Do diabła z podłogą
Dzisiaj będzie o relacjach, brudnej podłodze i raz jeszcze o „Smutkach wszelkiej maści” Mariany Leky, a w zasadzie o jednym z opowiadań. „Świadkinie szczęścia i nieszczęścia” to krótka historia pewnej przyjaźni, nie zdradzę wszystkich szczegółów, na wypadek, gdyby ktoś miał ochotę sięgnąć po książkę. I choć wśród opowiadań autorki przyjaźń pojawia się w wielu odsłonach, mnie ujęła ta właśnie historia. Dlaczego? Ponieważ dotyczy relacji, która przetrwała lata i pewnie niejedną próbę. I choć powodów jej trwania jest wiele, wśród nich znalazł się również ten: Powodem, dla którego nam się ze sobą nie dłuży, jest to, że kiedy jedna odwiedza drugą, nie musi być jedzenia na stole ani wyszorowanej podłogi. Smutki wszelkiej maści, Mariana Leky Trywialne, a jednak niezwykle prawdziwe. Rozumiem doskonale ten powód, bo mam szczęście mieć taką przyjaźń i wiem, że powyższy opis kryje coś więcej niż tylko nieposprzątane mieszkanie i brak poczęstunku. Pisałam o relacjach do zadań specjalnych, róż...