Dobre decyzje?
Jeśli chodzi o własne życie, możesz jedynie wybrać najlepszą z dróg, które wydają ci się słuszne.
Odwaga bycia nielubianym I.
Kishimi, F. Koga
Należę do osób, które nie lubią niczego pozostawiać
przypadkowi, dlatego uważam, że czasem lepiej jest podjąć jakąkolwiek decyzję i
mierzyć się z jej konsekwencjami niż tkwić w zawieszeniu. Jakakolwiek nie
znaczy nieprzemyślana. Zbyt długi czas na wybór mnie męczy, bo zanim podejmę
decyzję, lubię wszystko sprawdzić i dopóki go nie dokonam, bez końca analizuję różne możliwości,
to wyczerpujące.
Oczywiście są sytuacje, że pozostawiam podjęcie decyzji
losowi, ale to sytuacje szczególne.
Nie zawsze tak dobrze mi szło, a i teraz bywa różnie. Łatwiej mi idzie, odkąd sama biorę odpowiedzialność za swoje życie. Hołduję zasadzie, że jesteśmy
sumą własnych wyborów i zawsze ostatecznie sami ponosimy konsekwencje.
Ponieważ w życiu podjęłam wiele decyzji, a część z nich mnie nie zadowoliła (delikatnie rzecz ujmując), był moment, że straciłam wiarę w słuszność swoich własnych wyborów, a co za tym idzie obawiałam się decydować o czymkolwiek. Sądzę jednak, że bezczynność i pozwolenie, na to by inni zdecydowali za nas jest najgorszym z możliwych rozwiązań.
Innym razem targają nami wątpliwości i nie sposób
o niczym zdecydować. Wybrać jednak trzeba, więc może dobrym rozwiązaniem będzie
opcja, która wydaje się słuszna, a przy tym pozwala uwzględnić siebie i
własne uczucia.
Są chwile, kiedy życiowe decyzje jednak lepiej odłożyć w
czasie. Ich podejmowaniu z pewnością nie sprzyja stan silnego wzburzenia i głęboki kryzys emocjonalny, bo osąd sytuacji jest zaburzony.
Załóżmy, że jesteśmy w na tyle dobrej kondycji, że możemy
dokonać istotnego wyboru. Decyzja podjęta i co wtedy? Może wybrałam źle, może
trzeba było inaczej? To prawda, może, ale tak naprawdę nie wiem, jakie byłyby
skutki innego wyboru i z czym musiałabym się mierzyć. Często niezależnie od wyboru z czymś trzeba będzie się mierzyć. Dlatego raczej odkładam na
bok te rozmyślania.
Za to warto poprzyglądać się innej kwestii, czy to naprawdę jest moja decyzja? Czy została podjęta w oparciu o własne przekonania i uwzględnia również moje potrzeby? Krótko mówiąc, czy przypadkiem nie jest decyzją z kategorii powinnam lub chcę kogoś zadowolić, bo może się okazać, że wybór z głowy, ale skutki zostaną z nami na długo.
Po wypisaniu możliwości, myślę jaki mam cel, oraz która z
opcji pomoże mi go osiągnąć. Czasem to wystarczy, ale jeśli nie, wypisuję
argumenty za i przeciw, a później sprawdzam z czym prawdopodobnie będę się mierzyć po
podjęciu decyzji, zarówno w krótszej jak i dłuższej perspektywie czasowej.
Gdy i to zawodzi, staram się zaufać własnej intuicji. Nie jest przereklamowana, trzeba tylko poświęcić jej chwilę uwagi.
Nigdy nie miałam tendencji do patrzenia w przyszłość przez
różowe okulary, widzę siebie jako realistkę, dość ostrożną, często mocno się
asekuruję. Dlatego zastanawiam się, czy nie patrzę na swój wybór życzeniowo i zbyt
optymistycznie. Wszyscy znamy przykłady
działań, najpierw robię, później myślę. Nieczęsto tak mam, jestem na to zbyt
bojaźliwa. Oprócz nakreślenia konsekwencji, zastanawiam się, czy jeśli
będzie gorzej niż sobie wyobrażam to wciąż będzie dobra decyzja?
