawiajmy ze sobą lub z innymi (uważnie jednak dobierajmy osoby, z którymi rozmawiamy o naszych problemach).  Jeśli tego potrzebujemy, na chwilę odetnijmy się od świata, ale nie pozostawajmy w tym długo, bo samotność powoduje, że jeszcze głębiej zanurzamy się w swoich myślach. A wiadomo, że jak jest zbyt dużo czasu na myślenie to zawsze coś wymyślimy. Jeśli to możliwe uprawiajmy sport, jeśli nie, spacerujmy.

Gdy dopadają, mnie przykre myśli włączam audiobooka i żyję zupełnie inną historią, choć z tym trzeba uważać, bo nie warto odsuwać swoich uczuć, one i tak wrócą, trzeba je przeżyć, czasem jednak można dać sobie oddech.

Osoby, które były przy mnie, czasem mówiły:

Nie wiem co powiedzieć.

Nic – odpowiadałam - tu się nie da nic powiedzieć, to trzeba przeżyć, ważne, że jesteś.

W tym miejscu, ponownie dziękuję tym, którzy byli.

Gdy mam bałagan w głowie lub czuję, że coś jest nie tak, wypisuję w punktach, wszystko co mnie uwiera, następnie zastanawiam się co mogę zrobić, żeby choć w  niewielkim stopniu coś zmienić lub rozwiązać problem. Okazało się, że zwykle da się coś zrobić, czasem niewiele, innym razem nic, ale często sama mogę poprawić swoją sytuację. I to jest właśnie w tym najlepsze, bo biorę odpowiedzialność za swoje życie i odzyskuję sprawczość, czego i Wam z całego serca życzę.

Przytulam mocno wszystkie osoby, które teraz przeżywają swój trudny czas.

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kobieca samotność

Życzliwość, a raczej jej brak

Kobieta zawiedziona

Wiek dojrzały?

Co ze mną nie tak?

Zmagam się...

Kłopoty