Codzienne smutki, lęki i niepokoje

Mariana Leky, autorka bestsellerowej powieści „Sen o okapi” napisała również zbiór opowiadań pod wspólnym tytułem „Smutki wszelkiej maści”. Wbrew tytułowi nie jest to zasmucająca lektura, raczej pogodna, łagodna i otulająca. Książka o oswajaniu codziennych trosk, poszukiwaniu szczęścia w codzienności i akceptacji własnych słabości. Kiedyś wolałam opasłe powieści, bo łatwiej mi było nawiązać więź z bohaterami i nie chciałam, by lektura skończyła się zbyt szybko. Dzisiaj trafiają do mojej wrażliwości krótkie formy, zwłaszcza te o zwykłych ludziach i codziennym życiu.

Książka, która wprawia w zaskakująco dobry nastrój!

Opis pochodzi z okładki i nie jest wyłącznie sloganem reklamowym, mnie faktycznie wprawia. Krótkie historie przeplatają się ze sobą, a bohaterowie powracają w kolejnych odsłonach, co tworzy kameralny klimat i sprawia, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali o ludziach z sąsiedniej ulicy.

Mariana Leki oswaja lęki, troszczy się o bohaterów i z czułością pisze o ich tęsknotach, jakby próbowała powiedzieć: to w porządku, że tak masz.

A jakiej konkretnie maści smutki przed nami odkrywa?

Bohaterka pierwszego opowiadania jest bezradna. Brzmi znajomo? Bezradność dopada czasem z całą mocą i jest wyjątkowo niewygodnym uczuciem, a to dlatego, że ogranicza możliwość działania i odbiera poczucie kontroli. O ileż łatwiej jest działać niż martwić się sytuacją, której nie potrafimy rozwiązać, prawda?

Pani Wiese boryka się z bezsennością. Również znajomy stan, choć dopiero od niedawna. Przyznam, że kiedyś raczej borykałam się z niedoborem snu, dzieci potrafią zadbać o to, by rodzic był niewyspany. Ponieważ jednak każdy wiek ma swoje prawa, wiek dojrzały oraz nadmiar trosk pozwoliły mi bliżej poznać stan bezsenności. Dlatego dzisiaj mogę się na ten temat wypowiedzieć i powiem Wam, że gdy bezsenność się pojawi, żadne sposoby nie są skuteczne, a walka z nią skazana na niepowodzenie, a człowiek znowu niewyspany.

Jest też o medytacji i zaglądaniu do swojego wnętrza, z różnym skutkiem, jak to w życiu. Krótko mówiąc nie wszystko jest dla każdego, a do wnętrza można zaglądać na różne sposoby, medytacja nie stała się moim, choć trochę żałuję.

Wspomnienia? Tak, też znalazły się w książce i to nie tylko te przyjemne, za to refleksja nad nimi może być naprawdę ciekawa.

Strach, podobno nie studiował medycyny, ani żadnego innego kierunku, a pojawia się wszędzie i na wszystkim się zna.

Smutek jest nieodłącznym towarzyszem życia, w dodatku nigdy się nie męczy, na szczęście czasem daje od siebie odpocząć.

Czy ważne jest, co ludzie pomyślą? Niby nie powinno, ale czy nie jest?

Do dziś pamiętam, jak pouczyłam go przemądrzale:

- Przecież nie masz bladego pojęcia, co myślą ludzie, to tylko twoje wyobrażenia, o tym co mogą sobie pomyśleć. – I chyba dodałam jeszcze: - W końcu to wszystko jedno, co sobie myślą.

Smutki wszelkiej maści, Mariana Leky

Dlaczego ta rada wydaje się mniej wiarygodna, kiedy sami mamy się do niej zastosować?

W książce są dwie bułki z makiem i sytuacja, w której ktoś przestaje być widoczny dla innych.

Jest też o wrodzonej skłonności do unikania konfliktów:

„Tak” – odpowiadamy w restauracji na pytanie, czy smakowała nam przesolona zupa. „Bardzo piękna” -mówimy, kiedy fryzjer dumnie prezentuje nam ze wszystkich stron koszmarną fryzurę, którą nam właśnie zafundował.

Smutki wszelkiej maści, Mariana Leky

Jest o miłości, utykaniu w windzie, spotkaniach po latach, przeczuciach, spełnianiu życzeń, dojrzewaniu, 50-tych urodzinach, czyli coś dla mnie, i o starości. Wszystko bliskie i znajome. Autorka daje bohaterom pełne prawo do słabości, nie poucza, nie wymaga, nie moralizuje, wydaje się rozumieć, obdarza akceptacją.

Ta codzienność składa się na dobre życie, pewnie, że czasem zdarza się coś wyjątkowego, ale tylko czasem, z codziennością borykamy się każdego dnia.

Więcej nie zdradzę, a ponieważ książka dotyka smutków codziennych, ja nieco na przekór, powtarzając za Wojciechem Młynarskim życzę Wam szczęśliwego powszedniego dnia.



Ta piękna dziewczyna to Virginie, wyrzeźbił ją belgijski artysta Alfred Blondel.

Komentarze

  1. Zachęciłaś :) Książka juz na czytniku i już wiem,co będe czytać podczas majowego urlopu :) Pozdrawiam,Simera

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za poszerzenie mojej wiedzy, Anno! Nie wiem, jak to się stało, ale chyba nie słyszałam o tej autorce. Właśnie wyszukałam ją sobie w bibliotecznym katalogu i zdecydowałam na zamówienie jej książki "What You Can See From Here", to jest chyba właśnie angielski przekład tego "Snu o okapi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz filmy na podstawie książek, to może również spodoba Ci się film pod tym samym tytułem. Ja właśnie w ten sposób trafiłam na autorkę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kobieca samotność

Życzliwość, a raczej jej brak

Kobieta zawiedziona

Wiek dojrzały?

Jest coś jeszcze...

Zmagam się...

Co ze mną nie tak?