Wściekam się
Wściekam się. Wreszcie. To nie jest dla mnie naturalny stan, jestem grzeczną dziewczynką, tyle że czas, który w moim życiu nastał, powoduje zmiany nastroju, na które
chyba nie byłam gotowa. Ich intensywność tylko z pozoru utrudnia życie, bo
można je wykorzystać do własnych celów. Na przykład to, że się wściekam, jest
znacznie wygodniejsze niż ewentualne użalanie się nad sobą.
Wściekam się, kiedy czytam, co kobieta po pięćdziesiątym
roku życia powinna i czego nie powinna. Wściekam się z powodu stereotypów
dotyczących dojrzałych kobiet. Do białej gorączki doprowadzają mnie infantylne
nagłówki: pięćdziesięciolatko łap 50 złotych i biegnij do… Naprawdę? Czy
ja się czepiam, czy to naprawdę brzmi lekceważąco?
Dlaczego wciąż pozwalamy, żeby ktoś inny decydował o naszej atrakcyjności? Dlaczego atrakcyjność ma zależeć od opinii z zewnątrz lub ogólnie przyjętego kanonu urody? Dlaczego wciąż to przeżywamy? Może pora skorzystać z zasobów, które mamy i zmienić podejście, bo w końcu, czym jest owa atrakcyjność? Kto o niej decyduje? I czy najważniejsze nie jest pytanie, czy sama siebie lubię? Czy mi ze sobą dobrze? Jeśli tak, to w porządku. Nie? Może czas coś zmienić? Dla siebie, nie dla kogoś, bo właśnie dla siebie mam być widoczna. Mogę być umalowana albo nie, mieć farbowane włosy albo srebrne, mogę być w dresie lub w sukience, uśmiechnięta czy zasępiona, każdy wybór będzie w porządku, bo zależy od dnia, nastroju lub tylko od wyboru zupełnie bez powodu.
Susan
Sontag już pięćdziesiąt lat temu w swoim tekście The Double Standard of Aging
pisała o tym, że kobiety mogą się starzeć wbrew stereotypom bez zażenowania.
Warto o tym pomyśleć jak najwcześniej i świadomie porzucić bycie miłą, usłużną
i pełną wdzięku, a zamiast tego rozwijać w sobie mądrość, kompetencje i siłę.
Nie musimy być młode tak długo, jak to tylko możliwe, możemy być dojrzałe i
pozwalać, żeby nasze twarze i ciała były świadectwem naszych przeżyć.
Przypływ.
O emocjach i seksualności dojrzałych kobiet, Alicja Długołęcka
A moja wartość? Kto ma o niej decydować? Czy jakiś model
życia jest tym właściwym? Czy ktoś ma na to jakąś odpowiedź? Życie układa się
tak, jak się układa, naturalnie nie bez naszego udziału. Z każdej strony można
usłyszeć o złych i dobrych wyborach życiowych, niespełnieniu, rozgoryczeniu.
Przyznam, że tego ostatniego boję się najbardziej, bo nieuchronnie prowadzi do
zgorzknienia, a wściekłość i wewnętrzny bunt może przed nim uchronić.
W wieku, w którym jestem, wszystkie mamy za sobą dość długą
historię i pewien bagaż, nie zawsze chciany. W dodatku z dużym
prawdopodobieństwem „jesteśmy po przejściach”, czym by one nie były. Wiele kobiet z mojego otoczenia wita swoją 50
w „samotności”, bo dotychczasowy partner przeżywa drugą młodość, czasem życie
tak się ułożyło, że z zupełnie innego powodu kobiety są same, niektóre dokonały
takiego wyboru. Są też te, które mają kogoś bliskiego, tylko nie wiadomo kiedy,
bliski stał się jakby mniej bliski, żeby nie powiedzieć zupełnie daleki. Nie
brakuje również dziewczyn, które mają udane związki. Bywa różnie, na pewno nie
zawsze było różowo, ale przetrwałyśmy, mamy w sobie siłę, to pewne.
Czytam o kobietach, które w życiu postawiły na rodzinę i
dzisiaj żałują, inne postawiły na
karierę i także żałują, a nawet te z nas, które szukały równowagi, ze swoich
wyborów niekoniecznie są zadowolone. Co świadczy o tym, że w życiu nie można
mieć wszystkiego, ale też o tym, że decyzje, które kiedyś podjęłyśmy,
doprowadziły nas do tego momentu w życiu. Nieważne czy dzisiaj oceniamy je jako
dobre czy nie, dały nam doświadczenie i zmieniły w dojrzałe kobiety. Do czego
zmierzam? Do tego, że dzisiaj warto z tej dojrzałości czerpać.
