Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2025

O tym, co ja na to i trochę o stylu w dojrzałości

Obraz
Viki, bohaterka argentyńskiego serialu "Zazdrosna"  uczęszcza na terapię, która ma jej pomóc w rozwiązaniu problemów. Sceny z gabinetu psycholożki pojawiają się w każdym odcinku i choć całość ma lekki, komediowy charakter, doskonale obrazuje jak trudno zaakceptować bolesną prawdę o sobie. W rozmowach obu pań pojawia się notorycznie powracający wątek, który myślę, dotyczy nie tylko bohaterki serialu. Na wiele pytań odnoszących się do niej samej, Viki informuje, jak tę sprawę widział partner, matka lub przyjaciółka. Terapeutka z uporem wraca do pytania, a ty, co ty o tym sądzisz, czego ty chciałaś, co o tym myślałaś, zostawmy X, to jego sprawa, to jego opinia, a jak z tobą? Szybko okazuje się, że Viki nie do końca uświadamia sobie własne potrzeby, bo w życiu kieruje się chęcią sprostania pewnym standardom, wyobrażeniom i oczekiwaniom, dodam, że za wszelką cenę. Tak sobie myślę, że ja także, zapytana, dlaczego coś zrobiłam lub wybrałam, niejednokrotnie podam powód zewnętrzny...

Wiek dojrzały?

Obraz
Całkiem niedawno miałam przyjemność zjeść kolację w towarzystwie mojej przyjaciółki J. Znamy się lat naście i zjadłyśmy razem niejedną kolację, a przy tym niejedną przysłowiową beczkę soli. J. jest starsza ode mnie zaledwie kilka lat i śmiało można powiedzieć, że to ta sama grupa wiekowa, 50 plus. Z niewielką różnicą, w moim przypadku ten plus za kilka miesięcy. Obie dostrzegamy zmiany, jakie dokonały się w nas lub w naszym życiu. Naturalnie nie są to zmiany nagłe, raczej proces, który wspólnie obserwujemy. Dostrzegłyśmy też problemy, które łączą wiele kobiet w tym wieku . W tym , czyli w jakim? Katarzyna Sobczuk w eseju Mała empiria określa go początkiem starości, ale też wiekiem środka, bo to etap, w którym dzieci (o ile je mamy) jeszcze nas potrzebują, a starzejący się rodzice zaczynają nas potrzebować coraz bardziej. I wiek, w którym denerwują nas i młodzi i starzy, co z przymrużeniem oka stwierdza autorka. Niektórzy nazywają go dojrzałym, ale jak wiadomo to tylko nazwa, bo ni...

Kłopoty

Obraz
Ostatnie lata obfitują w kłopoty, których nie da się zignorować, bo zmieniają mnie i moje życie. Są zaskakujące, przełomowe i z całą pewnością poważne. Niektóre uporczywie trwają od lat, ale przybierają na mocy, czego ostatecznie należało się spodziewać, choć nie było pewności, w jaki sposób się rozwiną, pewne natomiast było, że nie będzie dobrze. Stąd chyba wrażenie, że rozwiązuję wciąż te same problemy, tylko w nowej odsłonie. Kłopot w tym, że niektóre są nierozwiązywalne, wiszą nad głową, paradoksalnie powodując ból pleców, choć głowa też boli i nie tylko metaforycznie. Nie można przeczekać, wyleżeć, przemilczeć, jak w piosence Kasi Nosowskiej i Bartosza Króla, choć można próbować, a już koniecznie trzeba przepłakać i przejść. Kolejną grupę stanowią problemy wynikające z codzienności, które przybierają raczej formę komplikacji. Gdyby nie wspomniane dwie pierwsze kategorie, byłyby zaledwie uciążliwością, a tak często przytłaczają niewspółmiernie do okoliczności. Co nie stanowi nies...

Co ze mną nie tak?

Obraz
Szczęście sprzyja lepszym, zwykł mawiać kolega mojego męża, a ja w myśli dodawałam, zwłaszcza tym, którzy pochodzą z rodziny dobrze wykształconych i dość zamożnych ludzi, a do tego odziedziczyli dom po babci. Nie brakuje niestety osób, które bezrefleksyjnie głoszą podobne banały. Na przykład taki Pan W. zrobił karierę i ma się całkiem nieźle, nie wszystko się udało, bo jest po rozwodzie, a jego była żona, nie wiedzieć czemu, oczekuje od niego zrozumienia sytuacji, w jakiej się znalazła. W czasie kiedy on realizował się zawodowo, ona pracowała i wychowała dwójkę wspólnych dzieci. Pan W. uważa, że jej sytuacja jest wyłącznie jej sprawą, bo podobnie jak on mogła robić karierę, przecież jej nie zabraniał. Nie wnikam w powody, dla których Pan W. nie ma ochoty zajmować się problemami byłej żony, bywa różnie i zdecydowanie brakuje mi wiedzy, ale samo podejście W. do problemu wiele o nim mówi. Dla porządku dodam, że sytuację opisałam na podstawie jego relacji, a nie opowieści „roszczeniowej”...