Skradziony rower

 

Powoli wprowadzałam się w urlopowy nastrój, z zadowoleniem myślałam o zakończeniu roku szkolnego (matki wiedzą, co mam na myśli), a tu taka niespodzianka. Mieliśmy włamanie do piwnicy. Ukradli nam rower, nie byle jaki niestety, ulubiony. Były dwa, ale widocznie złodziej był jeden. Rowerowe wycieczki zawieszone.  Dla mojego męża, rower to pasja, dla mnie przyjemność i akceptowalna forma ruchu, bo sportowiec ze mnie żaden, ale dzisiaj nie o tym, tylko o reakcji na tę przykrą wiadomość.

Zauważyłam, że reakcja na niepowodzenia i doznane przykrości zależy nie tylko od rodzaju przykrości, schematów, w których tkwimy, ale też od stanu ducha czy umysłu, w którym aktualnie się znajdujemy.

Kiedyś ta wiadomość by mnie przytłoczyła. W mojej głowie natychmiast pojawiłyby się myśli, znowu ja, albo dlaczego ja, znowu coś, wszystko idzie nie tak, jeszcze i to… Co więcej pojawiłby się lęk. Pewnie to znacie.

Faktem jest, że takie włamanie do cudzej własności zaburza poczucie bezpieczeństwa, ale okazuje się, że w dużej mierze od nas zależy jak na to zareagujemy i czy się temu poddamy.

Oczywiście problem, w porównaniu do tych bardzo poważnych, jest może dość błahy, w końcu przydarzają nam się gorsze rzeczy. Tyle, że takich przytrafia nam się więcej i to one potrafią zatruć nasze życie, dlatego ważne jest, by zareagować tak, żeby sobie nie dokładać.

Nie jestem z tych, którzy z wewnętrznym miłosierdziem potrafią podejść do sprawy w ten sposób, że komuś widocznie nasz rower był bardziej potrzebny. Odrzuciłam także użalanie się.

Co sobie pomyślałam?

Najpierw fakty, ukradli nam rower, mieliśmy włamanie i co z tym zrobimy? Wiadomo, sprawą trzeba się zająć formalnie.

A później wewnętrzny dialog, spotkała mnie przykrość, ukradli rower, to spory wydatek i istotny dla mnie przedmiot. Ale zamartwianie się nie sprawi, że odzyskam rower. To już się wydarzyło, mogę tylko pomyśleć co dalej. Trochę stoickiego podejścia, ale nie do końca, bo stoicy zalecają, by nie przywiązywać się do przedmiotów. Ja się przywiązuję, mam kilka ulubionych, lubię je tak bardzo, że nie mam ochoty wymieniać ich na nowe, nawet jeśli są już trochę zużyte. I rozstanie z nimi bywa trudne. Z pozostałymi, po stoicku, rozstaję się bez żalu, zwłaszcza, jeśli przez ostatni rok nie były potrzebne, a nie są to bombki choinkowe, te z natury rzeczy przydają się raz w roku. 

To właśnie sytuacje, w których możemy zaobserwować, jak reagujemy, jakie mamy schematy i co sobie myślimy, a także czy to pomocne, czy raczej nie. Każdy z nas, trudne sytuacje przeżywa na swój sposób. I tak powinno zostać, ale warto poprzyglądać się, czy nie ma tam nic do zmiany. Gdybym zareagowała po staremu czułabym się ofiarą, miałabym poczucie udręczenia i  bałabym się, co jeszcze (oczywiście złego) przyniesie los.

Dzisiaj już wiem, że nie da się przejść przez życie bez kłopotów, los na pewno jeszcze je przyniesie, trzeba nauczyć się sobie z nimi radzić, choć bywa tak, że sytuacja nas przerasta. Ponieważ jednak tak właśnie bywa, to warto nadawać właściwe znaczenie problemom. Taką swoistą gradację, to błahe, mało istotne, a tamto poważne, jeszcze inne straszne. Dzięki temu unikamy popadania w rozpacz z powodów, które na to nie zasługują. Można załamać ręce, ale lepiej nie poddawać się całkowicie temu, co w pierwszej chwili podpowiada nam nasz usłużny, a jakże, umysł. Usłużny, tyle, że idzie na łatwiznę i wykorzystuje znane mu dobrze schematy, a to nie zawsze nam służy.

I jeszcze jedna myśl, która mnie pomaga, jakie skutki ma to dla mnie, bo są sytuacje, których skutki są bardzo poważne, ale wiele z nich, wydarzyło się i nie niesie ze sobą poważnych konsekwencji. Warto i to rozważyć.

Dzisiaj wiem, że nie da się przeżyć życia bez prawdziwych dramatów, a dzięki tej wiedzy bardzo staram się nie szukać ich tam, gdzie ich nie ma. Czasem coś, co wydaje się kłopotem jest tylko sprawą do załatwienia.

Na koniec dodam, że takie podejście jest pomocne, ale wiem, że wtedy, gdy jesteśmy w rozsypce, raczej trudne do zastosowania. Jednak od czegoś trzeba zacząć. Może od gradacji problemów? 

Dobrego dnia!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kobieca samotność

Życzliwość, a raczej jej brak

Mija rok...

Jest coś jeszcze...

Co z tym zrobię?

Kryzys wieku średniego?