Gorsze dni

Dzisiaj będą same pytania i prawie żadnych odpowiedzi. Czy zdarza Wam się poczucie, że utknęliście? Jak w śniegu po kolana, tylko w życiu? Otaczają Was głównie wątpliwości i naprawdę nie wiadomo, w którą stronę pójść? Zima chyba szczególnie sprzyja tego rodzaju nastrojom.

I co wtedy? Co robić, gdy nie działają żadne pytania w stylu, jakie mam możliwości, a  wszystko, o czym człowiek pomyśli przygnębia jeszcze bardziej? Albo gorzej, nie widzi się żadnych możliwości?

I nie mówię tu o chorobliwym, przewlekłym stanie, który wymaga interwencji. Tylko zwyczajnym zwątpieniu albo zimowym obniżeniu nastroju, gdy brakuje energii, a jedyne co przychodzi do głowy to, że najlepiej zwinąć się w kłębek i przespać do wiosny. Takim dniu, w którym z żywą niechęcią myśli się o wyjściu z domu. Czasie, gdy zupełnie po ludzku nic się nie chce. A sytuacja idealna to kanapa, kocyk, książka lub film i coś do pogryzania (i wtedy przestaje być ważne, że to zgubne).

Czy macie dni, gdy całkowity brak motywacji tak bardzo daje się we znaki? Chwile, w których zadajecie sobie pytanie, czy naprawdę muszę?

Wszystko w porządku, gdy to słodkie, błogie leniuchowanie, gorzej jeśli towarzyszy temu przygnębienie i ta myśl, co jak nie minie?

Poddać się czy walczyć? Zaakceptować i przeczekać czy robić wszystko, żeby się z tego stanu wyrwać? A może zostawić jak jest i odpuścić sobie i innym? A jeśli walczyć to gdzie szukać motywacji?

 

To czasem lekcja radzenia sobie z frustracją.

 

Nie była płaczką, ale w życiu każdego człowieka przychodzi taka chwila, że ma się ochotę wyrwać włosy sobie lub komuś, wyć do księżyca albo pospolicie wpaść w histerię.

 

Zgiń, przepadnij, Olga Rudnicka

 

I czas, w którym wątpi się w samego siebie. 

A może wtedy poddać się nadziei, że bywają różne dni?

 

(…) Jak się czuję? No cóż…

Czasami czuję się jak gruz

A czasem jak niebieski stróż

na wysypisku marzeń (…)

 

Jak się czuję, Andrzej Poniedzielski

 

W takie dni rzeczywistość przygnębia. I zadajecie sobie pytania, jak te:

 - Anito – Fergus odwrócił się do niej – świat, w którym żyjemy, to koszmar.

- Och, wiem – rzuciła niedbale Anita. Skinęła głową. – Tak, wiem. – I dodała: - Podejrzewam, że zawsze nim był.

- Tak myślisz? – Patrzył na nią przez swoje okulary przeciwsłoneczne. – Naprawdę uważasz, że zawsze było tak źle? Mnie się wydaje, że sprawy przyjmują coraz bardziej szalony obrót.

Olive powraca, Elizabeth Strout

I co robić, gdy muszę wewnętrzne, walczy z muszę zewnętrznym? Przyjąć do wiadomości, że:

 

Najwyraźniej istnieje silna sprzeczność pomiędzy tym, co wypada nam chcieć, a tym, czego naprawdę chcemy.

Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą, Katarzyna Tubylewicz

 

Wiadomo, że wymagania w stosunku do siebie są konieczne, szkodzi oczywiście przesada, ale w którym miejscu zaczyna się przesada?

Może po prostu zastosować się do rady samego Goethego:

Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów.

Albo pójść śladem noblistki:

Jerzy Pilch w filmie Chwilami życie bywa znośne mówił, że Wisława Szymborska rozwiązała problem tajemnicy życia na ziemi w taki sposób, że była wierna swoim małym przyjemnościom.

Ja dzisiaj chyba się poddam, a wpis potraktujcie jako moją chwilę na refleksję:

Chwila na refleksję, powrót do siebie to ważny czas, w którym koimy nerwy.

Po prostu spokój Jak dobrze żyć po stoicku, Paulina Felicja Seidler

Jak jest u Was, macie takie dni? Bo jeśli je macie, wiedzcie, że nie jesteście sami.

 


Komentarze

  1. Bywa,że łapie mnie chandra,lenistwo czy po prostu jakaś niemoc jako efekt jakiejś niemiłej sytuacji.I ja się na to zgadzam,wiem,że minie i dryfuje,pozwole się znosić złym emocjom ,,do jednego czy drugiego brzegu,albo nawet żeby mnie zaprowadziły do wodospadu.Wtedy wiadomo,spadne na dno i się od niego odbije.I tak jest.Gorzej,że oprócz tych sporadycznych czy okolicznościowych sytuacji ,mam jednen taki wątek w życiu,który zwala mnie po równi pochyłej w dół i w dół..i jak mnie dopadną obie te sprawy na raz (ta stała,permanentna i do tego jakaś okolicznościowa) to jest ze mną bardzo żle.Owszem,podnosze się i idę do przodu,ale to jest krok do przodu i dwa do tyłu i finalnym rozliczeniu.
    A wracając do dzisiejszego dylematu,to chyba takie chwile słabości są konieczne,żeby docenić te dobre :) Pozdrawiam :)
    Ps.Czytujesz coś obyczajowego?Lekkiego,babsko-życiowego? Bo coś czuje,że by mi podeszło..na poważną literaturę nie mam siły i energii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten ból. Jak dla mnie nie zostaje nic innego jak przeczekać, dać sobie chwilę, żeby spojrzeć ponownie na wszystko tylko od drugiej strony. Trzymaj się. 2raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem postaram się przeczekać. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wiek dojrzały?

Kłopoty

Kobieta zawiedziona

O tym, co ja na to i trochę o stylu w dojrzałości

Co ze mną nie tak?

Lekcje języka i wiary w siebie

Przeprowadzka