„Nie jesteś w stanie być wszystkim. (…) Musisz
wybrać, co dla ciebie jest ważniejsze i nie dać się szarpać wewnętrznym
rozterkom. Dokonaj wyboru.”
J. Hołówka,
Nie ma się czego bać,
Justyna Dąbrowska
Życzę oczywiście, jak najlepszych życiowych decyzji.
A to miejsce, w którym nie działa na mnie żadna recepta
dotycząca dokonywania właściwych wyborów.
Dzięki za dedykację i wiesz, wezmę pod uwagę wszystkie punkty przy podejmowaniu decyzji o zmianie miejsca zamieszkania, bo jak powiedział mój brat, musimy dbać przede wszystkim o swój komfort życia, bo młodzi mają jeszcze wszystko przed sobą, a nam zależy już głównie na tym, by spokojnie i wygodnie żyć.
OdpowiedzUsuńW takich i podobnych miejscach najlepiej wybrać po troszeczku ulubionych smaków, podobnie do kawy w lokalu wybieramy dwa różne ciasta, by spróbować obu:-)
jotka
Świetny pomysł z tym ciastem, pożyczę sobie, jeśli pozwolisz.
OdpowiedzUsuńPodjęcie odpowiedniej decyzji jest przeważnie bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńAle najgorsze jak ktoś inny podejmuję decyzję za nas... I jest dla nas decyzja bardzo niekorzystna.
Stokrotka pozdrawia
.
Dziękuję Stokrotko.
UsuńMnie jest łatwiej podejmowac takie grubsze życiowe decyzje niż takie, jakie przedstawia obrazek. Akurat z tym miejscem nie miała bym problemu, bo co do słodyczy, to zawsze wiem czego chcę i na co mam smak, ale już wybranie książki, buta, ubrania, czy nawet głupiego mydła do rąk jest piekielnie trudne. Decyzji podjętych przez siebie nigdy nie żałuję, bo nawet najgorsze konsekwencje coś wniosły w moje życie i czegoś mnie nauczyły. Gorzej, jak w danej sytyacji znalazłam się przez kogoś, ale to dotyczy głównie czasu, gdy byłam gówniakiem i nie miałam prawa podejmować prawie żadnych decyzji, bo rodzice mi na to nie pozwalali. Nie uważam przy tym, że najlepsze decyzje, to te dobrze przemyślane. Wprost przeciwnie, czasem najlepsze są te spontaniczne i zupełnie przypadkowe... No ale moje drugie imię to chaos... ;-)
OdpowiedzUsuńI tego właśnie Ci zazdroszczę, tej spontaniczności, bo ja jestem do bólu racjonalna, to czasem aż nudne, nawet sny mam przyziemne. Staram się luzować zbyt ciasny warkoczyk ale to ciężka praca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Muszę przyznać, że tez się mierzę z teorią Chaosu przy podejmowaniu decyzji. Gdy coś mi się podoba, to chodzę tak długo i oglądam, przymierzam, że gdy się w końcu już zdecyduję to ostatecznie już tego nie ma. I rozczarowana pozostaję z przekonaniem, że mogłam się zdecydować szybciej. Zazdroszczę tego podejścia. Moja spontaniczność kuleje i to bardzo mocno. Wszystko rozkładam na czynniki pierwsze.... zastanawiam się gdybam.... i wiele życia przez taki system ucieka mi przez palce.... bo tracę czas na zwykłe przyziemne sprawy....szukając lepszych ofert...tańszych... czy koloru...lepszy byłby ten czy ten... moje niezdecydowanie mocno rzutuje na moim życiu.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że do mnie zaglądasz. To wszystko dla mnie także jest nowe, bo po przepracowaniu własnych kryzysów dużo się nauczyłam i odzyskałam kontrolę nad własnym życiem, przynajmniej tak mi się wydaje.
Usuń