Cytrynowiec
Obejrzałam wczoraj włoski film „Cytrynowiec”. Dość prosta historia, a jednak w jakiś sposób otulająca, jesienna, nie tylko w kontekście pory roku, film bowiem świetnie wpisuje się w moją kolekcję filmowych obrazów o dojrzałości. Było o tym tutaj: https://annakobietazwyczajna.blogspot.com/2025/05/filmowa-wersja-dojrzaosci.html Pasuje też do mojego obecnego stanu ducha. Nostalgiczna, klimatyczna, niespieszna opowieść o nieoczywistej przyjaźni i odkrywaniu siebie na nowo. O potrzebie zatrzymania się. Eleonora, bohaterka historii mówi do męża, że przez cały czas starała się biec, biegła, biegła, ale już nie ma na to siły. U mojej mamy parę dni temu zdiagnozowano chorobę Alzheimera. Dużo o tym myślę. Poza ogromnym smutkiem, który czuję, lękiem i przygnębieniem, myślę, że ona nigdy nie przestała biec. Biegła do końca, nadal biegnie, bo nie potrafi inaczej. Jednocześnie nie opuszcza mnie straszna myśl, że można przestać żyć, na długo przed tym, zanim się umrze. Na różne sposoby. W filmi...