Gdy płatki opadają wciąż może być pięknie

Jestem kobietą w szczególnym okresie życia. Płatki opadają, jak powiedzieliby niektórzy. Uczę się akceptować ten stan, co nie zawsze jest łatwe. Jednak w myśl zasady, że jeśli nie możemy czegoś zmienić, musimy to zaakceptować, robię co mogę. W końcu to zupełnie naturalny i niestety nieuchronny okres w życiu każdej kobiety.

Przypływ, tak nazwała ten czas Alicja Długołęcka w swojej książce wydanej w roku 2022 nakładem wydawnictwa Znak, Przypływ. O emocjach i seksualności dojrzałych kobiet

W wywiadach przeprowadzonych przez autorkę, mądre kobiety opowiadają o  swoich doświadczeniach. To nie suchy, naiwny poradnik, raczej prawdziwa biblia czasu dojrzałości. Pokazuje różne oblicza menopauzy, w obszarze emocji, fizyczności, zdrowia, relacji, seksualności, aktywności, sfery zawodowej i duchowej. 

W zamieszczonym na okładce opisie nazwano tę książkę przewodniczką, towarzyszącą kobietom na drodze ku kolejnemu etapowi dojrzewania. Tak też ją odebrałam. Pozwoliła mi przyjrzeć się swoim przypływom przez pryzmat doświadczeń innych kobiet. Nie jestem jedyna, jest nas wiele, coraz więcej zważywszy na demografię.

Doświadczam zmian we wszystkich obszarach mojego życia. Skupiam się na tym, by myśleć jak jest, a nie jak chciałabym, żeby było. Zmieniam się fizycznie i te zmiany czasem zaskakują swoją intensywnością. 

Nigdy nie byłam pięknością, dlatego sądzę, że było mi łatwiej niż paniom, których uroda olśniewała. Twarz się zmienia, skóra ma swoje kaprysy, a do tego sprawia wrażenie, że już nie jest na swoim miejscu, owal twarzy nieco się rozmywa. To się nie dzieje z dnia na dzień, ale przebyta droga do siebie obecnej, pozwala przeżywać ten czas bez paniki. 

Ostatnio po życiowych zawirowaniach przyszło mi szukać nowego zajęcia. Od kilku lat pracowałam w jednym miejscu i nie miałam styczności z rynkiem pracy. Zaskoczyło mnie, jak bardzo się zmienił. Poczułam się, jakbym była z innej epoki, kolejny obszar do zaakceptowania. Staram się nadążać, ale okazuje się, że za chwilę trafię do elitarnego klubu 50+, który znalazł swoje miejsce w sieci. Na stronach dla „silversów” (serio?) można znaleźć oferty pracy kierowane właśnie do nich, to jak inna kategoria pracownika.

Coraz częściej doświadczam nowego dla mnie uczucia, że wypadłam z głównego nurtu. Co nie znaczy, że jest mi źle w miejscu, w którym jestem. Paradoksalnie nigdy nie byłam tak pogodzona ze sobą. Czy to cena za dojrzałość? Być może. Nie byłoby jednak tego wszystkiego bez pracy, którą wykonałam, drogi, którą odnalazłam i ludzi, których spotkałam.

Inna sprawa, że te wszystkie zmiany prowadzą w określonym kierunku i uświadamiając sobie swoją własną śmiertelność, borykam się z przemijaniem. Oswajam tę myśl, ale się na niej nie koncentruję. Uczę się akceptować stratę i przygotowuję na kolejny etap w życiu. 

Jedno z moich piskląt już wyfrunęło z gniazda, drugie wciąż mi towarzyszy. Całusy dla moich piskląt, jesteście dla mnie tacy ważni. Kocham Was. Jednak dzięki temu, że dorastacie, mam czas i energię na poznawanie siebie dojrzałej. Wciąż poszukuję odpowiedzi na to, jakie dzisiaj są moje potrzeby i jak mogę je zrealizować.

Ćwiczę uważność, która pozwala doceniać życie. Akceptuję, że ono przynosi nie tylko dobre chwile. Nie wściekam się, nie myślę, że znowu…, uczę się te problemy rozwiązywać i brać za nie odpowiedzialność. Rozglądam się i czerpię siłę z codzienności, staram się czynić ją dobrą. Podglądam jak radzą sobie inne kobiety, rozmawiam z nimi, nie czyniąc z tematu tabu, wspieramy się, na szczęście. Warto otaczać się takimi właśnie kobietami.

Niestety coraz częściej na lekarskiej wizycie kontrolnej dowiaduję się, że muszę się nauczyć z czymś żyć, a wyniki przestały być idealne. Odbywam z lekarzami taki oto dialog:

- Proszę się nie martwić, to nic groźnego, trzeba obserwować, ale to nic groźnego – mówi zazwyczaj lekarz.

- Ale coś nowego – odpowiadam i nieco sfrustrowana układam się z kolejną zmianą, planując następną wizytę kontrolną, ale w końcu cieszę się, że jednak to nic groźnego.

Tracąc coś, jednocześnie zyskuję. Życie nie znosi próżni. Dbajmy o siebie, o naszą codzienność, czyńmy rzeczywistość wokół siebie lepszą i wciąż zadawajmy sobie pytanie, czy tego chcę, czy to dla mnie dobre?

 

A to dowód na to, że gdy płatki opadają wciąż może być pięknie.

Komentarze

  1. Ostatnio też oswajam się z przemijaniem. Czasem bywa trudno. Dziękuję za ten kojący tekst...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taki etap w życiu, ale nie musi być zły, jest nagroda pocieszenia w formie dojrzałości niedostępnej dla mnie wcześniej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kobieta zawiedziona

Kobieca samotność

Wiek dojrzały?

Co ze mną nie tak?

Zmagam się...

Kłopoty

Życzliwość, a raczej jej brak