Dojrzały wiek, jak każdy inny niesie ze sobą pozytywne i
negatywne strony, a jednak w przestrzeni publicznej często zaklina się
rzeczywistość. Każe nam się na siłę doceniać zalety. Jest jakaś presja, by czuć
się dobrze i zawsze wyglądać świetnie albo odwrotnie, to dramat, bo zdaniem
niektórych zmieniamy się w „stare baby”. Tymczasem każda z nas powoli sama musi
dojść do etapu, w którym wypracuje swoją dojrzałość, bo ona oczywiście może,
ale nie musi nadejść. Bez dojrzałości starość też przyjdzie, jeśli tylko uda
nam się żyć wystarczająco długo.
Zachęcam do kwestionowania tego, co słyszymy, do szczerości
wobec siebie i najlepiej do szczerości wobec innych kobiet. Do zdawania pytań,
jak te na początku wpisu. Do wściekania się, jeśli tylko mamy powód. Do
niezgody na nie nasze powinności lub na to, co niby nie wypada. Do stworzenia
takiej wersji dojrzałości, która będzie własna, i w której będziemy się czuły
wystarczająco dobrze.
Wściekam się również na to, że do swoich wniosków dochodzę
tak powoli, a chciałabym nieco szybciej, bo jak już je wypracuję, czuję ulgę.
Za to wściekłość jest dla mnie sygnałem, że na coś nie ma we mnie zgody.
Napisałam ten tekst wiele tygodni temu, w niedzielę przygotowywałam go do zamieszczenia na stronie, a wieczorem obejrzałam film, który postawił kropkę nad i. Przepiękne! Bardzo polecam. Chętnie dodałabym ten tytuł do wpisu o filmowej wersji dojrzałości. Film o kobietach, codziennej presji i uczeniu się życia w zgodzie ze sobą.
Ten problem, powód do wściekania, dotyczny nie tylko kobiet. Nawet nie wiesz, jak ostatnio wściekł się mój Małżonek, który od niedawna korzysta z socjalmediów i tam właśnie przecyztał, że "DZIADKI" po pięćdziesiątce nie powinny pchac się na koncerty rockowe, że takie próchno nie powinno się wypowiadać na temat muzyki czy w ogóle jakikolwiek temat....
OdpowiedzUsuńDla mnie takim mocnym powodem do wkurzenia, ale też lekko szokującym, było przeczytanie komentarzy Polaków I POLEK pod nota bene bardzo ciekawym i przydatnym artykułem na temat seksu w czasie i po leczeniu raka. Z opinii Polaków wynika, że po pierwsze kobieta po czterdziestce to o seksie w ogóle już myśleć nie powinna, a po wtóre już sam fakt możliwości leczenia raka powinien nas na tyle satysfakcjonować, że takie bzdury jak erotyka, fryzura, czy ubranie nie powinny mieć żadnego znaczenia... Ludzie ludziom...
Przy tym z jakiegoś powodu Polacy o wiele bardziej lubią innym dyktować i to po chamsku, jak powinni żyć, choć u nas w BE znowu ogólne formatowanie społeczeństwa jest chyba większe i "niedostosowani" do szablonu nie znajdują często zrozumienia. Tyle że tu na ulicy jeszcze mnie nikt nie pouczał na temat tego co mi wypada, co w PL często miało miejsce.... A nie wróć, tutaj w sklepie raz jakaś obca Polka mi zwróciła uwagę, że niestosownie się zachowuję, co mnie nie tylko wkurzyło, co rozbawiło i długo się z córką śmiałam a kretynki.
Uśmiechnęłam się czytając Twój komentarz, bo mnie też tylko raz ktoś zwrócił uwagę w Belgii i to również była Polka "patrz jak idziesz" warknęła i poszła dalej. Ja jestem całym sercem za "Dziadkami" na koncertach, seksem w trakcie leczenia każdej z chorób, bez leczenia też i to niezależnie od wieku i robienia tego, na co ma się ochotę, bo kiedy jak nie teraz? O to właśnie chodzi, że to nikogo nie powinno obchodzić, każdy powinien zająć się sobą, bo przecież nie ma przymusu. Co do mężczyzn to myślę, że oni też zmagają się z pewnymi stereotypami i też mają swoje powody do wściekania się.
OdpowiedzUsuń