Czego uczą mnie ludzie

Do napisania dzisiejszego tekstu zainspirował mnie felieton Szymona Majewskiego, Czego nauczyła mnie moja żona, który znalazłam w jednym z numerów Zwierciadła. Sponsorem artykułu jest wielka miłość, taka informacja znalazła się w ostatnim zdaniu felietonu. Piękny, czuły tekst, pełen dojrzałej miłości i wdzięczności, napisany po 30 latach wspólnego życia.

Magda nauczyła mnie zatrzymywać się (…). Moja żona to moja uważność. (…) Lubię do niej wracać.(…) Dotarliśmy się. Były lata, kiedy próbowaliśmy się nawzajem zmienić. Aż w końcu nagle zorientowałem się, że nie warto.

Wyjątkowo czułe podziękowanie za 30 lat wspólnego życia.

Pomyślałam wtedy, że jeśli jesteśmy wystarczająco uważni, niemal każdy napotkany po drodze człowiek może nas czegoś nauczyć.  Chciałabym Was dzisiaj zachęcić do przyjrzenia się swoim relacjom i zastanowienia, czego uczą nas inni ludzie.

Czasem z rozmysłem udaję się po wiedzę do innych osób, na przykład do moich dzieci, zwykle dotyczy to wszelkich sprawach związanych z nowymi technologiami. Dzieci są również wiarygodnym źródłem wiedzy o młodym pokoleniu, ich zainteresowaniach, poglądach i zmianach, które wprowadzają do naszego świata. Córka, która jest bardzo świadoma młodą osoba, uczy mnie otwartości, a syn, nieco dojrzalszy, szanowania poglądów odmiennych od moich.

Psycholog Robert Rutkowski nazwał swojego nowo narodzonego syna, osobistym trenerem rozwoju osobistego, to on sprawił, że Pan Robert stał się tak bardzo uważny.

Mama nauczyła mnie dbania o innych, a ojciec tego, że jak trzeba to trzeba. Bratu zawdzięczam wiarę, że są na świecie ludzie, na których zawsze mogę liczyć.

Od przyjaciółki Mai, uczę się akceptacji siebie. Asia, pokazuje mi, jak być odważną, ale też, że ode mnie odbierze telefon nawet o 3 nad ranem. Ania Z., udowadnia, że przyjaźń może trwać wiele lat i przypomina, że matka też człowiek. Moja nowa, niedawno poznana,  ale już mi w jakiś sposób bliska, choć w zasadzie się nie znamy, koleżanka Kasia, nauczyła mnie, że czasem warto komuś zaufać (dziękuję Kasiu). Wanda, anioł nie człowiek, uczy mnie dystansu do siebie i tego, że przytulanie pomaga, a Agnieszka, że warto dbać o swoje sprawy. Kolejna Ania, tym razem B., życzliwie podbudowuje moją wiarę w siebie. Sylwia natomiast pokazała mi, że jeśli chodzi o dzieci, mamy w sobie niespożyte siły. Jest bardzo dzielna.

Dawna koleżanka z internatu, nauczyła mnie, że nawet jeśli ktoś wygląda zupełnie inaczej, często czuje podobnie i choć byłyśmy krańcowo różne, w tym okresie była moją bliską przyjaciółką.

W pracy jeden z klientów nauczył mnie, że należy być życzliwym, bo nigdy nie wiadomo w jakich okolicznościach spotkamy się następnym razem. To nie była przyjemna lekcja, na usprawiedliwienie dodam, że klient był trudny.

Okazuje się, że jeśli jesteśmy dość uważni, niemal od każdego możemy się czegoś nauczyć. Jest też grupa ludzi, od których uczę się, jak się nie zachowywać, gdyby nie oni, może nie pomyślałabym o niektórych zachowaniach, a tak, pilnuję, by nie być upiorną sąsiadką, matką czy koleżanką, w myśl prostej zasady: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.

Co ciekawe moc uczenia mają także postaci fikcyjne, jak te z filmów i książek. Ileż to razy łapałam się na tym, że przyglądam się bohaterce filmu z myślą, ja też bym chciała taka być. I oczywiście wciąż lepiej być wyłącznie sobą, ale coś dla siebie można od nich pożyczyć.

Wierzę w to, że ludzie, których spotykamy na swojej drodze mają istotny wpływ na nasze życie, dotyczy to także tych, których wolelibyśmy nigdy nie spotkać:

Nic tak serca nie studzi, jak poznawanie ludzi.

Jan Sztaudynger

I to niestety prawda. Zdarzają się takie wyjątki, że Ci, o których mamy złe zdanie, pokazują swoją drugą, lepszą twarz. Tego też doświadczyłam, więc lepiej niczego nie zakładać z góry. Na szczęście są wśród nas ludzie, który sprawiają, że życie jest po prostu lepsze i za to im dzisiaj serdecznie dziękuję.

Jeśli znajdziecie chwilę, pomyślcie, czego Wy uczycie się od bliskich Wam ludzi. A jeśli już kogoś spotykamy na swojej drodze, przyjrzyjmy mu się uważnie, a nóż ma dla nas coś pozytywnego? 

Życzę spokojnych i zdrowych Świąt i jak najwięcej spotkań, które sprawią, że Wasze życie będzie lepsze, milsze i ciekawsze. W święta natomiast, jeśli choć na chwilę uda Wam się wyłączyć z rozmowy przy stole (o ile tak właśnie spędzacie święta), to można poprzyglądać się współbiesiadnikom, to jasne, że i w tym przypadku czegoś będzie można się nauczyć. 

Na koniec jednak mocno przytulam tych wszystkich, którzy święta spędzają samotnie lub z powodu tego rodzinnego czasu cierpią.


 

 

 

 

Komentarze

  1. Z pewnoscią tak jest.Z ludźmi tak jak z każdym doświadczeniem,które czegoś nas uczy.Sęk w tym,żeby znaleźć czas na to aby sie zatrzymać,podumać,wywnioskować a potem zrobić z tą wiedzą coś pożytecznego :)
    Ty mnie uczysz innego spojrzenia,takiego obiektywnego.Już nie raz "wyprowadziłaś" mnie na drogę takiego sprawiedliwego,otwartego myslenia :) .Dlatego dziękuje losowi,że mi Ciebie zesłał .Bardzo serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciebie też powinnam umieścić w tym wpisie, otrzymuję od Ciebie wiele ciepłych słów, za które jestem wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wieczorny foch, czyli trochę o tym, co pod spodem

Mija rok...

Mam dość, czyli trochę o trzaskaniu drzwiami

Co nas gubi?