Ojciec roku i zamknięte drzwi
Buddyści mówią, że ostatecznie liczą się tylko trzy rzeczy, ile kochałeś, jak spokojnie żyłeś i w jaki sposób rezygnowałeś z rzeczy, które tak naprawdę nie były Ci pisane. Od tych słów rozpoczął przemówienie bohater filmu Ojciec roku i choć w kolejnym zdaniu przyznał, że z dwoma ostatnimi ma problem, to jego zdaniem miłość faktycznie jest warta starania (określenie zapożyczyłam z tytułu znakomitej książki Justyny Dąbrowskiej). Lubię ten film, choć muszę zaznaczyć, że nie mam do niego obiektywnego stosunku, bo oglądaliśmy go w ramach rodzinnego wyjścia do kina, dlatego niezależnie od treści kojarzy mi się bardzo dobrze. Pamiętam tę wyprawę również dlatego, że zastanawiałam się, kiedy to się stało, że teraz ja jestem najniższa w rodzinie? Patrzę na moje dzieci i przypominam sobie chwile, w których ludzie przekonywali mnie, że dzieci szybko rosną i jeszcze będę tęsknić za tym czasem. Byłam wtedy młodą i naprawdę niewyspaną mamą. Wspominam z nostalgią, ale nie tęsknię, natura t...